Skoki narciarskie. Sportowe zmartwychwstanie Harrachova. Dwie skocznie czynne i wielkie plany

Materiały prasowe / Paweł Skorb / Na zdjęciu: znów czynne skocznie K-40 i K-70 w Harrachovie
Materiały prasowe / Paweł Skorb / Na zdjęciu: znów czynne skocznie K-40 i K-70 w Harrachovie

Skocznie niszczały, zawodów i treningów nie było na nich żadnych. Wydawało się, że Harrachova nic już nie uratuje. Nic bardziej mylnego. Ludzie zbierają pieniądze, czeski rząd obiecuje wsparcie i na kompleks skoczni wróciło sportowe życie.

- 7 stycznia został uruchomiony obiekt K-70, a pod koniec tamtego miesiąca K-40. Te dwie skocznie są czynne. W całej Europie jest problem ze śniegiem. W Harrachovie sztucznie naśnieżono jednak obie skocznie i są dostępne - mówi dla WP SportoweFakty Paweł Skorb, dziennikarz sportowy i jeden z koordynatorów akcji "Projekt Harrachov".

- To są w tej chwili dwie największe uruchomione skocznie w Czechach! Wszystkie kluby z tego kraju przyjeżdżają do Harrachova i tutaj trenują. Nawet skoczkowie z głównej kadry trenowali na K-70. Jest oblężenie zawodników. Sporo dzieje się - dodaje rozmówca.

Na takie wiadomości z Harrachova czekaliśmy od dawna. Do dzisiaj mamy w pamięci konkursy Pucharu Świata w tym czeskim mieście, leżącym zaledwie 4 kilometry od granicy z Polską. Na konkursy przyjeżdżały tłumy polskich kibiców. Czesi organizowali zmagania zarówno na dużej skoczni K-120 (ostatnie zawody w 2011 roku) jak i na obiekcie do lotów narciarskich K-185 (ostatnie konkursy w 2013 roku).

ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Stefan Kraft lata jak szalony. "Punkty zdobywa krok po kroku"

Wielkiego finansowego wsparcia jednak nie mieli. Skocznie niszczały, na remonty pieniędzy nie było i kompleks pięciu obiektów (od K-40 do K-185) gasł w oczach. - Te skocznie coraz bardziej upadały i kompletnie nic na nich się nie działo - podkreśla Paweł Skorb.

Harrachov stracił możliwość organizowania Pucharu Świata. Wydawało się, że skoczni przed całkowitym zniszczeniem nic już nie uratuje. Na szczęście znalazła się grupa osób, która wzięła sprawy w swoje ręce. Rozpoczęła się zbiórka pieniędzy na remont skoczni, która będzie trwała przynajmniej do czerwca 2020 roku. Ambasadorami akcji są między innymi Adam Małysz oraz Jakub Janda.

- W Polsce uzbieraliśmy 70 tysięcy koron czeskich na remont. Do tego dochodzą prowadzone w naszym kraju licytacje, który przyniosły około 40 tysięcy koron. Na czeskiej zbiórce zebraliśmy 500 tysięcy koron. Łącznie mamy około 650 tysięcy koron (110 tysięcy złotych - przyp. red.) - wylicza Paweł Skorb.

I właśnie między innymi z tych pieniędzy udało się na tyle przygotować skocznie K-40 i K-70 w Harrachovie, że znów można było je uruchomić. Na razie na treningi, ale w najbliższym czasie na tych obiektach zostaną także przeprowadzone lokalne zawody.

Kolejne pieniądze ze zbiórki zostaną przeznaczone na skocznię K-90, która uległa największej dewastacji. - Wszystkie bandy są porozwalane. Jest zerwany kawałek buli - podkreśla rozmówca WP SportoweFakty. Zbieranie funduszy będzie trwało minimum do czerwca, a pieniądze można wpłacać TUTAJ.

Zebrana kwota pomoże doraźnie. Cały kompleks w Harrachovie, którego infrastruktura nadal woła o pomstę do nieba, wymaga jednak generalnego remontu. Na to potrzebne jest już znacznie więcej środków niż około 100 tysięcy złotych zebrane w internetowej zbiórce.

I tutaj jednak także mamy dobre wiadomości. - Udało się osiągnąć porozumienie z rządem, który ma postarać się wyremontować cały kompleks, przede wszystkim bazę infrastrukturalną. Są chęci, żeby Harrachov stał się jednym z najlepszych ośrodków narciarskich w Europie. Na wyremontowanie całego kompleksu rząd chce przeznaczyć 500 milionów czeskich koron (85 milionów złotych - przyp. red.) - wyjaśnia Paweł Skorb.

- Przede wszystkim w planach jest wyremontowanie torów najazdowych. One pochłaniają duże pieniądze. Ale jeśli będą, to później nie trzeba będzie stale ich na nowo przygotowywać. Czekamy na rozstrzygnięcie przetargu - dodaje.

Długofalowe cele są bardzo ambitne. Do Harrachova miałyby powrócić konkursy w skokach organizowane przez FIS, w tym Puchar Świata oraz mistrzostwa świata w lotach.

- Gdy odwiedzają nas przedstawiciele FIS-u, to chcieliby, żeby zawody Pucharu Świata tutaj powróciły. Nie mamy problemu z wyprodukowaniem śniegu. Mamy osoby, które przez całą noc mogłyby pracować i przygotować skocznię. FIS o tym wie i trzyma mocno kciuki, żeby te skocznie udało się odbudować - zapewnia Paweł Skorb.

- Jest plan, żeby jeszcze raz złożyć wniosek o ubieganie się o mistrzostwa świata w lotach narciarskich w 2024 roku. Do tego czasu cały kompleks, łącznie ze skocznią do lotów, miałby zostać odnowiony. Czekamy na wyłonienie wykonawcy - dodaje.

- Nie ukrywajmy, mniejsze skocznie udało się uruchomić, ale cały kompleks wymaga przebudowy, abyśmy mogli konkurować z najlepszymi ośrodkami narciarstwa klasycznego na świecie. Ponowne uruchomienie dwóch skoczni nie byłoby możliwe, gdyby nie wsparcie czeskich i polskich kibiców, a także fanów skoków narciarskich z innych krajów. Finansowanie jest również z Czeskiego Związku Narciarskiego, miasta oraz Kraju Libereckiego. Przez najbliższe 2 lata będziemy eksploatowali skocznie w takiej formie, jak teraz. Czekamy jednak na przebudowę całego kompleksu i to jest głównym celem - podkreśla na koniec Josef Slavik, zarządzający klubem L.T.B.K. Harrachov.

Czytaj także:
Upadek, który zmienił wszystko. Ciemna strona Kulm
Noriaki Kasai poza kadrą Japonii

Źródło artykułu: