Zdrowy Badowski groźny dla najlepszych w superlidze i Lidze Mistrzów

Materiały prasowe / PZTS / Na zdjęciu: Marek Badowski (po prawej)
Materiały prasowe / PZTS / Na zdjęciu: Marek Badowski (po prawej)

Mistrzostwo kraju drużynowo i w mikście, srebro w Pucharze Europy, brąz w singlu IMP. To był dobry rok dla Marka Badowskiego. A już wkrótce kolejne wyzwania, a pierwszym walka o podium w Lidze Mistrzów.

Redakcja PZTS: W wieku 21 lat zostałeś kapitanem drużyny Dartomu Bogorii Grodzisk Mazowiecki. Na czym polega ta funkcja w tenisie stołowym?

Marek Badowski: Po okresie występów w klubach Lotto Superligi z Bydgoszczy i Gdańska, w 2018 roku dołączyłem do Dartomu Bogorii. Byłem jedynym Polakiem w seniorskim składzie, który tworzyli zagraniczni zawodnicy: Grek Panagiotis Gionis, Czech Pavel Sirucek, Japończyk Kaii Konishi. Był też Miłosz Redzimski, ale miał dopiero 12 lat i zaczynał przygodę w lidze. Trener Tomasz Redzimski zdecydował, że będę kapitanem, jednak to zupełnie inna funkcja niż w sportach drużynowych. Nie ma co porównywać np. z piłką nożną. Gramy jako zespół, lecz oddzielnie walczymy o punkty dla niego. Dlatego przy stole nie ma jednego dowodzącego.

Walki, zaangażowania, a czasem i poświęcenia nie można odmówić kapitanowi Badowskiemu...

Jestem typem zawodnika-wojownika, który powalczy o każdą piłkę. Zawsze staram się zagrać najlepiej jak potrafię. A przy tym pokrzyczę, pogestykuluję, pobiegam w polu gry. No, cóż taki jestem i się nie zmienię. Oczywiście, jak trzeba to porozmawiam z kolegami, choć to raczej należy do obecnego trenera Pawła Fertikowskiego.

Jaki był dla Ciebie poprzedni rok, zakończony m.in. złotem w superlidze i srebrem w Pucharze Europy.

Bardzo dobry, bo wreszcie zdrowie mi dopisywało. Cieszę się, że mogłem regularnie trenować i rywalizować oraz ustabilizowałem formę na satysfakcjonującym poziomie. Jestem zadowolony ze startu w indywidualnych mistrzostwach Polski, bowiem po raz pierwszy sięgnąłem po złoty medal. Zwyciężyliśmy razem z Natalią Bajor w mikście. Wcześniej przegrałem kilka finałów w różnych konkurencjach. Sukcesem, choć i pewnym niedosytem jest srebro w Pucharze Europy po pięciu pojedynkach zakończonych wynikami 2:3 z Dekorglassem Działdowo. Pierwsze miejsce było naszym celem i marzeniem. Więcej oczekiwałem też, mimo triumfu w grze mieszanej, po MP w Gdańsku. Uważam, że w tamtej dyspozycji powinienem powalczyć o tytuł, byłem w stanie pokonać każdego, a tymczasem zatrzymałem się na półfinale. Maciek Kubik zagrał dobrze i mądrze, a mnie zabrakło nieco "prądu". Tego spotkania bardzo mi szkoda.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wystarczyło jedno zdjęcie. Polska gwiazda rozgrzała do czerwoności

Mecz i pojedynek do zapamiętania na dłużej?

Z pewnością taką grą było spotkanie z Jakubem Dyjasem z Dekorglassem. Pokazałem tenis stołowy na wysokim poziomie, a dodatkowym i ważnym czynnikiem był termin omawianego pojedynku, a więc tuż przed mistrzostwami kraju. Byłem w mega gazie… Z Kubą od lat się znamy i przyjaźnimy, mnóstwo razem trenowaliśmy, ale czy sportowo wiemy o sobie wszystko? Ciężko powiedzieć, podchodząc do stołu skupiam się na pracy do wykonania. Jeśli chodzi o wybór całego spotkania, stawiam na finał Lotto Superligi w Szeligach koło Warszawy. Przegrywaliśmy z Dekorglassem 0:2, by zwyciężyć 3:2. Niesamowita potyczka w świetnej atmosferze w hali będącej studiem nagraniowym. Taki mecz to materiał na dobry film.

Zawodnicy dzielą się na dwie grupy: pamiętających szczegóły nawet dawnych gier i tych, którzy nie "magazynują" takich obrazów.

