Turniej, który był modny przed erą Igi Świątek

Materiały prasowe / Invest in Szczecin Open / Jarosław Gaszyński / Na zdjęciu: finał turnieju Invest in Szczecin Open
Materiały prasowe / Invest in Szczecin Open / Jarosław Gaszyński / Na zdjęciu: finał turnieju Invest in Szczecin Open

Za nami 31. edycja Invest in Szczecin Open, czyli największego najstarszego męskiego turnieju tenisowego w naszym kraju. Coraz głośniej (i częściej) mówi się o tym, że jego ranga powinna wzrosnąć i wcale nie jest to niemożliwe.

Impreza na kortach przy alei Wojska Polskiego 127 tak bardzo wpisała się w świadomość szczecinian, że po prostu tradycją dla nich jest obecność podczas niedzielnego finału. Nie inaczej było w tym roku. Na pół godziny przed początkiem meczu znaleźć na trybunach więcej niż dwa wolne miejsca koło siebie. Dzięki czemu walczący w finale SEC Open, czyli turnieju artystów, Maciej Dowbor i Dariusz Lewandowski, mogli się poczuć jeszcze bardziej wyjątkowo.

To tradycja. Punktualnie o godz. 10:00 na korcie centralnym pojawiają się artyści, a dwie godziny później tenisiści, którzy prezentowali się w Szczecinie najlepiej stawiają się po dwóch stronach siatki, żeby walczyć o tytuł. Kiedy do tego dołożyć codzienne „mecze dnia” w sesji wieczornej, które przyciągają fanów bez względu na pogodę, mamy przepis na sukces.

Co więcej, turniej ATP Challenger Tour wpisał się w świadomość nie tylko mieszkańców Szczecina. Do stolicy województwa zachodniopomorskiego przyjeżdżają osoby nawet mający do miasta setki kilometrów. - To przez atmosferę, to nie tylko święto tenisa, ale wydarzenie kulturalne, po meczu można posłuchać koncertu, ale także iść do strefy VIP, która cały czas tętni życiem. To robi wrażenie - mówili mi kibice, którzy śledzili niedzielny finał.

Materiały prasowe Invest in Szczecin Open
Materiały prasowe Invest in Szczecin Open

Sama przyjeżdżam tu od lat, mając porównanie ze wszystkimi innymi dużymi turniejami podobnej rangi (albo niższej). Choć nie zawsze można w Szczecinie zobaczyć najlepszych polskich tenisistów, bo termin koliduje z Pucharem Davisa, to ci, którzy mogą, starają się tu przyjeżdżać. - Każdy bardzo dobry tenisista grał wieczorne sesje w Szczecinie i bardzo dobrze je wspomina. To wyjątkowe przeżycie - mówił mi Szymon Walków, finalista tegorocznej edycji Invest in Szczecin Open w grze podwójnej.

I tak jest co roku. Frekwencja, atmosfera, imprezy towarzyszące - wszystko niezmiennie dopisuje. W tym miejscu pojawia się zasadne pytanie: czy w związku z tym w turniej ten powinien nadal mieć rangę ATP Challenger czy organizatorzy powinni mierzyć wyżej i organizować turniej ATP 250?

Pewne jest to, że nie byłoby pustych trybun, a zawodnicy z całego świata chętnie zapisaliby się do udziału w takiej imprezie bez względu na termin. Od lat powtarzają, że lubią tu przyjeżdżać. Nawet Argentyńczyk Guido Andreozzi stwierdził, że niskie temperatury mu nie przeszkadzają i zawsze czuje się tu świetnie. W Szczecinie zdobył już trzy tytuły (jeden w singlu i dwa w grze podwójnej).

Materiały prasowe Invest in Szczecin Open
Materiały prasowe Invest in Szczecin Open

Co więc stoi na przeszkodzie? Pieniądze - budżet musiałby być dwa razy wyższy, ale na pewno jest to wykonalne. Termin - musiałby się zmienić, bowiem w tym czasie jest rozgrywany Puchar Davisa, nie ma turniejów ATP. Dostosowanie obiektu - również jest do zrobienia.

Nie jest więc wykluczone, że w przyszłości tak się stanie. Prawda jest taka, że tu nie był potrzebny impuls w postaci wyników czołowych polskich tenisistów. To po prostu tradycja, kiedy w jeden z wrześniowych tygodni po prostu trzeba być w Szczecinie. Wiedzą o tym zawodnicy z Polski, zagranicy i fani z wielu zakątków kraju.

Komentarze (0)