W sobotę Iga Świątek rozbiła w finale Roland Garros 2022 Amerykankę Coco Gauff 6:1, 6:3 i po raz drugi w karierze sięgnęła po tytuł paryskiego turnieju Wielkiego Szlema. Przedłużyła też swoją niesamowitą serię kolejnych wygranych meczów do 35, co jest najlepszym wynikiem w kobiecym tenisie w XXI wieku.
Poszła jak po swoje
Zachwytów nad 21-latką z Raszyna nie ma końca, a Matkowski nie jest tu wyjątkiem. Finalista US Open 2011 w grze podwójnej mówi, że Świątek już teraz jest jedną z ikon polskiego sportu, a jej zwycięstwo w finale nazywa bezapelacyjnym.
- Wydawało się, że Gauff ma narzędzia, żeby postawić się Idze. Można było rozważać scenariusz, w którym Amerykanka wchodzi na kort i z młodzieńczą fantazją "strzela" po narożnikach, Iga się peszy, denerwuje i mamy wyrównany mecz. Nic takiego nie miało miejsca. Świątek zagrała w swoim stylu, agresywnie, z pełną kontrolą nad swoimi uderzeniami. Dobitnie pokazała, kto jest numerem jeden w kobiecym tenisie i dlaczego od tylu meczów jest niepokonana - komentuje członek duetu "Frytka i Matka" (Mariusz Fyrstenberg/ Marcin Matkowski), który przez wiele lat był jednym z najlepszych debli na świecie.
ZOBACZ WIDEO: Legenda polskiego kolarstwa przestrzega przed Rosjanami! "Będzie wielka tragedia"
Matkowski dodaje, że po pierwszym secie był już spokojny o losy finału. Spodziewał się, że set numer dwa może być trochę trudniejszy, ale Świątek i tak sobie poradzi. A nawet jeśli nie, pokaże swoje znakomite przygotowanie fizyczne i zwycięży w trzech setach.
W całym spotkaniu obawy o zwycięstwo można było mieć tylko przez chwilę - gdy na początku drugiego seta Gauff przełamała Świątek i wyszła na prowadzenie 2:0. Matkowski takich obaw nie miał. - Takie prowadzenie jeszcze o niczym nie świadczy. Jeśli Gauff dłużej pozostawałaby na prowadzeniu, można by się niepokoić. Jednak ona nie była w stanie utrzymać się na fali. Od wyniku 2:0 wygrała jeszcze tylko jednego gema, a Iga sześć, więc tak naprawdę obraz gry przez cały mecz wyglądał tak samo, z jedną małą przerwą.
Iga i cała reszta
Wielokrotny reprezentant Polski w Pucharze Davisa uważa, że Świątek gra teraz w innej lidze, niż wszystkie pozostałe zawodniczki w cyklu WTA.
- To nie przypadek, że Iga w każdym meczu traci tylko kilka gemów, że nie przegrała od 35 spotkań. Obserwujemy niespotykaną sytuację, która oczywiście nie będzie trwała w nieskończoność. Jednak oceniając po tym, jak dobrze gra Polka i jaka jest pewna siebie, można się spodziewać, że na przerwanie jej serii jeszcze trochę poczekamy.
W ocenie naszego rozmówcy sytuacja nie powinna się zmienić po tym, jak tenisiści i tenisistki zejdą z kortów ziemnych i wejdą na trawiaste, co stanie się zaraz po Roland Garros 2022.
- Trawa zawsze wyrównuje poziom. Na tej nawierzchni różnica pomiędzy Igą a resztą stawki będzie prawdopodobnie mniejsza, ale wciąż to ona będzie faworytką do wygrania Wimbledonu. Już nie tak wyraźną, jak przed turniejem w Paryżu, ale moim zdaniem ona ma teraz taką pewność siebie, że nawierzchnia nie jest dla niej istotna. Czy to będzie mączka, trawa, lód czy żużel, i tak będzie wygrywać.
Pod względem umiejętności i stylu gry Świątek przypomina Matkowskiemu Justine Henin, gwiazdę kobiecego tenisa w pierwszej dekadzie XXI wieku, zdobywczynię siedmiu wielkoszlemowych tytułów.
- Tak jak Belgijka Iga gra mocny top spin, jest agresywna i bezkompromisowa. Henin bardziej urozmaicała grę, częściej grała slajsa, chodziła do siatki, Świątek na razie tego nie potrzebuje, żeby zwyciężać. Może być jednak tak, że kiedy inne zawodniczki znajdą na nią sposób, ona ewoluuje i stanie się wszechstronniejsza. Sama przyznaje, że może robić pewne rzeczy lepiej, a to zła wiadomość dla całej reszty stawki. Jeśli Polka zrobi postępy, będzie jeszcze trudniejsza do pokonania.
Sława Ukrainie
Były znakomity deblista chwali Świątek nie tylko za rewelacyjną grę w tenisa, ale też za niezwykłą, jak na 21-latkę, dojrzałość. Dowodem na nią jest konsekwentne wsparcie dla Ukrainy. Od końca lutego po każdym wygranym turnieju w swoich przemowach Polka podkreśla, że pamięta o Ukraińcach i przypomina, że nasi sąsiedzi wciąż zmagają się z haniebną rosyjską agresją.
- Bardzo dobrze, że to robi. A że tylko ona? Nie świadczy to najlepiej o innych tenisowych gwiazdach. Moim zdaniem, również władze światowego tenisa mogłyby robić zdecydowanie więcej, żeby wspierać Ukrainę. Cóż, najwyraźniej my Polacy podchodzimy do sprawy inaczej, niż ludzie z zachodu Europy.
"Lewy" królem, Świątek królową
W sobotnim finale Rolanda Garrosa Świątek oklaskiwał z trybun Robert Lewandowski. Gwiazdor piłkarskiej reprezentacji Polski przyleciał do Paryża specjalnie ze zgrupowania kadry, a po meczu serdecznie wyściskał tenisistkę. Bez wątpienia było to spotkanie dwóch największych gwiazd polskiego sportu. Pytanie, kto tu jest numerem 1, a kto numerem 2?
- Oboje są ikonami polskiego sportu, jednak Robert ma dłuższy staż. Dlatego to jemu dałbym palmę pierwszeństwa - mówi Matkowski. Jeśli jednak Lewandowski jest królem polskiego sportu, to Igę trzeba nazwać królową. Pod względem popularności już przebija wszystkie nasze sportsmenki, a przecież dopiero zaczyna karierę.
Czytaj także:
Wiedziałeś o tym?! W trakcie gratulacji dla Świątek Lewandowski się wygadał
Iga Świątek znów to zrobiła. Dostała puchar, zajrzała do środka i...