Olga Charłan to jedna z najlepszych zawodniczek nie tylko w swoim kraju, ale i na świecie. Medale przywoziła z igrzysk w Rio, Londynie i Pekinie. Gdy wybuchła wojna w Ukrainie, przebywała akurat we Włoszech.
- Przez tydzień, gdy byłam w Bolonii, w ogóle nie wychodziłam na zewnątrz. Po prostu siedziałam zamknięta w domu, patrzyłam na wiadomości - przyznała na łamach ua.tribuna.com.
31-letnia szablistka dopiero teraz poznała, jak naprawdę wygląda, działa i co to znaczy propaganda.
ZOBACZ WIDEO: Poruszające sceny z kijowskiego metra. Ukraińców odwiedził mer miasta
- Napisała do mnie tylko jedna znajoma z Rosji. Reszta nic. Czemu? Bo mówisz im, że coś jest białe, a oni mówią, że to jest czarne. I wtedy twoja głowa zaczyna eksplodować. Zadajesz sobie pytanie jak to się dzieje - wyjaśniła.
Ukrainka przyznała, że była zalewana informacjami z Rosji. Przestała w mediach społecznościowych obserwować ludzi, którzy wypisywali bzdury na temat wojny, którą rozpoczął Władimir Putin. - Kiedy próbowałam tłumaczyć jak wygląda to naprawdę, byłam ignorowana albo dostawałam odpowiedzi, że to "twoja prawda" - tłumaczyła.
W jej opinii wszystkie te bzdury są powtarzane jak przez kserokopiarkę. Ma jednocześnie apel do zaślepionych Rosjan, żeby ci... "włączyli mózgi".
- Wciąż nie rozumiem, jak mogą żyć w takiej skorupie, aż tak bardzo nie widzieć prawdy albo udawać, że ona nie istnieje - stwierdziła. - To w ogóle jest jakiś surrealizm.
Zobacz także:
"Nie mogą nas pokonać". Co za słowa olimpijki z Ukrainy!
Rosjanie dzwonią do reprezentanta Polski i proszą o to