Co się dzieje w skokach narciarskich?! Kilka lat temu taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia

Materiały prasowe / COS/Paweł Skraba / Na zdjęciu: Kamil Stoch
Materiały prasowe / COS/Paweł Skraba / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Marius Lindvik potrafi wygrać konkurs Pucharu Świata, by tydzień później nie było go w trzydziestce. Takie przykłady można w tym sezonie mnożyć. - Skoki stały się grą detali. Czołówka liczy nawet 20 zawodników - mówi nam Jakub Kot.

Bieżący sezon w skokach narciarskich to jedna wielka sinusoida. Jest mocny Halvor Egner Granerud, chociaż i jemu zdarzają się wpadki. Poza Norwegiem mamy mieszankę wybuchową. Niemal co tydzień pojawiają się nowe nazwiska skoczków na podium lub w czołówce. Co więcej, niektórzy zawodnicy nawet przez jeden weekend nie są w stanie utrzymać równej i wysokiej formy.

Najświeższy przykład to Andrzej Stękała i jego dyspozycja w Willingen. W piątek latał jak natchniony. W treningu poleciał na 150. metr. W kwalifikacjach jeszcze dołożył. Z telemarkiem wylądował na 152. metrze. Wygrał eliminacje, objął prowadzenie w Willingen Six i wydawało się, że weekend będzie należał do niego. Nic z tego. W sobotę i niedzielę zajmował 20. i 21. miejsce. Skakał jakby z zaciągniętym hamulcem ręcznym.

Kolejny przykład to Norwegowie. W Zakopanem, w konkursie indywidualnym, wszystkich zachwycił Marius Lindvik. Wygrał po finałowym skoku na 145,5 metra. Tydzień później w Lahti był cieniem samego siebie. W Finlandii skoczył tak słabo, że nie było go nawet w drugiej serii. Triumfatorem zmagań w Lahti został inny Norweg Robert Johansson, który kilka dni później w Willingen nie był nawet w dziesiątce. Zajął 13. i 11. pozycję.

ZOBACZ WIDEO: Prawdziwe legendy skoków narciarskich. Niezwykłe spotkanie po latach

To nie wszystko. Zmienną dyspozycję prezentuje również Kamil Stoch. Na przełomie roku w wielkim stylu wygrał 69. Turniej Czterech Skoczni. Triumfował w trzech kolejnych konkursach Pucharu Świata i nagle w trzech kolejnych ani razu nie był w pierwszej dziesiątce. W Willingen jego skoki przypominały sinusoidę - w eliminacjach 29., w sobotnim konkursie trzeci, w niedzielnym daleko na 27. pozycji.

Również dominator tego sezonu Halvor Egner Granerud miał trudną do wytłumaczenia chwilę zwątpienia w styczniu. W Titisee-Neustadt, po TCS, skakał jak nakręcony. W sobotę drugi, w niedzielę bezkonkurencyjny. Przyjechał do Zakopanego i lądował na buli. Słaby w kwalifikacjach, przeciętny w drużynówce, w konkursie indywidualnym w trzeciej dziesiątce. W kolejnych tygodniach znów potrafił jednak zachwycać. W Lahti i Willingen nie przeszkadzało mu nic, nawet silny i zmienny wiatr.

Nazwiska skoczków, którzy w tym sezonie nie mogą ustabilizować formy, można wymieniać i wymieniać. Są w tym gronie Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Austriacy Daniel Huber i Michael Hayboeck, Słoweniec Anze Lanisek czy Karl Geiger. W Zakopanem Niemiec, tak jak Granerud, był cieniem dobrego skoczka. W Lahti stał już jednak na podium, by w Willingen znów mieć problemy.

Co zatem dzieje się w tym sezonie? Dlaczego tak wielu świetnych skoczków nie potrafi regularnie wygrywać czy stawać na podium, co w czasach Adama Małysza, Janne Ahonena czy Gregora Schlierenzauera było normą. - Skoki narciarskie stały się grą detali, gdzie liczy się każdy, nawet błahy szczegół - odpowiada Jakub Kot, były skoczek narciarski i dodaje: - Najlepszy przykład to Zakopane. Była tam inna belka startowa, inny rozbieg i już Polacy oraz Granerud mieli spore kłopoty.

- Teraz skoczek musi być w formie, ale wiele rzeczy wokół niego także powinno się zgrać. Za czasów Adama Małysza czy Janne Ahonena tak nie było. Skoczek w formie łapał ten automatyzm i na każdej skoczni latał daleko. Zmieniły się jednak przepisy, sprzęt skoczków wyżyłowany jest do granic możliwości. Jeden detal nie zadziała w tej maszynie i nawet mistrz olimpijski jak Kamil Stoch nie zawsze jest w stanie odlecieć - podkreśla ekspert Eurosportu.

Do takiej sytuacji trzeba się zatem przyzwyczaić. Przed każdym kolejnym pucharowym weekendem, również mistrzostwami świata w Oberstdorfie, właściwie niczego nie można brać za pewnik.

- Czołówka w skokach narciarskich jest bardzo szeroka. W tej chwili jest 15-20 zawodników, którzy przy odrobinie szczęścia i dobrej formie danego dnia mogą wywalczyć w Pucharze Świata miejsce na podium. To już nie te czasy co 10-15 lat temu, gdy trzech-czterech skoczków liczyło się w walce o czołowe miejsca. Poziom jest mega wysoki - zwraca uwagę Jakub Kot.

Najbliższe konkursy Pucharu Świata odbędą się w Klingenthal. Transmisja z zawodów w Niemczech w Eurosporcie 1 i TVP 1. Wynikowa relacja na żywo na WP SportoweFakty.

Program Pucharu Świata w Klingenthal:

piątek (05.02.2021)
15:30 - oficjalny trening (2 serie)
17:30 - prolog

sobota (06.02.2021)
13:15 - seria próbna
14:30 - pierwsza seria konkursowa

niedziela (07.02.2021)
13:00 - seria próbna
14:30 - pierwsza seria konkursowa

Czytaj także:
Tyle Murańka zarobił za swój życiowy wynik. Coraz lepsze finanse Piotra Żyły
Od zamieszania testowego do życiowego wyniku. Poleciał dalej niż Adam Małysz

Komentarze (2)
avatar
Piter 12
5.02.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Detale farnaberia Borka Sedlaka a tego puszcze a tego nie bo narzekał to po co odczekam. Fajnie mu wieje to go puszczę. 
avatar
tomas68
5.02.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Detali w postaci farta i fuksa.