W turnieju rangi ATP Challenger w kanadyjskim Calgary Maks Kaśnikowski został najwyżej rozstawiony. To właśnie tam udało mu się zanotować pierwsze singlowe zwycięstwo po czterech porażkach z rzędu.
Nasz tenisista dotarł do ćwierćfinału i wówczas niespodziewanie musiał uznać wyższość rywala. Po 3 godzinach i 21 minutach rywalizacji lepszy od niego okazał się Amerykanin Govind Nanda, który triumfował 7:6(5), 6:7(5), 7:5.
Polak mógł przełamać rywala na dzień dobry, ale nie wykorzystał okazji. Rywal okazał się skuteczniejszy w szóstym gemie, lecz Kaśnikowski od razu odrobił stratę. Następnie nasz tenisista zmarnował trzy break pointy, by wyjść na prowadzenie 5:4.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie "Trening mięśni brzucha… i twarzy". Dziennikarka Polsatu znów pokazała moc
Ostatecznie o końcowym wyniku premierowej odsłony zadecydował tie-break. W nim od początku Kaśnikowski odrabiał straty, co udało mu się dwukrotnie. Trzecim razem nie poszedł za ciosem, bo Nanda wykorzystał drugą piłkę setową.
W II partii ponownie doszło do przełamania w szóstym gemie, lecz tym razem na korzyść naszego tenisisty (4:2). Ten z przewagi cieszył się krótko, bo przeciwnik momentalnie odrobił stratę. Ostatecznie ponownie doszło do tie-breaka.
W nim znakomicie radził sobie Kaśnikowski, który najpierw prowadził 3-0, a następnie 5-1. Mimo że Amerykanin obronił trzy piłki setowe, to przy czwartej skapitulował i tym samym doszło do decydującej partii.
Lepiej rozpoczął ją Polak, który po przełamaniu na dzień dobry od razu stracił przewagę, lecz tak samo szybko ją odzyskał. Po utrzymaniu podania prowadził 3:1 i wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
W końcu nasz tenisista prowadził 5:4 i serwował na zwycięstwo w meczu. Wówczas najpierw obronił break pointa, a później sam nie wykorzystał dwóch okazji do zakończenia spotkania. To się zemściło, bo Nanda ostatecznie przełamał rywala.
Wówczas rozpoczął się koncert niżej notowanego tenisisty. Po utrzymaniu podania wypracował bowiem kolejne dwa break pointy, które były wówczas piłkami meczowymi. Przy pierwszej możliwej okazji Amerykanin dopiął swego i wyeliminował najtrudniejszego rywala na papierze.
ćwierćfinał gry pojedynczej:
Govind Nanda (USA) - Maks Kaśnikowski (Polska, 1) 7:6(5), 6:7(5), 7:5