Wszystko wskazywało na to, że Anastazja Pawluczenkowa była Rosjanką, która została zawrócona na lotnisku w Pradze i niedopuszczona do turnieju. Taki wniosek można było wyciągnąć po jej wpisie w mediach społecznościowych.
"Jak już wiecie, nie będę mogła wystąpić w Pradze w przyszłym tygodniu. Teraz przygotowuję się do serii turniejów w Stanach Zjednoczonych. Do zobaczenia w Cincinnati i na US Open" - napisała 32-latka.
Nowe światło na tę sprawę rzuca jednak portal Sport.pl. Według ich informacji to nie Pawluczenkowa, a Jewgienija Rodina została zatrzymana na lotnisku w Pradze. 34-latka miała przystąpić do turnieju WTA Praga z uwagi na specjalny ranking, bowiem do tenisa wróciła w zeszłym sezonie. Wcześniej przez trzy lata nie rywalizowała w zawodowych imprezach.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Dzieci Kardashian oszalały. Gwiazdor spełnił ich marzenie
"Wczesnym wieczorem funkcjonariusz Inspekcji Policji Zagranicznej na międzynarodowym lotnisku im. Vaclava Havla przeprowadził kontrolę pobytu osoby narodowości rosyjskiej, podczas której ustalono przyczyny zakończenia czasowego pobytu na terytorium. Wydano osobisty nakaz wyjazdu i wyznaczono jej termin na opuszczenie Republiki Czeskiej" napisała czeska policja w oświadczeniu do tej sprawy (więcej TUTAJ).
"WTA zdecydowanie potępia wojnę w Ukrainie i niedopuszczalne działania rosyjskiego rządu. (...) WTA nie podoba się jednak deportacja rosyjskiej tenisistki z Czech i jest bardzo zaniepokojona faktem, że geopolityka stała się częścią sportu" - to z kolei oświadczenie WTA po sytuacji, która miała miejsce w Pradze (więcej TUTAJ).
Ostatecznie do rywalizacji w Pradze nie przystąpiła żadna Rosjanka i Białorusinka. Po tym, jak jedna z nich została cofnięta (Rodina), pozostałe otrzymały informacje, by nie pojawiały się w Pradze, bo spotka je to samo. I z tego powodu tenisistki odpuściły sobie przyjazd do Czech.
