Zaczęło się od małej, żółtej rakietki Babolat. Z tą marką współpracuje od lat Rafael Nadal, zwycięzca 22 turniejów wielkiego szlema. Rakietka Weroniki miała jeszcze różowe wstawki. To był podarunek od rodziców. Weronika miała wtedy trzy lub cztery lata i odbijała tą rakietką gąbczaste piłki. Najmocniej dostawało się ścianie pokoju.
- Ale kiedy nabyłam trochę wprawy, to najpierw oberwał żyrandol, a potem trafiłam w jakiś obraz. Nawet nie wiem czy wartościowy - opowiada nam ze śmiechem Weronika. - Rozbiło się szkło przymocowane do ram. Wtedy mama powiedziała "dość" i zabrała mnie na treningi poza dom.
- To moment z moich początków, który najlepiej pamiętam - wspomina w rozmowie z nami Weronika Ewald. - Mama zobaczyła, że tenis mi się bardzo spodobał - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy gest. Pojawiły się łzy wzruszenia
To był przełom w życiu małej dziewczynki. Z trenerami rozwijała swój talent, aż po szóstej klasie zapadła poważna decyzja: przenosiny do szkoły internetowej. - To było przypieczętowanie decyzji, że stawiam wszystko na tenis. Zrezygnowałam z normalnego trybu nauczania dla sportu. W inny sposób nie byłabym w stanie tego łączyć. Największą przyjemność sprawiają mi lekcje polskiego i angielskiego - dodaje.
Dzięki rodzicom łatwiej jej rozwijać karierę. Nie tylko sami grają amatorsko, ale przede wszystkim stać ich było na to, żeby zbudować niedaleko domu halę z kortami. Weronika szybko przeniosła tam swoje treningi. Miejsce to nazywa drugim domem. A korty chwaliła sama Iga Świątek.
- Gdyby nie rodzice, nie grałabym teraz na tym etapie - mówi wprost młoda zawodniczka. - Dzięki nim gram w tenisa. Podczas wyjazdów uczyli się ode mnie profesjonalnego tenisa. Są ogromnym wsparciem, ale potrafimy oddzielić tenis od życia rodzinnego - dodaje.
Trzy wielkie szlemy
W poniedziałek Weronika Ewald skończy 17 lat. Na koncie ma już debiut w rywalizacji seniorskiej i występ w trzech juniorskich turniejach wielkiego szlema. Najlepiej wypadła w tegorocznym Australian Open, w którym dotarła do ćwierćfinału. Na tym etapie lepsza była jej rywalka, Ranah Akua Stoiber z Wielkiej Brytanii, która wygrała 6:3, 6:3. Jednak nie ten turniej najmocniej zapadł w jej pamięci.
Zawodniczka z Tczewa najdłużej opowiada o Wimbledonie. Choć można poczuć się tam jak sto lat temu za sprawą braku reklam czy serwowanych od pierwszej edycji truskawek ze śmietaną, to nastolatce mocno to przypadło do gustu. Określa go "eleganckim" szlemem. To był jej debiut w prestiżowych rozgrywkach. Rok temu dotarła tam do drugiej rundy.
- Nie wiedziałam dotąd, jak wyglądają wielkoszlemowe zawody - opowiada. - Do dziś pamiętam wyjście na pierwszy mecz. Adrenalina skoczyła niesamowicie wysoko. Zobaczyłam ludzi na trybunach. Byli tam też Polacy. To było dla mnie nietypowe, że słyszałam polski język nie tylko ze strony mojego zespołu. Było to budujące i zaskakujące jednocześnie - dodaje z sentymentem.
Wynik z Wimbledonu poprawiła kilka miesięcy później. W US Open zaszła rundę dalej. Swój najlepszy wynik w juniorskim wielkim szlemie Polka wykręciła dopiero w Australii. To kolejny krok w karierze, w której zaskakuje na tle starszych rywalek. Dwa lata temu, kiedy miała 15 lat, wygrała mistrzostwa Polski U-18. Rok temu zadebiutowała w starciach z seniorkami. W turnieju ITF w Monastyrze dotarła do półfinału. Imponuje siłą na korcie i agresywną z grą. Zwraca też uwagę na jeszcze jeden atut.
- Mam wrażenie, że od zawsze potrafię sobie radzić w trudnych sytuacjach - podkreśla. - Na korcie jestem spokojna i błędy mnie nie stresują. Potrafię to kontrolować. Będę jednak pracować z psychologiem, który pomoże mi to jeszcze lepiej wykorzystywać - dodaje.
Spotkanie ze Świątek
Kluczową rolę psychiki w sporcie od lat propagują Iga Świątek i Naomi Osaka. Obie są inspiracjami młodej zawodniczki. Ewald podziwia Osakę za agresywną grę. Świątek za przygotowanie fizyczne. Trening liderki światowego rankingu widziała na własne oczy dwa lata temu. Wtedy Iga przyjechała do ośrodka Ewaldów w Rokitkach szlifować formę na początku sezonu.
- Spotkanie z Igą było szczególne - wyznaje Weronika. - Na początku bardzo stresowałam się spotkaniem. Potem było już lepiej, atmosfera była bardzo swobodna - dodaje.
Świątek szykowała się na Pomorzu do startu w turniejach wielkiego szlema i igrzyskach olimpijskich. - Zainspirowała mnie podejściem do treningu. Wyglądała, jakby grała najważniejszy mecz w życiu. Trenowała absolutnie na 100 procent, nie odpuszczała żadnej piłki. Jej trening nie kończył się na korcie. Przykładała też wagę do rozciągania i odnowy biologicznej. Widziałam z bliska jej determinację i to, jak przykładała się do każdego elementu - opowiada z podziwem nastolatka.
- Prowadzimy inne życie niż "normalnie" - mówi. - Gdybym nie grała w tenisa, chodziłabym do szkoły, ale jestem szczęśliwa, że wybrałam taką ścieżkę. Mogę zwiedzać świat, a turnieje nauczyły mnie, jak radzić sobie ze stresem. Nie chciałabym tego zmieniać - dodaje.
Za miesiąc Ewald planuje wystartować w pierwszym w tym sezonie turnieju seniorskim. Planuje też występ we wszystkich juniorskich szlemach. Jak dotąd nie zagrała tylko w Rolandzie Garrosie.
- W zawodowym tenisie najtrudniejsze są presja i oczekiwania. Po występach w wielkim szlemie czuję ogromną presję na turniejach w Polsce. Ale wydaje mi się, że im więcej ich gram, tym lepiej sobie z nią radzę. Presja to nieunikniony przywilej - uśmiecha się.
Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Iga Świątek poznała rywalkę. Będzie okazja do rewanżu
Udany wtorek dla polskich tenisistów. Michalski pokonał egzotycznego przeciwnika