Największa loteria w historii Pucharu Świata? Zawodnicy z czołówki byli bezradni

Getty Images / Na zdjęciu podium konkursu w Ruce. Odd lewej: Simon Ammann, Arttu Lappi, Anders Jacobsen
Getty Images / Na zdjęciu podium konkursu w Ruce. Odd lewej: Simon Ammann, Arttu Lappi, Anders Jacobsen

Nadchodzi rywalizacja skoczków w Ruce, a wraz z nią wspomnienia. Pogoda na obiekcie Rukatunturi wielokrotnie była kapryśna, ale chyba nic nie jest w stanie przebić wydarzeń z 24 listopada 2006 roku. Przekonali się o tym utytułowani zawodnicy.

Od samego początku weekendu w Ruce wiało bardzo mocno. Z trudem rozgrywano oficjalne serie treningowe. W czwartek, 23 listopada próbowano także przeprowadzić kwalifikacje, ale w ich trakcie jury przeformowało je... w trzeci trening, argumentując to faktem niesprawiedliwych warunków. Prawdziwe kuriozum miało jednak miejsce dzień później.

Magia odwołanych kwalifikacji

Seria kwalifikacyjna miała się odbyć tuż przed konkursem głównym. Rozpoczęła się zgodnie z planem, lecz jury i kibice przecierali oczy ze zdumienia, gdy widzieli jakie odległości notują zawodnicy. Puszczono 32 skoczków, z czego tylko 10 przekroczyło granicę 100 metrów. Co ciekawe najgorzej spisał się Arttu Lappi (60,5 metra). Fin skaczący z numerem pięć na plastronie był wściekły. Jego nastrój był jednak zupełnie inny po konkursie głównym.

Kwalifikacji nie doprowadzono do końca, więc 67 skoczków zgłoszonych do rywalizacji wystartowało od razu w konkursie. Początek przyniósł wiatr pod narty i bardzo dobre próby fińskich zawodników z grupy krajowej. Szybko zrehabilitował się Arttu Lappi, skacząc 141 metrów. Reprezentant gospodarzy bardzo dobrze prezentował się w treningach, lecz we wcześniejszym sezonie Pucharu Świata nie zachwycał, stąd jego wynik konkursowy można było uważać za niespodziankę.

ZOBACZ WIDEO: Kto zostanie nowym prezesem PZN? "Kandydatem środowiska narciarskiego jest Adam Małysz"

Kibice zgromadzeni na skoczni znów mogli oglądać zupełnie różniące się między sobą skoki. Np. startujący z numerem trzynastym Vincent Descombes Sevoie osiągnął 63 metry, a jego nota końcowa wyniosła… 0 punktów. Skaczący tuż za nim Anders Jacobsen pofrunął na odległość 137,5 metra i zaliczył prawdziwe wejście smoka do Pucharu Świata. Przypomnijmy, że to był dla Norwega pierwszy konkurs PŚ w karierze oraz zwiastun kapitalnego sezonu.

W trakcie konkursu przypomniał o sobie Simon Ammann. Patrząc na postawę Szwajcara we wcześniejszych kampaniach, również nie wiedziano, czego się po nim spodziewać. Ammann jednak wykorzystał wiatr pod narty i uzyskał 136,5 metra. Po swoim skoku przegrywał tylko z Lappim. Jak się później okazało podium Lappi, Ammann, Jacobsen pozostało bez zmian.

Arttu Lappi wykorzystał świetne warunki wietrzne/ Foto: Getty Images
Arttu Lappi wykorzystał świetne warunki wietrzne/ Foto: Getty Images

Czołówka z huraganem w plecy

Jeszcze w sezonie 2005/2006 czołowa piętnastka Pucharu Świata klasyfikacji przejściowej nie musiała brać udziału w kwalifikacjach do konkursu, bądź mogła potraktować skok kwalifikacyjny jako treningowy. Podczas inauguracji sezonu to właśnie dla czołowej piętnastki sezonu 2005/2006 nastał bardzo niekorzystny wiatr. Z tego po prostu nie dało się odlecieć.

Kolejni utytułowani zawodnicy "klepali" bulę. Wśród poszkodowanych byli m.in. Adam Małysz, Janne Ahonen, Roar Ljoekelsoey, Takanobu Okabe, czy też obrońca kryształowej kuli, Jakub Janda. Z wymienionej grupy najlepiej spisał się Małysz, dolatując do 106 metra. Nie wystarczyło to oczywiście do awansu do drugiej serii. Polak zajął 34. miejsce. Notabene jedynym naszym reprezentantem, który zdobył punkty tego dnia był Stefan Hula (12. pozycja). Dla Huli było to pierwsze miejsce w trzydziestce w karierze w konkursie poza Polską .

Widzowie nie mieli żadnej przyjemności z oglądania zawodów, a skoczkowie żadnej przyjemności ze skakania. Ówczesny trener polskiej reprezentacji, Hannu Lepistoe twierdził, że Adamowi Małyszowi zapalono zielone światło przy 3 m/s wiatru z tyłu skoczni. Małysz, który doskonale spisywał się latem, nie miał szans na sukces w Ruce. Tak samo jak Janne Ahonen, który powiedział dziennikarzom TVP następujące słowa: "To był cyrk, a nie konkurs".

Z czołowej piętnastki w trzydziestce znaleźli się tylko Thomas Morgenstern oraz Matti Hautamaeki, ale ich pozycje były odległe. "Morgi" zajął 22. lokatę, a Hautameki 28.

Konkurs paradoksów

Jury ostatecznie nie zdołało przeprowadzić drugiej serii i tym samym Lappi wygrał pierwszy konkurs w karierze, Ammann po 985 dniach oczekiwania powrócił do pierwszej trójki, a Jacobsen pierwszy raz w karierze stanął "na pudle". To jednak nie koniec ciekawostek. W pierwszej dziesiątce konkursu znalazło się pięciu skoczków z numerami listy startowej w przedziale 1-10 (do tego grona należy czterech reprezentantów Finlandii z tzw. grupy krajowej).

Powody do radości miał także Niemiec Christian Ulmer, który w debiucie zawodach tej rangi zajął 8. Miejsce. We wcześniejszych latach uprawiał kombinację norweską. Pierwsze punkty w Pucharze Świata zdobył także Szwed Andreas Aren (17. miejsce). Z kolei Estończyk Jens Salumae (30. miejsce) zapunktował po raz ostatni w karierze. W historii swoich występów w Pucharze Świata punkty zdobywał sześć razy. Za każdym razem na skoczni zlokalizowanej w Finlandii.

24 listopada 2006 roku w Ruce roznosiła się dziwna aura, choć można stwierdzić, że skocznia Rukatunturi w pewnym sensie była jak Janosik. Nie dała utytułowanym zawodnikom wysokich miejsc, ale pozwoliła na chwilę wybić się tym, którzy wcześniej tego nie czynili. Spośród 67 skoczków aż 25 z nich nie przekroczyło granicy setnego metra. Do tego wiatr i gęsty śnieg. Klasyczna Finlandia.

Czytaj także:
Michal Doleżal już wie. To dlatego Polacy skakali słabo na inaugurację

Źródło artykułu: