Rosyjski sportowiec brutalnie pobił byłą żonę. Zrobił to na oczach wielu świadków

YouTube
YouTube

Roman Paramonow próbował ratować twarz i zaprosił swoją dawną partnerkę do telewizji, by ją przeprosić. Nadieżda Semenjuk nie wybaczyła mężczyźnie.

W tym artykule dowiesz się o:

Roman Paramonow i Nadieżda Semenjuk przez lata byli jedną z najpopularniejszych par sportowych w Rosji. On był gwiazdą triathlonu, ona również rywalizowała w tym sporcie, a także w kolarstwie. Kibice jednak nie zdawali sobie sprawy, że z dala od kamer i mediów rozgrywał się rodzinny dramat.

Rosyjski sportowiec znęcał się fizycznie nad swoją żoną. Paramonow był chorobliwie zazdrosny, a także nie podobało mu się, że partnerka po urodzeniu dziecka wróciła do pracy. Semenjuk była zamykana w mieszkaniu, a mąż ponadto zabierał jej pieniądze i dokumenty.

Nadieżda kilka razy odchodziła od swojego partnera, aż w końcu zdecydowała się na rozwód. To jednak nie uchroniło jej przed kolejnym aktem przemocy. Niedawno spotkali się na jednym z moskiewskich stadionów, gdzie oboje trenowali.

Paramonow brutalnie pobił byłą żonę, a powodem ataku podobno była zazdrość o jej nowego partnera. Triathlonista nawet nie przejmował się tym, że wszystko obserwowało wielu świadków.

- Zaatakował ją na środku toru biegowego. To było zwierzęce pobicie. Jej syn to wszystko widział. Krew zalała jej twarz, miała rozwaloną głowę i doznała kilku złamań - komentuje menedżerka Semenjuk.

W Rosji wybuchła wielka afera. 36-latek postanowił ratować swoją reputację. Wraz z byłą żoną wystąpili w programie "Dajmy im porozmawiać". Nadieżda pojawiła się z podbitymi oczami, a także opatrunkiem na nosie. Bukiet kwiatów i przeprosiny jednak nie pomogły Paramonowi, by otrzymać przebaczenie.

- Bardzo żałuję, że tak się stało. Jestem winny, bo podniosłem rękę na kobietę, którą kocham i która jest matką mojego dziecka - mówił Roman.

Sprawą zajmuje się policja, a więc rosyjski triathlonista będzie odpowiadał za przemoc domową oraz pobicie.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: pokonała paniczny lęk. Kowalkiewicz i... wielki ptasznik!

Źródło artykułu: