Wszyscy czekali na powrót Kamila Stocha po nieudanym Turnieju Czterech Skoczni. "Rakieta z Zębu" miał skakać w Pucharze Świata w Zakopanem, ale plan legł w gruzach przez kontuzję. Podczas gry w siatkonogę zerwał torebkę stawową.
34-latek mocno to przeżył, bo powrót do zdrowia potrwa około 14 dni. Najgorsze były pierwsze chwile, w których w głowie pojawiały się różne myśli.
- Mam dość, w środę byłem naprawdę zły i podłamany, żeby znowu powiedzieć delikatnie. W pewnym sensie straciłem grunt pod nogami. Tylko przemyślałem to na spokojnie i wiem, że narzekanie nic mi nie da. Kompletnie nic! Mogę tylko myśleć pozytywnie i szukać drogi do poprawy w takim momencie. Staram się to robić - komentuje w "Przeglądzie Sportowym".
Stoch przyznaje, że od razu wiedział, że sprawa jest poważna. Początkowo zakładał najgorszy scenariusz, w którym straciłby nie tylko PŚ w Zakopanem, ale także igrzyska, a nawet cały sezon.
- Na początku był szok. Że jak to się mogło w ogóle stać?! Później masa obaw, bo pojawiły się wstępne diagnozy, które nie wykluczały nawet zerwanych więzadeł pobocznych. Po godzinie od razu noga zaczęła puchnąć, ale badania i analiza wyników wykluczyły najgorsze scenariusze, czyli zerwanie więzadeł czy pęknięcie kości. (...) Pojawiła się więc ulga, bo wiem, że to nic takiego, co będzie ciągnęło się tygodniami albo miesiącami - mówi skoczek.
Kiedy można się spodziewać powrotu Stocha? Możliwe, że zobaczymy go podczas Pucharu Świata w Willingen, który zaplanowany jest na 28-30 stycznia. Potem startują igrzyska olimpijskie w Pekinie.
ZOBACZ WIDEO: Trener polskich skoczków do zwolnienia? Tajner tłumaczy sytuację Doleżala
Ważne słowa Doleżala na temat Stocha. Kibice będą spać spokojniej >>
Fan pisze o dobrej wiadomości. Ależ riposta żony Kamila Stocha >>