- Myślałem, że on nie żyje. Nie widziałem, żeby się poruszał, czy oddychał. Wszyscy zobaczyli, że boks to poważna sprawa - tak mówił mistrz świata wagi ciężkiej Deontay Wilder po zwycięskiej walce z Arturem Szpilką. Brutalnie znokautował Polaka w dziewiątej rundzie.
Efektowne KO w wykonaniu amerykańskiego pięściarza zostało wybrane podczas 54. konwentu federacji WBC w Miami "Nokautem Roku 2016". Od pojedynku, który odbył się w styczniu tego roku, Szpilka nie powrócił jeszcze na ring. Polak planuje stoczyć kolejną walkę w lutym przyszłego roku, prawdopodobnie jego rywalem będzie Dominic Breazeale.
Kilka godzin po przyznaniu nagrody Wilderowi Szpilka zabrał głos w tej sprawie na Facebooku. Pięściarz z Wieliczki zaimponował internautom już samym udostępnieniem informacji o "Nokaucie Roku" na swoim profilu. Nie każdy bokser, który przegrałby w takich okolicznościach, chciałby do tego powracać. - Brawo Mistrzu. Ale jeszcze się spotkamy - napisał do Wildera.
"Szpila" docenił klasę rywala, ale w komentarzach nie był już taki jednoznaczny w ocenach. - To prawda, siadło mu - napisał, po czym dodał: - Naprawdę trochę przypadku w tym było... Mało ważne, było i już tego nie zmienię.
Były pretendent do tytułu mistrza świata jest przekonany, że w ewentualnym rewanżu z Wilderem miałby zdecydowanie większe szanse.
- Teraz byłby inny scenariusz? Jestem przekonany, inaczej bym boksował. Mniej bym ważył i mógłbym bić lewą ręka, bo jest zdrowa - ocenił na portalu społecznościowym.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: piłkarz, który zakpił z Barcelony. Widowiskowy gol