Rok od burzy medialnej z udziałem Timiego Zajca. Od tego czasu Słoweńcy poczynili postęp

Expa/Newspix.pl / EXPA/NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Timi Zajc
Expa/Newspix.pl / EXPA/NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Timi Zajc

Timi Zajc przyczynił się do zmiany szkoleniowca. W ubiegłym roku z posadą pożegnał się Gorazd Bretoncelj, a jego następcą został Robert Hrgota. Od tego czasu Słoweńcy poprawili osiągane rezultaty, stając się znów czołowym zespołem w Pucharze Świata.

Dokładnie 12 grudnia minie rok od konfliktu w słoweńskiej kadrze. Podczas mistrzostw świata w lotach, 20-letni Timi Zajc wywołał burzę medialną, której ofiarą padł Gorazd Bertoncelj. Młody skoczek zarzucił sztabowi trenerskiemu niekompetencję, wskazując właśnie szkoleniowców jako odpowiedzialnych za osiągane wyniki przez zawodników.

- Niestety dzisiaj wszystko się rozpadło. Trenowałem całe lato, aby w końcu i tak mi się nie powiodło. Myślę, że trenerzy muszą wziąć dużą odpowiedzialność. Niestety trzeba było pracować tak jak oni chcą, bo w przeciwnym razie jest się wykluczonym z reprezentacji. Chcę aby główny trener kadry wziął odpowiedzialność za złe występy wszystkich słoweńskich skoczków. Wszyscy chcemy medali, a jak się okazało w poprzednich dwóch latach, nie ma efektów. Mogę tylko podziękować i powiedzieć do widzenia - w taki sposób Zajc argumentował swoją postawę.

Skoczek poniósł konsekwencje swojej wypowiedzi. Został odsunięty od kadry, a do "elity" powrócił dopiero w Willingen. Tam spisał się kiepsko, dwukrotnie nie awansując do drugiej serii. Kolejne weekendy były dla młodego zawodnika nieco lepsze, jednak wciąż nie mógł odnaleźć odpowiedniej formy. W całym poprzednim sezonie zgromadził zaledwie 60 punktów do klasyfikacji generalnej.

ZOBACZ WIDEO: Apoloniusz Tajner surowy w ocenie polskich skoczków. "Wydawało się, że gorzej być nie może"

Kadra Hrgoty

Niedługo po wpisie Zajca, z kadrą pożegnał się Bertoncelj. Jego miejsce zajął Robert Hrgota, który do dziś prowadzi pierwszą reprezentację. Wyniki osiągane przez Słoweńców szybko uległy poprawie. Progres jest jednak głównie widoczny w tym sezonie. Reprezentanci tego kraju zgromadzili już 972 punkty do klasyfikacji Pucharu Narodów.

Podopieczni 33-latka, stanęli drużynowo na najniższym stopniu podium w Wiśle. Tydzień wcześniej w Ruce powody do świętowania miał Anze Lanisek, który odniósł swoje premierowe zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata. Była to pierwsza wygrana skoczka z tego kraju od prawie dwóch lat. Ostatnim triumfatorem był Peter Prevc, który był najlepszy 9 marca 2020 roku w Lillehammer.

Słoweńcy lepsi od Polaków

Trudno nie odnieść wrażenia, że ubiegłoroczny wpis Zajca, spowodował poprawę wyników u Słoweńców. Reprezentanci tego kraju szybko wyszli z kryzysu, będąc w tym sezonie liczącą się nacją w Pucharze Świata. Zgoła odmienne nastroje panują w polskiej kadrze, gdzie kryzys wydaje się pogłębiać i jest dość podobny do tego, z którym mierzyli się niedawno nasi rywale.

Obecny sezon dla Polaków jest bardzo słaby. Biorąc pod uwagę oczekiwania kibiców, jak i samych zawodników, trudno być usatysfakcjonowanym osiąganymi rezultatami przez Biało-Czerwonych. Znów najlepszym naszym skoczkiem jest Kamil Stoch, który pomimo zaawansowanego jak na skoczka wieku, wciąż jest liderem polskiej kadry.

Po trzech weekendach Pucharu Świata tracimy do Słoweńców już 554 punkty. Strata jest duża, biorąc pod uwagę, że na zakończenie ubiegłej zimy to my wyprzedzaliśmy rywali aż o 1503 "oczka".

Do zakończenia sezonu wciąż pozostało wiele konkursów i wszystko może ulec zmianie. Jednak to Słoweńcy wydają się być na fali wznoszącej, a nasza reprezentacja wystartuje w Klingenthal w okrojonym składzie.

Sporo zagadek przed Klingenthal. Takiej sytuacji nie mieliśmy dawno >>
Klingenthal jako przygraniczna miejscowość. Takich miast w kalendarzu Pucharu Świata jest więcej >>

Źródło artykułu: