Przed rozpoczęciem drugiego półfinału Australian Open faworytką była Iga Świątek, która we wcześniejszych spotkaniach straciła tylko 14 gemów. Z drugiej strony Madison Keys od początku sezonu prezentowała solidną formę i miała już na koncie tytuł w Adelajdzie. Panie finalnie stworzyły świetne widowisko nad Rod Laver Arenie.
Jako pierwsza przewagę zbudowała Polka, która odskoczyła na 5:2. Choć rywala zdołała odrobić stratę i wyrównać wynik, końcówka ponownie należała do wiceliderki rankingu, która wygrała 7:5. W drugiej partii Amerykanka weszła na znakomity poziom i nie dała naszej tenisistce żadnych szans, zwyciężając 6:1.
Zdecydowanie najwięcej emocji dostarczyła trzecia odsłona, w której panie toczyły wyrównaną walkę. W dwunastym gemie szansę na zamknięcie spotkania miała Świątek, która jednak nie wykorzystała piłki meczowej przy własnym podaniu. Takich problemów w super tie-breaku nie miała Keys, która wygrała 5:7, 6:1, 7:6(8) i awansowała do drugiego wielkoszlemowego finału w karierze.
ZOBACZ WIDEO: Dla niej mąż nie przyjął propozycji transferu. "Nie rządzę w związku"
Po ostatniej piłce Amerykanka wydała z siebie głośny okrzyk radości. Po podziękowaniu Polce za grę usiadła na ławkę i zaczęła oswajać się z myślą, że awansowała do finału Australian Open. Sytuacji tej towarzyszyły łzy i ogromna radość.
Po pomeczowej rozmowie Keys tradycyjnie wzięła do ręki marker i napisała kilka słów na kamerze. 29-latka zdecydowała się na kilka słów, które zapewne najlepiej oddawały jej odczucia. "O mój boże" - skwitowała.
Keys w sobotnim finale Australian Open postara się zakończyć wspaniałą serię Aryny Sabalenki. Białorusinka powalczy bowiem o trzeci z rzędu triumf w tej imprezie. Liderka rankingu WTA, która odniosła na kortach w Melbourne już 20. zwycięstw z rzędu, w półfinale pokonała w dwóch setach Paulę Badosę.