Trzykrotny mistrz olimpijski wygrał w skokach praktycznie wszystko, ale nie czuje się nasycony. - Są jeszcze rekordy, które mogę gonić - powiedział Kamil Stoch w rozmowie z WP SportoweFakty.
Od ponad dekady triumfator Pucharu Świata nie obronił trofeum. Zwycięski sezon wiązał się z tak olbrzymim wysiłkiem, że kolejne miesiące były przeważnie słabsze. Do tego dochodzą przeliczniki za wiatr, "wojna" technologiczna". Tylko Peter Prevc zbliżył się do powtórzenia sukcesu. Severin Freund zdobył Kryształową Kulę tylko dzięki większej liczbie wygranych, panowie mieli identyczny dorobek punktowy. Janne Ahonen jako ostatni okazał się najlepszy dwa razy z rzędu (sezon 2004/05). Pod tym względem niedościgniony pozostaje Adam Małysz z trzema trofeami.
Stoch nie jest bez szans na powtórkę. Nie był przesadnie eksploatowany latem, dopisuje mu zdrowie, w przeciwieństwie do sezonu po igrzyskach w Soczi, kiedy dokuczał mu staw skokowy. Chyba że celem numer jeden staną się lutowe mistrzostwa świata w Seefeld. Wtedy trudno oczekiwać, by Polak błyszczał już od połowy listopada. Wyjdzie w praniu.
Nie samym Stochem kibic żyje. Eksperci przepowiadają wybuch formy Piotra Żyły, który dobrze rokuje po letnim sezonie. Na igelicie prawdopodobnie walczyłby o końcowy triumf, gdyby odwiedził wszystkie skocznie w kalendarzu. - W nogach ma petardę, to wiedzą wszyscy - podkreślił trener Jan Szturc. Latem złoto mistrzostw Polski zgarnął Dawid Kubacki i może zrobić kolejny krok naprzód w swojej karierze. Trochę w cieniu znalazł się Maciej Kot, ale wciąż stać go na czołówkę.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Inter rozbity! Porażka kosztowała ich pozycję wicelidera [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Inni kandydaci? Wróżenie z fusów. Muskuły pręży Markus Eisenbichler i jego koledzy z niemieckiej kadry, głównie Richard Freitag i Andreas Wellinger, Sven Hannawald typuje wyskok Daniela Hubera, tradycyjnie groźna będzie zgraja Norwegów, z drugiego rzędu będzie atakować niespodziewany zwycięzca Letniego Grand Prix, Jewgienij Klimow.
O wszystkim piszemy na zasadzie domniemania, bo inauguracyjne konkursy w Wiśle będą zagadką. Pogoda spłatała skoczkom figla, dopiero oddadzą pierwsze próby na śniegu. Aura była głównym tematem rozmów przed premierą w Wiśle. Wiosna w listopadzie sprawiła organizatorom mnóstwo problemów, ale według zapowiedzi obiekt uda się przygotować znacznie lepiej niż przed rokiem, kiedy zawodnicy nie kryli rozczarowania z powodu stanu zeskoku. Sztuczne naśnieżanie rozpoczęto odpowiednio wcześnie, dopiero pierwsze piątkowe treningi będą oficjalnymi testami obiektu. Wcześniej pojawią się na niej tylko przedskoczkowie.
Samo doprowadzenie zawodów do skutku trzeba uznać za organizacyjny sukces. Przy tak wysokich temperaturach dochodziło już do paraliżu pucharowych zmagań. Wystarczy przypomnieć jesień 2000 roku, kiedy po konkursach w Kuopio nastąpiła kilkutygodniowa przerwa, bo w całej Europie nie było ani grama śniegu.
- Nie chcę się chwalić, ale przedstawiciele FIS-u są po prostu pod wrażeniem - podkreślił dyrektor skoczni w Wiśle, Andrzej Wąsowicz. Na rozgrzewkę zaplanowano dwie serie treningowe i kwalifikacje. Wystartuje 12 Polaków: Stoch, Żyła, Kubacki, Kot, Stefan Hula, Jakub Wolny, Aleksander Zniszczoł, Tomasz Pilch, Klemens Murańka, Przemysław Kantyka, Paweł Wąsek i Andrzej Stękała.
piątek (16.11.2018)
16:00 - oficjalny trening (2 serie)
18:00 - kwalifikacje