- "Popek" ostatnio mnie wywołał do tablicy i wiem, że ptaszki ćwierkają, że coś może z tego będzie. Zobaczymy, niech włodarze to ogarniają. To nie moja działka. Ja tu jestem tylko trybikiem do napier*** się - powiedział Marcin Najman w rozmowie z dziennikarzem portalu sporty-walki.org.
Najman na gali Fame MMA 7 w Łodzi pokonał przez nokaut w 1. rundzie Dariusza Kaźmierczuka. Z kolei Paweł Mikołajuw w walce wieczoru równie szybko poddał balachą gwiazdę reality show "Warsaw Shore", Damiana "Stiflera" Zduńczyka.
Zarówno Najman jak i "Popek" mają za sobą przeszłość w KSW. Walczyli także z tymi samymi rywalami - Mariuszem Pudzianowskim i Robertem Burneiką.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jeden cios i po walce! Spektakularny nokaut w Rosji
- Wolę walczyć z kimś, kto ma sportowe podejście, niż widać, jakby wywodził się z rynsztoka - dodał Marcin Najman, który jest przymierzany także do pojedynku z Kasjuszem Życińskim.
41-letni bokser z Częstochowy twierdzi, że starcie z "Popkiem" przyciągnie przed ekrany rekordową oglądalność, zważywszy na ich popularność.
- Jest tylko jeden taki argument. Jest to największy freak fight, jaki można w Polsce zorganizować - zaznacza.
Pytanie tylko, czy właściciele federacji zdecydują się zestawić taki pojedynek. Najman zapowiada, że niedługo usiądzie z nimi do rozmów, ale ostateczne zdanie w kwestii rywala nie będzie należeć do niego.
- Kibice KSW by to obejrzeli, natomiast Fame MMA ma swoją publikę. Być może dla tego młodego pokolenia lepsza jest walka z Don Kasjo - dodał.
Zobacz także:
-> Boks. Felix Sturm trenuje w więzieniu. Były mistrz świata chce wrócić do ringu
-> Boks. Maciej Miszkiń grzmi po zmianie werdyktu walki Jackiewicza. Padło porównanie do Adolfa Hitlera