Dla Igi Świątek spotkanie w ramach trzeciej rundy wielkoszlemowego US Open było zupełnie inne niż poprzednie mecze. Wszystko z uwagi na to, że do starcia z Rosjanką Anastazją Pawluczenkową doszło w sesji wieczornej.
- Dobrze się bawiłam. Dziękuję wam za atmosferę, którą stworzyliście. W sesji wieczornej muszę jeszcze bardziej zamknąć się w swojej bańce i skoncentrować, bo jest trochę głośniej, ale mi się to podoba - przyznała w rozmowie po meczu nasza tenisistka.
Polka nie miała większych problemów, by po raz kolejny odprawić zawodniczkę z Rosji. W premierowej odsłonie triumfowała 6:4, natomiast jeszcze lepiej zaprezentowała się w drugim secie (6:2).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!
Darren Cahill, który przeprowadzał rozmowę ze Świątek podkreślił, że widział u Tomasza Wiktorowskiego uśmiech, co jest dość rzadkie. Zapytał wówczas, gdzie według niej może jeszcze poprawić swoją grę.
- Szczerze mówiąc, myślę, że wszędzie. To nie tak, że mój tenis jest idealny. Czasami czuję się dziwnie, bo byłam numerem jeden i wygrywałam te turnieje, ale nadal czuję, że naprawdę muszę nad czymś popracować. Odkąd zaczęłam pracować z Tomaszem czuję, że mam więcej różnorodności i opcji na korcie. Postaram się dać więcej okazji do uśmiechu, ponieważ na pewno nie jest łatwo uśmiechać się trenerowi. Więc postaram się grać jak najlepiej, żebyśmy wszyscy mogli się tym cieszyć - podkreśliła nasza zawodniczka.
Liderka światowego rankingu WTA odniosła się także do znakomitego zagrania, kiedy to return najpierw odbił się po stronie Pawluczenkowej, a później wrócił na jej stronę (więcej TUTAJ). - Przypisywałabym sobie zbyt wiele zasług, gdybym powiedziała, że miałam nad tym kontrolę. Myślę, że w takich sytuacjach pamiętasz, że warto sięgnąć każdą piłkę, nawet jeśli myślisz, że jej nie złapiesz. To było głównie szczęście - podsumowała.