Ćwierćfinałowe starcie Aryny Sabalenki z Qinwen Zheng nie dostarczyło kibicom wielu emocji. Po nieco ponad godzinie Białorusinka wygrała 6:1, 6:2 i awansowała do kolejnej rundy US Open.
Chinka zdecydowanie nie była sobą w starciu z wiceliderką rankingu WTA. Na konferencji pomeczowej złota medalistka igrzysk olimpijskich z Paryża nie ukrywała, że wpływ na jej dyspozycję miał mecz poprzedniej rundy z Donną Vekić, który zakończył się ok. 2:30 nad ranem.
- Oczywiście, że miał wpływ. Szczególnie, że nie mogłam zasnąć. Wpłynęło to na to, że nie byłam w stanie wczoraj trenować. Czułam się okropnie. Nie mogłam się obudzić. Chciałam grać w tenisa, ale nie czułam się na siłach - podkreśliła Zheng, która dodała, że po meczu zasnęła dopiero ok. godz. 4:30-5:00.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!
Organizatorzy US Open po raz kolejni są krytykowani za zbyt późną porę rozgrywania spotkań. Legendarny Andy Murray, który niedawno zakończył karierę, podkreślił, że wygląda to "amatorsko" (więcej TUTAJ).
- Są inni zawodnicy, którzy kończą naprawdę późno. Nie mogę na nic narzekać, ponieważ czasami harmonogramy są takie. Tak. To znaczy, gdybym wczoraj uderzyła kilka piłek, może pomogłoby to dzisiaj w meczu - dodała Zheng na konferencji.
Czytaj też: Demolka w meczu Aryny Sabalenki