[b]
Jakub Fordon, WP SportoweFakty: W którym momencie sezonu podjęłaś decyzję o zakończeniu kariery?[/b]
Paula Kania-Choduń, była tenisistka: Ta myśl kiełkowała mi w głowie tak od roku. Byłam świadoma tego, że jednak ten ranking nie jest taki, jaki bym sobie życzyła. Nie dał mi on występu w Wielkim Szlemie, więc dałam sobie jeszcze ten ostatni rok, żeby zrobić emeryturę z WTA, czyli musiałam zagrać dokładnie chyba pięć turniejów, żeby móc wziąć pieniądze, które zebrałam wcześniej na turniejach. Dojrzewało to we mnie od roku, ale to zrobienie emerytury i danie sobie roku, żeby spróbować załapać się jeszcze do szlema to już była taka ostatnia próba.
Czy ranking był głównym powodem do podjęcia takiej decyzji?
Głównie to był ranking i właśnie brak tych szlemów, moim zdaniem gra w nich jest wyznacznikiem tego, czy po prostu jesteś dobrym, profesjonalnym zawodnikiem. Jeżeli cię tam nie ma, to nie jest to aż tak do końca pewne. Z drugiej strony pieniądze, są też wyznacznikiem, w sumie nawet je bym dała jako numer jeden. W pewnym wieku już nie grasz dla idei, dlatego że jesteś zmotywowany i chcesz osiągać sukcesy. Robisz to też po to, aby zabezpieczyć w jakiś sposób swoją przyszłość. Siłą rzeczy - nie grasz szlemów, nie ma pieniędzy zadowalających, więc wydaje mi się, że to było mocno połączone ze sobą.
Była to najtrudniejsza decyzja w życiu?
Myślę, że chyba nie. Tak jak powiedziałam wcześniej to we mnie dojrzewało powoli. Może gdybyśmy taką rozmowę przeprowadzili parę lat temu to na pewno to byłby dramat. Ale czułam, że to nadchodzi. Młodsza nie będę, więc w sumie była to zgodna decyzja w dobrym czasie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
Ktoś przekonywał, abyś wstrzymała się z tą decyzją?
Chyba nie. Raczej każdy rozumiał, że tego czasu było na tyle dużo, żeby się jeszcze sprawdzić w turniejach, że chyba nikt nawet nie próbował.
Ciągłe podróże były największym minusem tenisowego życia?
Nie były na pewno największym minusem. Powiedziałabym, że jednak moje radzenie sobie z porażką. Do tego dnia nie opanowałam jeszcze tego na tyle dobrze, żeby mnie to nie dotykało tak mocno, bym odczuwała to, jako małe tragedie. Jest to połączone z ambicją i chęcią wygrywania, a w tenisie w sumie przegrywasz co tydzień. Były podróże, zmęczenie, ale dołowanie siebie samej było chyba najcięższe z tego wszystkiego.
Wspominałaś o łzach, smutku, rozczarowaniu. Co było największym ciosem podczas kariery?
Moje oczekiwania po powrocie po kontuzji. To było naprawdę spore zderzenie z rzeczywistością, bo historie, które zawsze się słyszy są super, zawsze dobrze się kończą, prawie się otarł o śmierć i później odnosi największe sukcesy. To jest dosłownie tylko czubek góry lodowej, ponieważ moim zdaniem i z tego co też rozmawiam z innymi zawodnikami, to 90 procent tych przypadków kontuzji kończy się tym, że ludzie kończą kariery. Ja tego nie wiedziałam. Wydawało mi się, że będzie super kolorowo, że będę zmotywowana i wyjdę jako nowa ja, wejdę na turnieje i wszystkie wygram.
Jednak to było spore zderzenie z rzeczywistością, że gdzieś tam ta ręka raz że nie wytrzymuje po kontuzji, a poza tym to jednak rok bez grania w tenisa. To nie jest tak, że wychodzisz i po dwóch miesiącach jesteś z powrotem na tych samych torach. To jest kwestia bardziej lat niż miesięcy. To było takie najcięższe, musiało minąć bardzo dużo czasu, żebym zrozumiała, że w sumie to jednak miałam farta, że mogłam jeszcze grać. Miałam olbrzymie oczekiwania, a nie wyszło tak jakbym chciała.
A jeżeli chodzi o drugą stronę medalu, co było największym sukcesem?
Kurcze, nie wiem. W ogóle tak jak myślę o swojej karierze jako o całokształcie wydaje mi się, że to już był sukces. Szczególnie patrząc na to, że jestem dziewczyną z Sosnowca, gdzie nikt nigdy wcześniej nie grał w tenisa. Moja mama była profesjonalnym sportowcem, ale jednak miało to niewiele wspólnego z grą w tenisa. Stąd wydaje mi się, że wszystko to co osiągnęłam, chyba nie nie mogę wskazać takiego jednego turnieju, który byłby sukcesem.
Czego najbardziej żałujesz w swojej karierze?
Takiego pytania się nie spodziewałam (śmiech). Chyba czegoś takiego nie ma. Wydaje mi się, że w obecnym momencie zrobiłabym inaczej niektóre rzeczy, ale w przeszłości wydawało mi się, że to były najlepsze decyzje, które mogłam podjąć. Wtedy były zgodne z tym co czułam i co chciałam, więc chyba nie mam czegoś, co bym żałowała.
Za tobą wiele deblowych spotkań, była jakaś partnerka, z którą grało ci się najlepiej?
Tak, z Marią Irigoyen. To była moja najlepsza partnerka przez te wszystkie lata, ponieważ tez dużo spędzałyśmy czasu poza kortem, nie łączyły nas tylko stricte tenisowe stosunki. To się też rzadko zdarza, bo jakby zgrywać się na korcie to jedno, a zgrywać się poza nim to drugie. Ona pokazała mi, że można czerpać trochę więcej z tego tenisa niż tylko skupiać się na pracy, zdrowym odżywaniu i trenowaniu. Czasami można też wyjść z przyjaciółmi, pokazała mi właśnie trochę tego argentyńskiego luzu, którego mi brakowało i właśnie nią bym chyba zaliczyła jako taki numer jeden.
Jakie masz dalsze plany?
Otwieramy sale weselną, taki jest plan mój i męża. Jesteśmy na ostatniej prostej, aby dostać pozwolenie na budowę i mam nadzieję, że w przyszłym roku już ruszymy z "kopyta". To jest plan na najbliższą przyszłość.
Czy będziesz brała udział w pokazowych turniejach bądź grała w Lotto Superlidze?
Jeżeli mnie będą chcieli to pewnie! Rozstaje się z tenisem, ale nie tak, że wyrzucam wszystkie rakiety do kosza, na co kiedyś ogólnie miałam chęć, naprawdę dużą, żeby to zrobić. Teraz rozstaje się w takich przyjaznych warunkach i raczej będę grać, trzymać rakietę. Postaram się zagrać ligę niemiecką, jeżeli w Polsce będą mnie chcieli to tak samo. Dalej lubię grać w tenisa tylko już nie lubię trenować profesjonalnie, bo jest to bardzo ciężkie.
Iga Świątek po fenomenalnym sezonie jest liderką. Czy Twoim zdaniem na długo pozostanie ona pierwszą rakietą świata?
Mam nadzieję, że tak! Mocno trzymam za nią kciuki!
Przeczytaj także:
Te mecze będziemy wspominać latami. Na liście aż troje Polaków
19-latek mimo młodego wieku sięgnął szczytu. W 2022 roku młodzież objawiła swój potencjał