Nie na długo wiatr był uprzejmy dla skoczków. W sobotę pozwolił na sprawne i sprawiedliwe skakanie. Dzień później było już zupełnie inaczej. Było loteryjnie i to od samych kwalifikacji. Po sporych problemach udało się je rozegrać, ale ich przebieg wskazywał jedno - w konkursie trzeba będzie mieć sporo szczęścia do warunków.
Kamil Stoch jak magnez przyciąga niekorzystne warunki. W tym sezonie już kilka razy musiał radzić sobie z mocnym wiatrem w plecy. W niedzielę natura znów postanowiła go sprawdzić. W pierwszej serii trzykrotny mistrz olimpijski jechał w takim momencie, gdy niekorzystne podmuchy były naprawdę mocne. Co gorsza, jury kilka minut wcześniej znów pochopnie zareagowało na jeden dłuższy skok i obniżyło rozbieg.
Stoch zrobił co mógł. Na najeździe był bardzo szybki, po wyjściu z progu i w powietrzu wszystko wyglądało dobrze, ale z plecakiem na plecach (w postaci silnego wiatru w plecy) nie był w stanie wiele zdziałać. Wylądował na 125,5 metra. Na wiele więcej nie miał szans. Na półmetku zajmował 14. miejsce, ale spokojnie mógł myśleć o kontrataku. Przed nim było kilku skoczków, którzy w znacznie lepszych warunkach skoczyli dalej i niekoniecznie musieli tak samo dobrze poradzić sobie w finale. Pierwsza dziesiątka była ciągle realna.
ZOBACZ WIDEO: Były skoczek komentuje słowa oburzonego Małysza. "Dzisiaj kombinezony są na limicie"
Dość niespodziewanie mógł do niej wskoczyć także Paweł Wąsek. W przeciwieństwie do Stocha, natura była łaskawa dla 22-latka. Miał tylko lekki wiatr w plecy, do tego wyższą belkę startową i utalentowany skoczek znakomicie to wykorzystał. To był jego najlepszy skok tej zimy. Wylądował aż na 131,5 metra i na półmetku zajmował 11. miejsce. Miał szanse na najlepszy wynik w sezonie. Była jednak jeszcze druga seria.
W niej wreszcie uśmiechnęło się szczęście dla Kamila Stocha. Miał jedne z lepszych warunków w tym konkursie, przynajmniej według wskaźników przeliczników. I kiedy liczyliśmy, że Polak pofrunie naprawdę daleko i skutecznie zaatakuje najlepszych, wylądował względnie blisko. 128,5 metra to nie był zły skok, ale przy słabym wietrze w plecy liczyliśmy na zdecydowanie dalszy skok. Takiego zabrakło i skończyło się dopiero 16. pozycją.
Z kolei Wąsek tym razem trafił na koszmarny wiatr. Wiało mu tak mocno, że aż musiał opuścić belkę startową. Gdy na nią wrócił, było tylko trochę lepiej. Dostał jednak pozwolenie na start. Z tak silnym wiatrem w plecy nie było jednak szans na dobrą odległość. Wylądował na 117,5 metra i ostatecznie spadł na 19. pozycję. To i tak najlepszy jednak wynik w sezonie Wąska.
Ostatecznie w niedzielnej loterii najlepszym z Polaków był Piotr Żyła. Mistrz świata, po wpadce w piątkowych kwalifikacjach, wrócił do poziomu jaki prezentował tydzień temu. W obu seriach miał trudne warunki i w obu poradził sobie nieźle. Po dwóch skokach na 128. metr Żyła był tuż przed Stochem, na 15. miejscu. Zapunktowało zatem trzech Polaków, ale ich pozycje były i tak dalekie od oczekiwań skoczków i ich kibiców.
Gdy Polacy już się spakowali, trwała fascynująca walka o zwycięstwo. Po pierwszej serii różnice były minimalne, a niespodziewanie na prowadzeniu był Killian Peier. Od początku sezonu Szwajcar skacze dobrze, ale chyba sami gospodarze zawodów nie spodziewali się, że będzie w niedzielę walczył o zwycięstwo.
Ostatecznie Peier spadł jednak z nieba do piekła. 4. pozycja to dobry wynik, ale nie dla skoczka, który prowadził na półmetku. W finale Szwajcar uzyskał 4,5 metra mniej niż w finale i nie miał szans utrzymać prowadzenia. Podium przegrał jednak minimalnie. Trzeci Marius Lindvik, który w finale poleciał aż na 138,5 metra, pokonał Peiera o 0,4 punktu. Z kolei drugi Karl Geiger wygrał ze Szwajcarem o 0,7 punktu.
Wygrał, już po raz trzeci w tym sezonie, Ryoyu Kobayashi. Japończyk na półmetku był drugi z minimalną stratą do Peiera. W finale nie dał mu i innym rywalom szans. Z mocnym wiatrem w plecy potrafił polecieć na 136,5 metra. To była znakomita próba, która pozwoliła Azjacie wygrać o ponad 12 punktów nad drugim Geigerem.
W niedzielę oprócz Żyły, Stocha i Wąska, w konkursie wystartowali też Klemens Murańka i Dawid Kubacki. W ich przypadku nie ma jednak przełamania. W pierwszej serii skoczyli krótko i zakończyli zmagania w czwartej i piątej dziesiątce. Zwłaszcza dla mistrza świata Kubackiego, to kolejny wynik pokazujący, że w jego przypadku kryzys się pogłębia. To samo dotyczy Andrzeja Stękały i Jakuba Wolnego, którzy nawet nie awansowali do zawodów.
Niedzielny konkurs w Engelbergu był ostatnim sprawdzianem formy przed 70. Turniejem Czterech Skoczni. Pierwszy konkurs turnieju w Oberstdorfie w środę 29 grudnia o 16:30. Transmisja w TVN, Eurosporcie 1 oraz na WP Pilot.
Wyniki niedzielnego konkursu w Engelbergu:
Miejsce | Zawodnik | Kraj | Odległość | Nota |
---|---|---|---|---|
1. | Ryoyu Kobayashi | Japonia | 132,5/136,5 | 306 |
2. | Karl Geiger | Niemcy | 135/131,5 | 293,8 |
3. | Marius Lindvik | Norwegia | 133/138,5 | 293,5 |
4. | Killian Peier | Szwajcaria | 136,5/132 | 293,1 |
5. | Jewgienij Klimow | Rosja | 133,5/131,5 | 281,1 |
6. | Halvor Egner Granerud | Norwegia | 122/138,5 | 279,5 |
7. | Anze Lanisek | Słowenia | 125/132 | 279,3 |
8. | Daniel Huber | Austria | 137/128,5 | 277,3 |
9. | Pius Paschke | Niemcy | 133/134 | 276,6 |
10. | Daniel Tschofenig | Austria | 137,5/128 | 274,1 |
15. | Piotr Żyła | Polska | 128/128 | 264,6 |
16. | Kamil Stoch | Polska | 125,5/128,5 | 259,3 |
19. | Paweł Wąsek | Polska | 131,5/117,5 | 255,9 |
39. | Klemens Murańka | Polska | 110 | 105,0 |
42. | Dawid Kubacki | Polska | 110,5 | 103,6 |