Estońska tenisistka wygrała sześć turniejów z cyklu WTA. Przełomem w jej karierze był 2021 rok, a szczególnie jego druga część. Anett Kontaveit goniła występ w WTA Finals i wygrała aż trzy turnieje tydzień po tygodniu.
Najpierw w rozgrywkach WTA 500 w Ostravie pokonała w finale Marię Sakkari. Potem w zawodach tej samej rankingi w Moskwie odniosła triumf w decydującym starciu nad Jekateriną Aleksandrową. Na końcu wygrała turniej WTA 250 w Kluż-Napoce po finale z Simonę Halep.
Dzięki tak fantastycznej końcówce sezonu, Kontaveit w ostatniej chwili wyprzedziła Ons Jabeur i awansowała do WTA Finals w Guadalajarze. Tam dotarła aż do finału, w którym uległa Garbine Muguruzie.
To wszystko sprawiło, że 27-letnia zawodniczka na początku 2022 roku grała jako wiceliderka światowego rankingu. Niestety to, co później się wydarzyło, było koszmarem estońskiej tenisistki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wzruszające chwile po sukcesie Djokovicia w Paryżu
Anett Kontaveit zaczęła walczyć z poważnymi problemami zdrowotnymi - głównie z plecami. Była zmuszona odpuszczać wiele tygodni rywalizacji, bo nie mogła przepracować normalnego okresu przygotowawczego. W tym roku rozegrała zaledwie czternaście spotkań, a wygrała tylko sześć z nich.
Podopieczna Torben Beltza musiała powiedzieć "stop". I tak oto w wieku 27 lat Anett Kontaveit zakończyła karierę. O swojej decyzji zawodniczka uważana przez środowisko tenisowe za bardzo ciepłą i miłą osobę poinformowała kibiców oraz fanów poprzez portale społecznościowe. To, co istotne - ćwierćfinalistka Australian Open z 2020 roku zagra na Wimbledonie, który będzie jej pożegnalnym turniejem.
"Po wizytach u lekarza, konsultacjach ze sztabem medycznym, poinformowano mnie, że mam zwyrodnienie dysku lędźwiowego. Nie pozwala mi to na pełne treningi ani ciągłą rywalizację. Nie można w tej sytuacji grać na najwyższym poziomie przy tak wysokiej konkurencji" - napisała Kontaveit.