To przez niego Stallone wymiotował na planie "Rocky III". Potrafił piekielnie uderzyć

East News / Associated Press
East News / Associated Press

Kibice żartobliwie nazwali go "Żołądź", a to za sprawą charakterystycznej łysiny. W ringu rywalom nie było już do śmiechu. Jego potężnych ciosów bały się największe gwiazdy boksu, a na własnej skórze przekonał się o nich nawet Sylvester Stallone.

Wszyscy znają Muhammada Alego, Larry'ego Holmesa, Joe Fraziera czy George'a Foremana. Kto z kolei pamięta Earniego Shaversa? Chyba nieliczni, a przecież w latach siedemdziesiątych był stawiany na równi z wymienionymi już gwiazdami. Został jednak zapomniany, a to dlatego, że nigdy nie zdobył upragnionego pasa mistrza świata.

Pięściarz mierzący 183 cm i tak zapisał się w historii boksu. Przez wielu nazywany jest najmocniej bijącym pięściarzem XX wieku, a być może też i w całej historii tego sportu. Skąd u niego taka siła? Rozwiązanie zagadki znajduje się w jego dzieciństwie.

Ku Klux Klan zmienił jego życie na lepsze

Shavers urodził się i wychowywał w Gaarland w stanie Alabama. To było niebezpieczne miejsce, a szczególnie dla czarnoskórych. Na ulicach szaleli członkowie rasistowskiej organizacji Ku Klux Klan. Eaernie sam przekonał się, że ci ludzie są gotowi zrobić wszystko w imię swoich ideałów.

- Zabili mojego ojca. Ludzie z Ku Klux Klanu wtargnęli do domu i szukali ojca. Dzień później go zabili. Wsiedliśmy w pociąg, a sześć miesięcy później byliśmy na północy USA. Od razu dostałem tam pracę. Przeprowadzka to była najlepsza rzecz, jaka mogła mi się przytrafić - wspominał.

Shavers miał zaledwie 5 lat, gdy wraz z matką i rodzeństwem uciekli z Alabamy. Jako mały chłopiec zaczął pracować na farmie. To zrobiło z niego mężczyznę, w którego rękach była niesamowita siła. Boksować zaczął dopiero w wieku 22 lat. Od razu powalał rywali na deski. Trenerzy przecierali oczy ze zdumienia i zastanawiali się, jak to jest możliwe, że chłopak bez doświadczenia ma w sobie taką moc. Shavers wiedział, co było receptą.

- Wychowałem się na farmie i to sprawiło, że byłem silny. Rąbanie drewna kształtuje mięśnie rąk i pleców. Rąbałem nawet zimą, tysiące drzew. Każdy młody chłopak powinien spędzić kilka lat na farmie - tłumaczył.

Amerykanin szybko zaczął wspinać się po szczeblach zawodowego boksu. Zanim jednak przyszedł czas na największe gwiazdy, musiał pokonać anonimowych rywali. Robił to przeważnie szybko i efektownie. Tylko jednostki były w stanie dotrwać do werdyktu sędziowskiego. Kariera nabrała tempa, gdy w pierwszej rundzie znokautował Jimmy'ego Ellisa, byłego mistrza świata wagi ciężkiej.

- Ludzie często mnie pytają o najlepsze walki. Ta z Alim? Nie. Może z Kenem Nortonem? Też nie. Najlepsza była przeciwko Jimmy'emu Ellisowi. Gdybym go nie pokonał, to nie dostałbym Nortona. To była najlepsza walka w mojej karierze. To ona dała mi potem wielkie chwile - mówił po latach Earnie.

