Najpierw ślub, teraz dziecko. Hannawald pokazał pierwsze zdjęcie syna

Instagram
Instagram

Legendarny skoczek z Niemiec, Sven Hannawald, podzielił się na portalach społecznościowych swoim szczęściem. - Długo czekaliśmy na ten moment, ale warto było - napisał.

W tym artykule dowiesz się o:

Ostatnie miesiące w życiu Svena Hannawalda są bardzo szczęśliwe. W listopadzie zeszłego roku największy rywal Adama Małysza wziął ślub z 27-letnią Melissą. Później zaś para oczekiwała potomka.

Już kilka tygodni temu "Hanni" przeżywał stres związany z narodzinami dziecka. W styczniu pracował dla Eurosportu podczas konkursów Pucharu Świata w Zakopanem, ale myślami był przy swojej żonie. Ta - w zabawny sposób - komentowała tę sytuację. - Jesteśmy gotowi, nasze maleństwo może przybywać. Ale proszę, nie w ten weekend. Tata musi pracować i miałby stres, gdybyś był w drodze - napisała żona byłego skoczka.

Potomkowi Svena i Melissy nie spieszyło się jednak na świat. Dopiero w ten weekend były skoczek narciarski przekazał radosną nowinę za pośrednictwem portali społecznościowych.

Udostępnił jednocześnie zdjęcie ze szpitala, na którym widzimy go u boku żony i syna. Glen ma 51 cm wzrostu i waży 4,01 kg.

- Jesteśmy dumni z nowego członka naszej rodziny. Długo czekaliśmy na ten moment, ale warto było - przyznał "Hanni", który ma również dziesięcioletniego syna z poprzedniego związku z Nadine Lorenz.

Hannawald zdobywał złote medale na igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata. Wygrał także - jako jedyny zawodnik w historii - wszystkie konkursy podczas jednej edycji Turnieju Czterech Skoczni. W gablotce z trofeami brakuje mu tylko Kryształowej Kuli.

"Hanni" zakończył karierę sportową w 2005 roku. W międzyczasie zmagał się z depresją oraz anoreksją. Dziś największe problemy ma za sobą. Spełnia się w pracy w roli eksperta. Niemieckie media żartują, że jego dziecko urodziło w idealnym momencie. Sven będzie się mógł nim nacieszyć, zanim wyjedzie służbowo na mistrzostwa świata w Lahti.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: 50 kg na sztandze. Prawie tyle, ile waży Radwańska. Dała radę?

Komentarze (0)