Drużyna niemieckich skoczków narciarskich jeszcze przed rozpoczęciem sezonu przez wielu uznawana była za faworytów tegorocznego Pucharu Świata. Już podczas inauguracyjnych zawodów w Wiśle okazało się, że w tych ocenach nie było ani odrobiny przesady.
W sobotę podopieczni Wernera Schustera zajęli drugie miejsce, a w niedzielnych zawodach na tym samym miejscu uplasował się Stephan Leyhe - Niemiec musiał uznać wyższość jedynie rosyjskiego zawodnika, Jewgienija Klimowa. W rozmowie z WP Sportowe Fakty skoczek nie krył radości z inauguracyjnego weekendu PŚ w Wiśle.
- Jestem bardzo zadowolony. Dwa razy miejsce na podium, dzisiaj moje pierwsze w konkursie indywidualnym, więc bardzo się cieszę, że wreszcie mi się to udało - wyjaśnił Leyhe.
Zapytany o przebieg przedsezonowych przygotowań, Niemiec odparł: - Mój okres przygotowawczy przed sezonem wyglądał dokładnie tak jak w ubiegłych latach. No może odkąd jestem trochę bardziej "wyluzowany" moje skoki zaczęły mi lepiej wychodzić.
Choć skoczek często wymieniany jest jako "czarny koń" rozpoczętego właśnie sezonu, on sam woli studzić przedwczesny entuzjazm. - Na szczęście nie jestem faworytem, ktoś jeszcze był lepszy niż ja (śmiech). Na razie podchodzę do wszystkiego na luzie. To dopiero pierwszy weekend ze skokami, trzeba działać dalej. Kolejne zawody są w Kuusamo, co oznacza zupełnie inne warunki, więc zobaczymy jak będzie - przyznał Niemiec.
ZOBACZ WIDEO Niemiec pod wrażeniem Polaków. "Kolejny raz będziemy musieli ich gonić"