Minęło dokładnie 20 lat od tego fatalnego zdarzenia. 11 stycznia 2002 roku na skoczni w Willingen poważny wypadek zaliczył Simon Ammann.
Szwajcar podczas skoku na treningu źle wyszedł z progu, czego konsekwencją były potem problemy w powietrzu. Nie był już w stanie skorygować lotu. Upadł twarzą na bulę, po czym "zjechał" na sam dół.
Wypadek wyglądał makabrycznie, ale Ammannowi na szczęście nic poważnego się nie stało. Skończyło się bowiem "tylko" na licznych potłuczeniach, pokiereszowanej twarzy i lekkim wstrząśnieniu mózgu.
Obyło się też bez żadnych złamań. Wyniki badań w szpitalu wskazały jedynie problem w postaci uszkodzonych kręgów szyjnych. Wszystko to przez mocne uderzenie głową o ziemię.
- Nie bójcie się, już wkrótce będę znowu starym, dobrym Simim. Mógłbym skakać choćby pojutrze! Lekki ból głowy i stłuczone ramię prawie mi nie przeszkadza - przyznał wtedy Amman.
Tak dobrze jednak nie było. Szwajcar musiał spędzić trochę czasu w domu. Opuścił m.in. Puchar Świata w Zakopanem.
Zgodnie z zapowiedzią na skocznie wrócił jednak w wielkim stylu. Podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Salt Lake City miesiąc później nie dał najmniejszych szans swoim rywalom. Triumfował w obu konkursach indywidualnych - na skoczni dużej i normalnej. Co ciekawe wyczyn ten powtórzył osiem lat później w Vancouver.
#ZarchiwumSJ: Dokładnie 20 lat temu w Willingen doszło do upadku Simona Ammanna, u którego stwierdzono liczne stłuczenia i lekkie wstrząśnienie mózgu.
— Adam Bucholz (@Bucholz_Adam) January 11, 2022
Szwajcar powrócił do rywalizacji dopiero na igrzyskach w Salt Lake City... @srfsport @Skijumpingpl #skijumpingfamily pic.twitter.com/Ba7iUdJdnl
Zobacz także:
Niespodzianka dla kibiców. Chodzi o transmisje ze skoków w Zakopanem
Afera w Norwegii. Skoczkowie wściekli na Therese Johaug
ZOBACZ WIDEO: Trener polskich skoczków do zwolnienia? Tajner tłumaczy sytuację Doleżala