Trzy sezony Stefana Horngachera i dwa Michala Doleżala przyzwyczaiły polskich kibiców, że na dobre skoki naszych nie trzeba długo czekać. Czy to w wietrznym Kuusamo, czy w Wiśle Biało-Czerwoni potrafili od razu być w czołówce i przynosić radość kibicom.
Dlatego tak nieudana inauguracja tego sezonu w wykonaniu polskich skoczków boli podwójnie. Ostatnio tak słabo jak w Niżnym Tagile było 6 lat temu w niemieckim Klingenthal. Wtedy w konkursie drużynowym jeszcze podopieczni Łukasza Kruczka zajęli odległe 6. miejsce, a dzień później w konkursie indywidualnym zapunktował tylko 13. Kamil Stoch. 33. był Dawid Kubacki, a 39. Piotr Żyła.
Tamten sezon, poza brązowym medalem polskich skoczków w konkursie drużynowym MŚ, był nieudany dla Biało-Czerwonych. Oby historia nie zatoczyła koła i aktualny nie okazał się takim samym. Na razie jednak wielu powodów do zadowolenia nie mamy.
ZOBACZ WIDEO: TVN przejął skoki. Tajner: Nie będę w studiu
Żaden z polskich skoczków nie prezentuje stabilnej formy. Nawet Kamil Stoch, który w piątek wygrał kwalifikacje, a dzień później był piąty. W niedzielę skakał już jednak znacznie słabiej. Przeciętnie zarówno w kwalifikacjach jak i w konkursie (33. pozycja).
Cieniem samego siebie są także Kubacki i Żyła. Pierwszy w sobotę był 13., dzień później tak jak Stoch nie awansował nawet do finałowej serii (35. lokata). Odwrotnie skakał Żyła. W sobotę skończył zawody po pierwszej serii, w niedzielę był 16. Zdecydowanie poniżej potencjału.
W poprzednich pięciu sezonach zawsze mieliśmy przynajmniej jeden spory sukces na inaugurację. W sezonie 2016/2017 od razu w czołówce był Maciej Kot. Potem przez cztery kolejne sezony w Wiśle Biało-Czerwoni byli na podium konkursu drużynowego, a indywidualnie błyszczeli Stoch (kolejno 2., 4. i 3. od 2017 do 2019 roku) oraz 5. Piotr Żyła w ubiegłym roku.
Oby Niżny Tagił okazał się tylko wypadkiem przy pracy. Dwa kolejne konkursy PŚ zaplanowano w dniach 27-28 listopada w Kuusamo. Transmisja w TVN i Eurosporcie 1.