Iga Świątek ma już na swoim koncie trzy zwycięstwa w turniejach wielkoszlemowych i wierzymy, że jako pierwsza Polka w historii, dotrze do finału australijskiej imprezy.
W pierwszej rundzie nasza rodaczka spotka się z Niemką Jule Niemeier. Wydaje się, że losowanie turniejowej drabinki mogło się dla niej ułożyć lepiej. Z drugiej strony, początek sezonu może obfitować w niecodzienne wydarzenia, stąd od początku trzeba się skupiać tylko na kolejnym meczu, co podkreśla Bartosz Ignacik, komentator Canal+ Sport.
- W początkowej fazie sezonu nie zwracałbym uwagi na drabinkę turniejową. Wiadomo, że większość kibiców tenisa pamięta mecz IV rundy US Open, kiedy Iga Świątek mierzyła się z Jule Niemeier, miała kłopoty, ale ostatecznie wygrała. Poza tym Niemka nie jest obecnie w tej samej dyspozycji, co na przełomie sierpnia i września. Dalej nie mamy co patrzeć, bo trzeba podążać za Igą Świątek, która mówi, że skupia się tylko na kolejnym meczu. W tym momencie musimy spoglądać na pierwsze spotkanie. Na początku roku takie myślenie jest jeszcze bardziej właściwe niż w późniejszej części rozgrywek - twierdzi Bartosz Ignacik.
Na razie nie zachwyca
Niemeier to obecnie 68. zawodniczka rankingu WTA. Niemiecka tenisistka nie zaczęła tego sezonu zbyt dobrze. W United Cup przegrała dwa mecze, a później w Adelajdzie nie zdołała pokonać Karoliny Pliskovej. Bilans 0-3 i to bez wygranego seta nie wygląda zbyt dobrze. Wydaje się, że nie trzeba obawiać się tego pojedynku.
ZOBACZ WIDEO: Pamiętasz serbską gwiazdę?! 35-latka zachwyca urodą
Iga Świątek z kolei ma za sobą już cztery spotkania, wszystkie w ramach United Cup. Trzy razy pokonywała rywalki, a na koniec przegrała dość wyraźnie z Jessicą Pegulą. Jak podkreśla Ignacik, porażka z Pegulą wcale nie musi być większym zmartwieniem przed Australian Open.
- Iga jest oczywiście fenomenalnie przygotowana pod względem fizycznym. To widać po jej sposobie poruszania się po korcie. Nie przywiązywałbym większej wagi do porażki z Jessicą Pegulą w Sydney - uważa ekspert. - Polacy musieli zmieniać lokalizację, a Amerykanie byli cały czas w tym mieście i wcześniej rozegrali tam kilka meczów. Natomiast był to pewien moment, który uświadamia Idze, jej sztabowi oraz kibicom, że przed nią sezon, w którym nie będzie tak łatwo jak w poprzednim. W końcu zawsze obrona punktów rankingowych jest zdecydowanie trudniejsza - ocenia nasz rozmówca.
Szwajcarka będzie piekielnie groźna
Pegula jest obecnie na 3. miejscu w rankingu WTA, ale Idze Świątek wyrosła inna poważna przeciwniczka. To Szwajcarka Belinda Bencić sklasyfikowana obecnie na 13. pozycji w rankingu. 25-letnia zawodniczka od początku sezonu znajduje się w wysokiej formie, co potwierdziła wygrywając turniej w Adelajdzie. W finale toczyła bój z Darią Kasatkiną i straciła zaledwie dwa gemy. Bencić ma już też za sobą jeden mecz ze Świątek w tym roku. Podczas United Cup przegrała 3:6, 6:7 (3), ale postawiła mocny opór.
- Jestem zachwycony grą Belindy Bencić na początku sezonu. W United Cup przegrała co prawda z Igą, ale myślę, że będzie jej najgroźniejszą rywalką przynajmniej podczas Australian Open. Fantastyczną pracę ze Szwajcarką wykonuje jej nowy trener Dmitrij Tursunow. W dalszym ciągu groźna będzie Francuzka Caroline Garcia, która wygrała ubiegłoroczny WTA Finals. Wiele może też zdziałać Aryna Sabalenka, która zdaje sobie sprawę, że wciąż nie ma wielkiego sukcesu na koncie w turnieju wielkoszlemowym - mówi Ignacik.
Nasz rozmówca zwraca uwagę, że być może przyszedł moment, w którym Bencić zagra na wysokim poziomie w turnieju wielkoszlemowym. Dotychczas barierę ćwierćfinału osiągała tylko w US Open, gdzie dwa razy dotarła do tej fazy rozgrywek i raz do półfinału. W Australian Open z kolei jej najlepszy wynik to czwarta runda w 2016 roku. Szwajcarka rozpocznie tegoroczną rywalizację w Melbourne od pojedynku z Bułgarką Wiktorią Tomową. Bencić znalazła się w czwartej ćwiartce drabinki i ewentualnie może się spotkać ze Świątek w finale.
- Można traktować Bencić jako czarnego konia. W szerokiej czołówce jest od bowiem od kilku lat, ale w turniejach wielkoszlemowych w Australii nigdy nie zachwycała. Szanujemy ją za złoto olimpijskie, za wybitne występy w zmaganiach drużynowych i teraz pewnie przychodzi moment, kiedy może zajść daleko w Wielkim Szlemie. Dmitrij Tursunow wprowadził na czołowe pozycje w rankingu Anett Kontaveit i może pomóc także Belindzie Bencić osiągnąć wielki sukces - dodaje Ignacik.
Podbiła USA, a teraz czas na Australię
Świątek będzie miała w Australian Open kilka groźnych rywalek, ale nie zmienia to faktu, że to wciąż ją trzeba upatrywać w roli największej faworytki do triumfu w całym turnieju. We wrześniu Polka była w stanie dostosować się do szybkich kortów w Nowym Jorku i wygrała US Open.
Jeśli chodzi o Australian Open, to najlepszy wynik osiągnęła rok temu, gdzie dotarła do półfinału, w którym wyraźnie przegrała z Danielle Collins. Teraz jest szansa jeszcze na coś więcej.
- Iga przebywa w Australii od końca grudnia. Myślę, że te korty są nieco szybsze niż w Nowym Jorku, ale Polce nie musi to przeszkadzać. Iga na pewno się już dostosowała do tych warunków - kończy Ignacik.
Pierwszy mecz Igi Świątek w Australian Open już w poniedziałek, 16 stycznia. Początek starcia z Jule Niemeier około godz. 9:00.
Dawid Franek, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Niespodzianka w Auckland. Francuski weteran z tytułem po 4,5 roku