- Było naprawdę ciężko. Nie jest łatwo sportowcowi z poczuciem, że nie jest w stanie osiągnąć tego co chce. Byłem bliski porzucenia skakania. Postanowiłem jednak walczyć. Zmieniłem dosłownie wszystko w swoim życiu: odżywianie, sen, sposób żywienia, trening - wyliczył Robert Johansson, cytowany na oficjalnej stronie FIS.
Zmiana funkcjonowania o 180 stopni przyniosła Norwegowi znakomite efekty. W sezonie 2017/2018 był jednym z najlepszych skoczków na świecie. Zaimponował zwłaszcza podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, gdzie wywalczył dwa medale brązowe w rywalizacji indywidualnej i złoty krążek w zmaganiach drużynowych.
- To niesamowite, że przywiozłem do domu aż trzy medale z moich pierwszych igrzysk olimpijskich. Spełniły się moje marzenia z dzieciństwa i byłem z siebie dumny - podkreślił podopieczny Alexandra Stoeckla.
Sukcesy w Korei Południowej zwiększyły popularność skoczka z charakterystycznym wąsem w Norwegii. Co ciekawe, 28-latkowi z Lillehammer zupełnie to nie przeszkadza. - Moje życie wygląda podobnie, ale więcej osób mnie rozpoznaje. Rozmawiają ze mną w sklepie i to miłe, że poznają mnie również wtedy kiedy nie mam na sobie kasku i gogli. Otrzymuję bardzo wiele pozytywnych opinii i pojawia się u mnie radość, gdy słyszę pytania, czy jestem gotowy do sezonu - zapewnił skoczek.
Nowa edycja PŚ w skokach narciarskich rozpocznie się już w piątek 16 listopada w Wiśle. Johansson, podobnie jak w poprzednim cyklu, znów powinien odgrywać pierwszoplanowe role i toczyć zacięte boje między innymi z Kamilem Stochem. Z resztą sam zawodnik nie ukrywa ambitnych celów na najbliższą zimę.
- Chcę być jednym z najlepszych skoczków na mistrzostwach świata w Austrii. Zamierzam walczyć o medale. Wielkim moim marzeniem jest również wygranie Kryształowej Kuli - podkreślił.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: strzał w stylu karate. Wyszedł cudowny gol