W poprzednim sezonie norweski zespół miał dostęp do kombinezonów w kolorze czarnym i w takim właśnie w weekend występował Jewgienij Klimow. Norweskie media spekulują, że to właśnie strój dał mu przewagę nad rywalami, a dzięki temu Rosjanin wygrał w niedzielnym konkursie w Wiśle.
- To zbieg okoliczności, że tak się stało. Znaleźliśmy idealny materiał, który spełniał wszystkie nasze wytyczne i umożliwiał oddawanie dłuższych skoków. Wykupiliśmy całą partię i żadna drużyna nie mogła z tego samego materiału uszyć kombinezonu. W tym roku jednak fabryka wyprodukowała więcej takich strojów - wyjaśnił Alexander Stoeckl w rozmowie z norweską TV2.
- Norwegowie stracili już wyłączność na ten materiał. Widać było w Wiśle skoczków, którzy występowali w kombinezonach z niego uszytych, że skakali dalej niż zwykle.
Robert Johansson skakał jednak w tym samym stroju i okazało się, że został zdyskwalifikowany, bo był na niego za duży. Był zły na siebie, bo w kwalifikacjach startował w niebieskim kombinezonie. - Nie sądzę, żeby czarny dawał przewagę.
ZOBACZ WIDEO Tajemniczy Taku Takeuchi. "Moje cele mam w głowie i nie chciałbym o nich mówić"
W Wiśle w "norweskich kombinezonach" startowali również Anti Aalto, a także Władimir Zografski. Johann Andre Forfang był zaskoczony tym, że w tych samych strojach skakali w Wiśle jego rywale. - Nigdy nie sądziłem, że jest taką zaletą - zażartował.
- Oczywiście nie tylko sam strój jest zasługą dobrych wyników, ale także technika. Kombinezon sam nie odda skoku - dodał Stoeckl.
- Uważamy, że ten materiał jest świetny, inaczej byśmy go zmienili. Wiemy również, dlaczego jest tak dobry, ale nie jestem pewien czy inni wiedzą. Jeśli chodzi o sprzęt, mamy więc małą przewagę nad innymi - skwitował Magnus Brevig, który jest odpowiedzialny za sprzęt w zespole norweskim.