Mam kilka powodów do zadowolenia - wywiad z Bogdanem Bliźniakiem po gali Champions Fight Night

Bogdan Bliźniak to organizator gali Champions Fight Night, która 21 czerwca odbyła się w Kościerzynie. W wywiadzie porusza on kwestie dotyczące wydarzenia oraz zdradza kulisy powstania swego klubu.

W tym artykule dowiesz się o:

Gala w Kościerzynie została zorganizowana z okazji 20-lecia istnienia klubu GKS Champion. Podczas niej kibice obejrzeli walki w formule K-1 i MMA. 
Waldemar Ossowski: Jak w pana opinii wypadła gala w Kościerzynie?

Bogdan Bliźniak: Moim zdaniem mam kilka powodów do zadowolenia. Wszystkie planowane pojedynki odbyły się, miałem nawet o jedną walkę więcej w MMA. Sprzedaż biletów została zakończona dwa dni przed galą, świadczy to o dużym zainteresowaniu tym sportem. Władze miasta były zadowolone z tak przygotowanej imprezy i mam zielone światełko na zorganizowanie następnej gali. Wszystkie pojedynki moich wychowanków zostały wygrane, po dobrych walkach, jest to jakaś część tego co mnie cieszy i mam powody do zadowolenia. Natomiast jestem też w stosunku do siebie bardzo krytyczny i było dużo rzeczy niewidocznych na zewnątrz dla kibica, które w przyszłości będę musiał poprawić, możliwe że na następnej gali. Jednak cieszą mnie dobre recenzje i opinie ludzi z branży jak i spoza niej.
[ad=rectangle]

GKS Champion to pańskie dzieło. Jakie więc były początki klubu, który liczy już 20 lat?

- Pamiętam, jakby to było dzisiaj. Trochę zadecydował przypadek, ale jak to w życiu bywa, przypadki rządzą naszym życiem. W 1994 roku postanowiłem odejść ze Stoczniowca, gdyż kilka rzeczy mi tam nie pasowało, przede wszystkim w Stoczniowcu zawodnicy specjalizowali się w formule semi-contact i light-contact. W moim wcześniejszym klubie Orion Kraków trenowałem formułę Full-Contact oraz boks. Grupa zaawansowana w Stoczniowcu była hermetycznie zamknięta, a ludzie z zewnątrz nie byli mile widziani. Nowe osoby, nawet jeżeli coś sobą prezentowały, to i tak były odsyłane do grupy początkującej. Po odejściu ze Stoczniowca otworzyłem swój Klub i od razu w pierwszym roku zostaliśmy najlepszym klubem w Trójmieście, a było ich w tym czasie pięć. Otwierając GKS byłem już instruktorem, prowadziłem zajęcia w pododdziale antyterrorystycznym, w firmach ochroniarskich oraz miałem treningi prywatne. Otwierając GKS Champion założyłem od razu dwie sekcje ju-jitsu i kickboxingu, nie martwiłem się o frekwencje, gdyż na pierwszych zajęciach z ju-Jitsu miałem około 100 dzieciaków.

W Kościerzynie zwycięstwa odniosły gwiazdy pana klubu - Jarosław Daschke i Kamila Bałanda. Jakie są ich następne plany?

- Kamila dostała propozycje zawalczenia na jednej z największych gal w Europie, organizatorzy są w trakcie szukania dla niej przeciwniczki, natomiast Jarek miał zawalczyć 16 sierpnia w Sopocie na gali Fight Exclusive Night z Piotrem Kobylańskim. Pomimo jednak jednak potwierdzenia i wcześniejszej zgody wyżej wymienionego zawodnika walka została odwołana, tak więc nie dojdzie do rozstrzygnięcia, który zawodnik w kategorii wagowej do 67 kg jest najlepszy w Trójmieście. W tym przypadku trwają rozmowy nad ściągnięciem innego zawodnika dla Jarka.

Czy za rok również jest planowana gala w Kościerzynie?

- Oczywiście mam nadzieję, że dojdzie do tego, mam już pomysł na następną galę i przedstawiłem go Burmistrzowi. Jest również plan zrobienia drugiej gali jeszcze w tym roku. Na razie nie chcę zdradzać szczegółów dotyczących miejsca, ale jeżeli rozmowy wyjdą pomyślnie to działam z tematem.

Jesteś fanem MMA? Śledź nas na facebooku!

Na gali odbyły się też walki młodszych zawodników. Kto z nich zaskoczył pana najbardziej?

- Ciężko powiedzieć, każda z walk była inna, każdy miał do wykonania jakieś zadanie w ringu. Na pewno podniosłem poprzeczkę i to w ostatniej chwili Olimpii Podolskiej, oraz Mateuszowi Kowalskiemu, których to przeciwnicy z Corpusu Gdańsk na 9 dni przed galą wycofali się z zawodów. Moi zawodnicy przygotowywali się pod walkę z nimi. Miałem mało czasu żeby szukać dla nich kogoś nowego i próbować, negocjować. Nowi zawodnicy, którzy zdecydowali się podjąć walkę na kilka dni przed galą są naprawdę prawdziwymi wojownikami. Myślę, że to właśnie te dwie walki zaskoczyły mnie najbardziej.

Bogdan Bliźniak (po lewej) wraz ze swoim zawodnikiem Jarosławem Daschke
Bogdan Bliźniak (po lewej) wraz ze swoim zawodnikiem Jarosławem Daschke

Co chciałby pan jako organizator wprowadzić jeszcze do swoich walk? Więcej MMA, a może boks?

- Mam pewne plany, ale na razie nie chciałbym ich zdradzać. Przed galą powiedziałem zawodnikom MMA, że zwycięzca turnieju na pewno zawalczy w następnej gali i tego będę się trzymał. Co do boksu, to raczej nie planuje walk, ale nie mówię też "nie". Na pewno będę chciał promować zwycięzców z tej gali i dać im szansę zrobienia dobrych walk. Z roku na rok chcę podnosić poprzeczkę.

Można powiedzieć, że na gali doszło do małego meczu Bliźniak Team vs Rajewski Team, który wygrali pana zawodnicy. Czy przewidujecie rewanż i udanie się tym razem na teren rodziny Rajewskich oraz czy współpracujecie na linii klubów?

- Mogło to tak wyglądać. Robert Rajewski przywiózł 3 swoich zawodników, z czego dwójka to jego synowie, powiem światowa półka. Mają widowiskowy styl walki, są świetnie wyszkoleni technicznie. Co do rewanżu, to już w szatni była wymiana zdań na ten temat. Przy następnej gali na pewno nie zapomnę o Rajewskich. Natomiast, co do współpracy to raczej nie mamy takiej możliwości, gdyż reprezentujemy inne federacje.

Jakie starty czekają niedługo pana zawodników?

- Olimpia Podolska i Mikołaj Kopaniszyn przygotowują się do mistrzostw świata Juniorów we Włoszech. Kamila Berek, Patryk Kamiński i Mateusz Kowalski są młodymi seniorami, więc w tym roku zaliczą kilka startów w Polsce i może coś jeszcze, ale zobaczymy. Jarek Daschke i Kamila Bałanda mają niedługo walki zawodowe.

Komentarze (0)