Prawie pobił Alego i Holmesa

Po zwycięstwie z Ellisem niewiele brakowało, a Shavers szybko popadłby w zapomnienie. Wszystko przez wpadki z Bobem Stallingsem, Ronem Lylem czy Jimmym Youngiem. Earnie jednak nadal miał imponujący bilans i w końcu zapracował na życiową szansę. W 1977 roku dostał walkę z Muhammadem Alim, której stawką były pasy WBC i WBA wagi ciężkiej.[nextpage]
Do tej walki "Czarny Niszczyciel" przystępował mając na koncie 54 zwycięstwa, z czego aż 52 przez nokaut. Ali to jednak był inny kaliber niż wszyscy dotychczasowi rywale razem wzięci. Kibice zobaczyli znakomity piętnastorundowy pojedynek. Wielki król boksu wprawdzie dominował, ale Shavers był bliski sensacji. Pierwszy raz w drugiej rundzie, gdy dwa razy trafił swoimi atomowymi ciosami. Ali aż się zachwiał na nogach.

Starcie zbliżało się do końca i Earnie wiedział, że nie ma szans wygrać na punkty. W trzech ostatnich rundach postawił wszystko na jedną kartę. Odważnie ruszył do przodu, znowu kilka razy trafił rywala, ale Cassius Clay (prawdziwe nazwisko Alego), choć momentami miał nogi z waty, to dotrwał do końca. Mistrz obronił pasy przez jednogłośny werdykt sędziów, ale dotkliwie odczuł siłę ciosów "Niszczyciela". Po walce wykonano prześwietlenie głowy, które wykazało uszkodzenie mózgu.

Niespełna rok później Shavers otrzymał walkę z kolejną legendą. W przeciwnym narożniku stał Larry Holmes, który jednak zasłużenie wygrał na punkty. Kariera Earniego na moment zahamowała, ale wrócił do gry. Efektownie znokautował w pierwszej rundzie Kena Nortona, który jeszcze niedawno był mistrzem wagi ciężkiej.

- Ken nie lubił przyjmować ciosów. Słyszałem, że przerażająco się mnie bał. Sześć tygodni przed walką powiedziałem mu, że go zniszczę. Od początku widziałem, że bał się spojrzeć mi w oczy. Jeżeli tak się zachowuje bokser, to jest źle. Holmes i Ali patrzyli mi prosto w oczy. Norton nie potrafił - opowiada Shavers.

Do dzisiaj amerykański pięściarz nie potrafi pogodzić się z przebiegiem rewanżowego starcia z Holmesem, ówczesnym mistrzem organizacji WBC. To był kolejny pojedynek, który na stałe zapisał się w historii boksu. Shavers miał tytuł na wyciągnięcie ręki. W siódmej rundzie posłał na deski czempiona. To jednak go zgubiło, bo całkowicie stracił nad sobą kontrolę.

- W siódmej rundzie miałem go już na deskach. Był zamroczony i wystarczyło tylko dokończyć sprawę. Za bardzo jednak się podnieciłem. Chciałem go szybko wykończyć i przez to zmarnowałem wiele sił. Zadawałem dużo ciosów, ale nie trafiałem. On to przetrwał, a potem mnie znokautował w 11. rundzie. Nigdy się z tym nie pogodzę. Chciałbym cofnąć czas i jeszcze raz stoczyć tę walkę - przyznaje z żalem.

Stallone przez niego wymiotował

Shavers nie zdołał dołączyć do grona mistrzów świata, ale i tak cieszył się wielką popularnością. Na tyle dużą, że przyszedł do niego sam Sylvester Stallone. To było na początku lat 80, gdy rozpoczęły się zdjęcia do trzeciej części filmu "Rocky".

Gwiazda Hollywood chciała się dobrze przygotować do roli. Dlatego poprosił Earniego, aby na prywatnych zajęciach podszkolił go w boksie. Pięściarz się zgodził. Nie chciał jednak mu zrobić krzywdy i początkowo podchodził do zajęć na luzie.[nextpage]
Stallone jednak był bardzo ambitnym aktorem. Sam domagał się, aby Shavers traktował go poważnie i w ringu zachowywał się realistycznie. Bokser go posłuchał, ale wszystko źle się skończyło. Filmowy Rocky Balboa otrzymał cios na żołądek i musiał natychmiast udać się do łazienki, gdzie potem długo wymiotował.