Zdecydowanie jestem w tej drugiej, mimo że bardzo ważne mecze zostają na długo i mógłbym "powycinać" istotne fragmenty. Ale generalnie nie mam w głowie akcji z każdej gry ligowej. Mogę do nich wrócić, ale na podstawie materiału i analizy wideo.

Analiza będzie konieczna już wkrótce przed ćwierćfinałowym dwumeczem Ligi Mistrzów z Solex-Consult Wiener Neustadt.

Znam austriacki zespół, wiem, że o jego sile decydują Irańczyk Amirreza Abbasi oraz Chorwaci Frane Kojić i Ivor Ban. Z Azjatą spotkałem się w Lotto Superlidze, bowiem występował w barwach klubu z Jarosławia, zaś z Kojiciem i Banem rywalizowałem na międzynarodowych zgrupowaniach organizowanych w ich kraju.

Z Abbasim poniosłeś porażkę, więc będzie okazja do rewanżu. Na czym polega trudność grania z tym rywalem?

Ma nietypowy styl, bardziej związany z kobiecym niż męskim tenisem stołowym. Chodzi o długi czop, o kombi atak itd. Po prostu gra na dobrym poziomie. Piłki lecące od niego są zupełnie inne. Trzeba potrenować z takimi tenisistami stołowymi, przyzwyczaić się i potrafić dostosować. Od dłuższego czasu nie miałem po drugiej stronie siatki kogoś takiego. Przychodzi mi do głowy tylko Luka Mladenovic z Luksemburga.

Paweł Fertikowski zapowiadał, że prawdopodobnie będzie musiał wcielić się na treningach w rol ę Abbasiego.

I tak się stało, nasz trener założył czopa i stara się imitować poczynania Amirrezy.

Pokonanie irańskiego pingpongisty powinno być kluczem do awansu do turnieju finałowego Champions League?

Nie, nie, aż tak to nie. Nie koncentrujemy się wyłącznie na osobie reprezentanta Iranu. Dobrymi zawodnikami są wspomniani Kojić i Ban. Austriacki zespół bez Austriaka, ale to wyrównany i groźny tercet bez wyraźnego lidera i tym bardziej gwiazdy. Nie ma też ich super wysoko w rankingu światowym. Nikogo nie zlekceważymy, zdając sobie także sprawę z naszej siły. Dartom Bogoria dysponuje także silną i równą drużyną. Jestem optymistycznie nastawiony do walki o historyczny półfinał w Lidze Mistrzów. Tym bardziej że teraz cztery najlepsze kluby spotkają się w Saarbruecken.

Siódmy sezon grasz w barwach grodziskich "Gladiatorów". Pokusisz się o stwierdzenie, że tutaj zakończysz karierę?

Mam 27 lat i nie wiem, jak potoczy się moja kariera klubowa. Kontrakt mam do tego sezonu, zobaczymy co się wydarzy. Póki co nie mam podpisanej umowy z żadnym klubem na kolejne rozgrywki superligi. Ale jest jeszcze dużo czasu, więc być może zostanę Dartomie Bogorii na kolejne lata.

Zgodnie z przepisami można łączyć grę z innymi ligami europejskimi?

Skorzystałem z tej możliwości i występuję w hiszpańskiej superlidze. Ale latam na południe kontynentu tylko wtedy, jeśli pozwala na to terminarz Dartomu Bogorii. Jak na razie sportowo układa mi się dobrze, wygrałem m.in. z Ukraińcem Jarosławem Żmudenką z Villi Verde Olesno i Senegalczykiem Ibrahimą Diaw z Zooleszcz Gwiazdy Bydgoszcz. Na Ibizie spotkałem się z Tomkiem Lewandowskim, który przez wiele sezonów występował w superlidze, a dziś jest w pierwszoligowej Polonii Kielce. Przegrałem tylko z Tajwańczykiem Chih-Weiem z KTS Gliwice.

Największe niespodzianki w polskiej superlidze?

Nie spodziewałem się, że Gdańsk będzie tak dużo punktował, zwłaszcza na początku sezonu. Bydgoszczanie zaczęli fatalnie, ale potrafili się odbić i są w czołówce. Villa Verde Olesno? Dla mnie ich drugie miejsce nie jest zaskoczeniem. Skład, jaki zbudowali był gwarantem wysokiej lokaty. Wiele zależeć będzie od Japończyka Matsushity, mogą włączyć się do walki o medal.

Komentarze (0)