Iga Świątek budzi wielkie emocje. Coraz częściej da się dostrzec krytyczne komentarze kierowane w stronę liderki rankingu WTA. Nie brakuje kibiców, którzy zarzucają Polce ubogi repertuar zagrań.
Adam Romer, redaktor naczelny magazynu Tenisklub, odniósł się do gry Polki i wydał jednoznaczne stanowisko. - Trzeba mieć świadomość, że od dwóch lat Iga Świątek jest jedną z najlepszych, a od roku najlepszą tenisistką na świecie. Taka sytuacja nie do końca sprzyja wprowadzaniu pewnych nowych elementów. Wszyscy wiemy, jaki jest jej styl, ale zdaje on egzamin. Tylko geniusze kortu są w stanie zmieniać coś w swojej grze, gdy seryjnie wygrywają. To nie znaczy, że Iga takim geniuszem nie jest, ale tego typu zmiany wprowadza się w okresie między sezonami albo w przypadku dłuższej przerwy - mówi Adam Romer w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Tenis to sport, w którym wszelkie gwałtowne ruchy bardzo rzadko przynoszą zadowalający rezultat. To taka materia, gdzie zawodnika buduje się latami, a na efekty również trzeba czekać długo. Za to zepsuć coś jest bardzo łatwo - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: on ciężko trenuje, ona wygrzewa się na łodzi
To nie tak, że nie potrafi
Swego czasu podobne słowa kierowano pod adresem Agnieszki Radwańskiej. W jej przypadku jednak odnoszono się głównie do tężyzny fizycznej, bowiem Polka uchodziła za jedną z najlepiej wyszkolonych technicznie zawodniczek.
- Piotr Radwański uczulał wówczas na to, że jeśli wyśle ją na siłownię, by nabrała masy mięśniowej, pojawi się zagrożenie utraty największych atutów, w tym czucia piłki. Przenosząc to na dzisiejszą sytuację, oczywiście, że gra Igi Świątek jest dość jednostajna i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Jeżeli porównamy ją do tenisistek czeskich, te wykorzystują na korcie dużo więcej rodzajów zagrań. To wynika trochę z techniki, trochę z systemu szkolenia - podkreśla dziennikarz.
Romer kategorycznie nie zgadza się z tym, że Świątek ma braki w technice. - Cofnijmy się dwa lata wstecz i przypomnijmy sobie pojedynki deblowe Igi, gdy grała u boku Bethanie Mattek-Sands. Posługiwała się skrótami, czy wolejami. W pewnym momencie Iga wraz z trenerem Tomaszem Wiktorowskim postawiła na inny kierunek rozwoju. Zdecydowała się udoskonalić grę z głębi kortu. Trener zmienił pewne elementy, minimalnie skorygował i to przyniosło zadowalający efekt - podkreśla.
Rywalki odrobiły lekcje, ale każda ma niedoskonałości
Polka od 72 tygodni pozostaje na szczycie rankingu WTA. Przeciwniczki są szczególnie zdeterminowane, by sięgnąć po zwycięstwo w potyczce ze Świątek, gdyż nie bez powodu mówi się o zasadzie "bij mistrza". Każda tenisistka chciałaby nazywać się pogromczynią liderki listy światowej.
- Dziś Iga Świątek musi liczyć się z tym, że rywalki odrobiły pracę domową i w pewnym sensie nauczyły się jej gry. Przewaga nie jest już tak wyraźna. Według mnie kolejnym krokiem Igi i jej sztabu będzie rozbudowywanie techniki o kolejne elementy, co jednak na pewno nie stanie się w środku sezonu. Widzę pewny mankamenty w jej grze, bez dwóch zdań. Tylko powiedzmy sobie szczerze. Króluje w rankingu WTA bardzo długo. Ciągle mówimy o tym, że ktoś ma ją wyprzedzić, ale nikt tego nie robi. Każda z tych dziewczyn ma jakieś niedoskonałości. Rwanie włosów z głowy jest więc mocno na wyrost - mówi nasz rozmówca.
Już za kilka dni rozpocznie się US Open, a Świątek broni tytułu. - Nie wiem, co się stanie w Nowym Jorku. Sama Iga przyznała, że obrona tytułu wielkoszlemowego jest niezwykle stresująca. Miała okazję się o tym przekonać na własnej skórze. Dodatkowo w jednym z wywiadów powiedziała wprost, że jest zmęczona i przysłowiowo brakuje jej paliwa w baku. Na pewno potrzebowała odpoczynku. Dajmy jej szansę pokazać się w Nowym Jorku z dobrej strony. Poczekajmy, co się wydarzy i dopiero potem oceniajmy - apeluje Adam Romer.
"Wziąłbym trochę na wstrzymanie"
Dziennikarz wypowiedział się dosadnie o niektórej formie krytyki skierowanej w stronę Polki. - Mnie, człowiekowi, który od 20 lat ogląda i zajmuje się tenisem, trochę to wszystko przeszkadza. Trochę pod presją szczególnie nowej fali kibiców dyscypliny, których pojęcie o jej specyfice jest delikatnie mówiąc umiarkowane, prowadzimy zupełnie niepotrzebną dyskusję. Oczywiście zawsze można poruszać temat poprawy gry, ale w jakich obszarach my się poruszamy. Najbardziej irytują mnie specjaliści, którzy zza telewizora lub komputera chcą poprawić serwis, skrót albo inny element gry Igi. Tak się nie da - kwituje.
- Można dyskutować czysto teoretycznie, czy Iga Świątek u boku innego trenera rozwinęłaby się lepiej, czy też nie, ale to byłaby rozmowa czysto akademicka. Nie wiemy tego, bo mamy zbyt mało danych. Musimy oceniać jej współpracę z trenerem Wiktorowskim na podstawie tego, co jest teraz. Jeżeli nagle Iga zacznie seryjnie przegrywać mecze z tych samych powodów, wtedy można rozpocząć dyskusję na temat skuteczności trenera. Nie mam żadnych wątpliwości, że to doskonały fachowiec - dodaje redaktor naczelny magazynu Tenisklub.
Nasz rozmówca podkreśla, że Polka broni się wynikami. - Musimy mieć świadomość, że nikt nie jest perfekcyjny. W tenisie o porażce czasami decydują dwie, trzy piłki. To pewien truizm, który się powtarza, ale taka jest prawda. Raz jeszcze powtórzę, widzę pewne mankamenty w grze Igi, ale nie tędy droga. Wziąłbym trochę na wstrzymanie. Statystyki mogą pomagać w ocenie, ale to też nie wszystko. Koniec końców, każdego sportowca definiuje wynik. Jeżeli on jest taki, jaki jest, mówienie o kryzysie albo zatrzymaniu się w rozwoju Igi Świątek jest zdecydowanie nieuprawnione - podsumował Adam Romer.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Brutalna opinia o Polce. "Osiągnęła swoje maksimum"
- Hurkaczowi brakuje genu "zabójcy". "On już się nie zmieni"