Ognjen Valjić to jeden z najlepszych sędziów w Bośni i Hercegowinie. 35-latek prowadzi już mecze międzynarodowe, ale teraz przekonał się na własnej skórze, jak niebezpieczny zawód wykonuje.
W niedzielę Valjić był główny sędzią meczu bośniackiej ekstraklasy Siroki Brijeg - Sarajevo. Pojedynek zakończył się remisem 2:2, a arbiter podjął kilka kontrowersyjnych decyzji. To doprowadziło do szału miejscowych kibiców.
Najpierw były wyzwiska, gdy sędziowie schodzili do szatni. Potem gdy opuszczali stadion, ich samochód został obrzucony butelkami i kamieniami. Najgorsze miało dopiero nadejść.
- Byliśmy już pięć kilometrów poza miastem, gdy czerwony Ford Focus wyprzedził nas, nagle ostro zahamował i zagrodził nam drogę. Na szczęście sędzia asystent, który prowadził, w porę się zatrzymał i zawrócił. Po kilku minutach dopadły nas trzy samochody, które znowu próbowały nas zatrzymać - opowiada Valjić.
Przerażeni sędziowie próbowali skontaktować się z bośniacką federacją, ale nikt nie odbierał telefonów. Dopiero policja odpowiedziała na ich prośby o pomoc.
- To nie było niebezpieczne wydarzenie. Oni chcieli nas pozabijać. Nadal jestem wstrząśnięty i łzy napływają mi do oczu - mówi przerażony arbiter.
Kibiców, którzy gonili sędziów, nie udało się zatrzymać. Na razie nie wiadomo, czy zostaną wyciągnięte jakiekolwiek konsekwencje wobec Siroki Brijeg.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: o włos od tragedii na zawodach lotniczych! Pilot cudem uszedł z życiem