- Stallone był fajnym facetem. Cały czas powtarzał: "nie możesz odpuszczać, to musi wyglądać realistycznie. Otwórz się, otwórz, ja chcę realizmu". Zawsze latał do mnie pierwszą klasą. Jego bracia też byli dla mnie bardzo dobrzy - wspomina pięściarz.

"Czarny Niszczyciel", którego bał się cały świat

Jak się okazało, rewanż z Holmesem był dla Earniego ostatnią szansą na mistrzostwo świata. Kolejnej już nie dostał, a i rywali z nazwiskiem było coraz mniej. Plotkowano o pojedynkach z Georgem Foremanem czy Joe Frazierem, ale nic z tego nie wyszło. Bardzo możliwe, że rywale po prostu bali się wychodzić z nim do ringu.

- Tylko Bóg uderzał mocniej niż ja. Taka jest prawda. Nie byłem jednym z najmocniej bijących pięściarzy. Ja byłem przed nimi wszystkimi. Joe Frazier nie chciał ze mną walczyć. Foreman i Frazier sami mi mówili: "hej, bijesz strasznie mocno".

Shavers w latach osiemdziesiątych powoli schodził na dalszy plan. Waga ciężka miała nowe gwiazdy jak Tim Whiterspoon czy później Mike Tyson. W 1987 roku zniknął na kilka lat, aby wrócić do boksu osiem lat później. To już jednak nie był ten sam "Czarny Niszczyciel". Najpierw wygrał przez decyzję sędziów z Brianem Morganem, ale potem został znokautowany przez Briana Yatesa.

To był znak, że trzeba definitywnie zejść ze sceny. Earnie tak też zrobił i zakończył karierę. Szybko odnalazł sobie nowy cel w życiu. Znakomity pięściarz stał się żarliwym chrześcijaninem. Często opowiadał o swojej miłości do Boga na wiecach, które odbywały się w różnych zakątkach świata.

- Milion razy dziękowałem Bogu, że zmienił moje życie i jestem w doskonałym zdrowiu - mówi.

Dzisiaj Shavers mieszka w Liverpoolu. Co sprawiło, że porzucił Stany Zjednoczone na rzecz Anglii? Miłość. Emerytowany bokser zakochał się w kobiecie z Liverpoolu i dla niej rzucił wszystko. Obecnie jest kimś w rodzaju mentora dla dzieci. Organizuje spotkania, przychodzi do szkół i daje rady, jak przejść przez życie unikając niemiłych patologicznych sytuacji.

Earnie zawsze kochał dzieci, bo sam ma ich aż dziewięcioro. Tak się złożyło, że jego partnerki rodziły jedynie córki. Efekt jest taki, że 70-latek... ma aż 24 wnucząt.

Tak dzisiaj wygląda Shavers (PAP/AdMedia)
Tak dzisiaj wygląda Shavers (PAP/AdMedia)

"Żołądź", poza liczną rodziną, ma jeszcze jeden powód do dumy. Wiele gwiazd boksu roztrwoniło swoje fortuny i zostało bankrutami. On jednak miał łeb na karku i uniknął przykrego losu.

- Wielu świetnych pięściarzy nie było tak samo dobrymi biznesmenami. Ja wiem, jak dbać o siebie. Robię te same rzeczy co 20 lat temu, choć nie trenuję już tak wiele. Wszystkie pieniądze, które zarobiłem, mam dzięki boksowi.

74 zwycięstwa, 68 przez nokaut, a do tego 14 porażek i jeden remis - taki bilans ma Earnie Shaver. Dzisiaj pewnie byłby jedną z wielkich legend boksu, ale nie ma mistrzowskiego pasa, co sprawiło, że wciąż jest w cieniu innych gwiazd. Warto jednak pamiętać, że był kiedyś pięściarz, którego ciosów bali się najwięksi.

Zobacz wideo: piłkarska afera w Czechach

Źródło artykułu: