Australijska publiczność go pokochała. Z meczu na mecz na jego spotkaniach pojawiało się coraz więcej kibiców, a trybuny były coraz głośniejsze. Przychodzili nie tylko Polacy. Wśród wyspiarzy też rozeszła się wieść, że warto zobaczyć w akcji młodego chłopaka, który wygląda jak surfer, świetnie gra w tenisa i do tego robi niezłe show.
Ten chłopak nazywa się Tomasz Berkieta, ma 16 lat i pochodzi z Warszawy. W juniorskim Australian Open 2023 dotarł aż do półfinału. To na razie największy sukces w jego karierze.
- Uważam, że mogłem wygrać ten turniej - mówi nam szczerze. - W półfinale trafiłem jednak na najtrudniejszego przeciwnika na jakiego mogłem. Amerykanin Learner Tien jest leworęczny i ma styl gry, który mi nie pasuje. A na dodatek nie byłem dobrze zregenerowany, bo po bardzo długim ćwierćfinale z Arturem Geą nie mogłem zasnąć do pierwszej w nocy - opowiada.
W Melbourne Berkieta zdobył sympatię kibiców. Po meczach wiele osób chwaliło go za świetną postawę na korcie, prosiło o zdjęcia i autografy. W Polsce nie jest jeszcze rozpoznawalną postacią, ale wszystko przed nim.
ZOBACZ WIDEO: Był w szoku. Trener Realu spełnił abstrakcyjną prośbę kibica
220 to za mało
Na co dzień Berkieta to zawodnik Legia Tenis Warszawa. Sam o sobie mówi, że pod względem zachowania na korcie bliżej mu do szalonego Nicka Kyrgiosa niż stonowanego Rogera Federera.
- Choć oczywiście mam na myśli te pozytywne cechy Kyrgiosa, a nie łamanie rakiet - śmieje się. - Lubię zabawę tenisem, nawiązywanie kontaktu z publicznością.
Australian Open chyba dlatego jest jego ulubioną wielkoszlemową imprezą, że sam ma australijski luz. Mimo młodego wieku przed kamerą nie sprawia wrażenia speszonego. Szeroko się uśmiecha, odpowiada szczerze, od czasu do czasu rzuci błyskotliwy komentarz. Jeśli uda mu się wejść do świata wielkiego tenisa, będzie ulubieńcem kibiców i mediów.
Atutów, które mogą dać mu przepustkę do tego świata, ma sporo. Jest wysoki (192 centymetry) i silny fizycznie, świetnie uderza z forhendu i serwuje. Jego rekord prędkości serwisu to 220 kilometrów na godzinę.
- Chciałbym poprawić ten wynik. Byłbym zadowolony, gdybym dołożył jeszcze 10 kilometrów. Ale dobry serwis to nie tylko szybkość piłki. Pracuję też nad jego kierunkiem i dobieraniem odpowiedniego rodzaju podania pod konkretną sytuację.
Iskierki w oczach
Siłę i sprawność młody zawodnik zawdzięcza pływaniu, które trenował, zanim na dobre zajął się tenisem. Liczenie kafelków na dnie basenu w końcu mu się znudziło. Tenisowe zajęcia były dla niego zdecydowanie ciekawsze.
Tak naprawdę tenis był jego miłością od pierwszego wejrzenia. Miłością, która pojawiła się bardzo szybko. Gdy mały Tomek miał półtora roku, mama, trenerka tenisa, przyniosła do domu rakietę
- Rodzice opowiadali, że jak tylko wziąłem ją do ręki, od razu w moich oczach pojawiły się iskierki. Potem, zamiast z pluszowym misiem, spałem w nocy z rakietą. Mogę powiedzieć, że tenis był w moim życiu od samego początku. Mam nadzieję, że będzie w nim zawsze - mówi Berkieta.
Pierwsze kroki na korcie stawiał właśnie pod okiem mamy. Wspomina, że bez niej nie byłby tu, gdzie jest, że to ona miała największy wpływ na jego karierę i tak już pewnie zostanie.
Dziś Magdalena Sawicka nadal trenuje syna, który jest od dwóch lat objęty programem Lexus Tennis Talents by Legia. Współpracuje także z Kimem Tiilikainenem, który doprowadził Jerzego Janowicza do półfinału Wimbledonu, a także Tomaszem Moczkiem, sparingpartnerem Igi Świątek. Każda z tych osób odpowiada za poszczególne elementy gry Tomka. Jeździ też na treningi do Akademii Rafaela Nadala na Majorkę.
- Jak do niej trafiłem? W juniorskich turniejach praktycznie od zawsze rywalizowałem z Hiszpanem Martinem Landaluce. Jego trener powiedział w akademii Nadala, że jestem dobry i powinni mnie wziąć. Oni przyznali, że mieli na mnie oko, ale jeszcze się nie zdecydowali. Po tamtej rekomendacji zaprosili mnie na próbny tydzień. Spodobałem się i od tego czasu przyjeżdżamy tam, kiedy chcemy - wyjaśnia.
Pod wodą oczyszcza głowę
Przy okazji najbliższej wyprawy na Majorkę Berkieta chciałby nie tylko podnieść swoje tenisowe umiejętności, ale i ponurkować. Nurkowanie to pasja, którą zaszczepili w nim rodzice. Na razie schodził głęboko pod wodę tylko w Egipcie, ale chciałby zobaczyć z tej perspektywy więcej miejsc.
- Tym, co mnie w nurkowaniu kręci, jest cisza i spokój. Pod wodą zapominam o całym świecie. Całkowicie oczyszczam umysł. Nie myślę o tym, co robię i gdzie jestem.
Innym sposobem na uspokojenie i wyciszenie jest dla niego słuchanie muzyki. Lubi tą filmową, na przykład utwory Hansa Zimmera, ale też hip hop czy rocka. Z gier komputerowych interesuje go tylko jedna - Formuła 1.
Bardziej od elektronicznej rozrywki lubi książki. To łączy go z wielką gwiazdą polskiego sportu Igą Świątek. Liderka tenisowego rankingu WTA ostatnio wystartowała nawet z akcją "Czytaj z Igą", w której zachęca do przeczytania przynajmniej 12 książek w roku.
- Dla mnie 12 książek na rok to trochę mało - przyznaje Berkieta. Najbardziej lubi czytać thrillery medyczne i kryminały, na przykład te autorstwa Dana Browna.
Po Australian Open Berkieta jest 15. w światowym rankingu juniorów. Do końca sezonu chciałby wygrać co najmniej jednego juniorskiego Wielkiego Szlema i znaleźć się co najmniej na 500. miejscu seniorskiego rankingu. Pierwszy punkt już ma - zdobył go w sierpniu ubiegłego roku w turnieju Talex Open w Poznaniu.
Grzegorz Wojnarowski, dziennikarz WP SportoweFakty