Przez wiele lat polscy kibice przyzwyczaili się, że skoki narciarskie to Adam Małysz i… tyle. Pozostali zawodnicy przez wiele lat nie byli w stanie mu dorównać i przebić się do światowej czołówki.
Sytuacja zaczęła się zmieniać po zakończeniu kariery przez Adama Małysza. Coraz większe sukcesy indywidualne osiągał Kamil Stoch, ale poziom pozostałych zawodników systematycznie, z roku na rok, szedł w górę.
Pierwszy wielki sukces drużynowy przyszedł w 2013 roku. Podczas mistrzostw świata w Val di Fiemme Polacy w składzie Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Maciej Kot wywalczyli brązowy medal, tracąc do będących na drugim stopniu podium Niemców zaledwie 0,8 punktu. Mistrzami świata zostali wówczas Austriacy.
- To był nasz wielki sukces. Jako drużyna wywalczyliśmy upragniony medal. Zawsze siedziało nam w głowie, że fajnie byłoby coś takiego wywalczyć. Traktuję to jako przełomowy sukces. Dzięki niemu każdy z nas uwierzył, że można walczyć o dobre lokaty na poważnych zawodach. Jak na razie to mój największy sukces w karierze – ocenił mistrzostwa Dawid Kubacki w rozmowie z WP SportoweFakty.
Zobacz wideo: Jan Szturc: byłem zaskoczony świetnym wynikiem Piotra Żyły w TCS
Na odbywających się rok później igrzyskach olimpijskich w Soczi dwa złote medale w konkursach indywidualnych wywalczył Kamil Stoch. W konkursie drużynowym Dawida Kubackiego zastąpił będący wówczas w bardzo wysokiej formie Jan Ziobro. Tym razem Polakom nie udało się wywalczyć medalu. Znaleźli się tuż za podium. Na nim stanęli Niemcy, Austriacy i Japończycy.
- Wiadomo, że w Soczi starałem się skakać jak najlepiej, ale niestety zepsułem skok w pierwszej serii. Trochę się tym podłamałem. Po powrocie do Wisły, słuchałem docinki ludzi "Coś ty narobił, to ja bym lepiej skoczył!". Miałem nawet taki okres, że wolałem siedzieć w domu niż wychodzić gdziekolwiek. To była dla mnie ciężka sytuacja, która mnie zmieniła i nauczyła mnie życia - wspominał później czas po igrzyskach olimpijskich w rozmowie z WP SportoweFakty Piotr Żyła.
Rok 2015 to kolejny wielki sukces polskiego zespołu. Na mistrzostwach świata w Falun, obok Kamila Stocha i Piotra Żyły, w naszej ekipie wystąpili Jan Ziobro i Klemens Murańka. Skończyło się na trzecim stopniu podium - tym razem za Norwegiami i Austriakami.
- Medal mistrzostw świata to duża rzecz. Jesteśmy młodą drużyną i mamy duży potencjał. Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Jak będziemy dalej ciężko pracować, a zdrowie będzie dopisywać, to może jeszcze jakiś medal przywieziemy. Może będzie jeszcze wyżej. Po to trenujemy, żeby to robić - podkreślał w rozmowie z WP SportoweFakty Jan Ziobro.
Do sezonu olimpijskiego 2013/14 Polacy robili systematyczne postępy i z roku na rok zdobywali coraz więcej punktów w Pucharze Narodów. Kolejny rok dał nam brązowy medal w Falun, ale - biorąc pod uwagę pozostałe konkursy Pucharu Świata - przyniósł pewien regres. Liczby nie kłamały - wyniki nie były już tak dobre, jak rok wcześniej.
Aż w końcu przyszedł fatalny sezon 2015/16, po którym z kadry odszedł trener Łukasz Kruczek.
- Chcę, żeby nowy szkoleniowiec miał całe dwa lata na przygotowania do igrzysk olimpijskich w Pjongczang, bo właśnie tyle czasu potrzeba, żeby przygotować drużynę – podkreślał polski szkoleniowiec.
Nowy trener polskiej kadry Austriak Stefan Horngacher odbudował formę polskich skoczków w iście ekspresowym tempie. Już Letnia Grand Prix, w której pierwsze miejsce zajął Maciej Kot, a drugie Kamil Stoch, pokazała, że zmiany idą w dobrym kierunku.
- Jestem pod wrażeniem tej grupy. Kadra jest naprawdę mocna. Myślę, że już na mistrzostwach świata w tym sezonie zdobędą złoty medal drużynowy. A ponieważ następny sezon jest sezonem olimpijskim, czuję, że staną na najwyższym stopniu podium i wszyscy wyrobią sobie emerytury olimpijskie - powiedział Wojciech Fortuna w programie "Sektor Gości", który nagrywaliśmy dzień przed startem sezonu.
Zobacz wideo: Żona Piotra Żyły: popłakałam się z radości, nie umiem tego opisać słowami
Słowa mistrza olimpijskiego z Sapporo nabierają coraz bardziej realnego kształtu. Choć nie minęła jeszcze połowa sezonu, nasi zawodnicy zdobyli już więcej punktów w klasyfikacji Pucharu Narodów niż miało to miejsce w całym poprzednim sezonie. Polacy są zdecydowanym liderem cyklu.
Najbardziej spektakularny był w ich wykonaniu konkurs drużynowy w Klingenthal. Zespół wystąpił w identycznym składzie jak podczas mistrzostw świata w Val di Fiemme (Kamil Stoch, Maciej Kot, Dawid Kubacki, Piotr Żyła).
Polacy o 41,5 pkt wyprzedzili Niemców i o 42,4 pkt Austriaków. Maciej Kot dwa razy skoczył 139 m, Stoch - 139 i 140, Żyła dwukrotnie 134, a Kubacki - 132,5 i 134,5 m. Sukces nabrał historycznego wymiaru, bo był to pierwszy triumf Polaków w zawodach Pucharu Świata. Wcześniej nasi zawodnicy trzy razy zajmowali drugie miejsce, a sześć razy trzecie.
W tej sytuacji nie dziwi, że polscy skoczkowie nabrali dużych apetytów na zwycięstwo w sobotniej drużynówce w Zakopanem.
- Nie chcemy wywierać na sobie presji, ale w konkursie drużynowym w Zakopanem liczymy na zwycięstwo. Byłoby to podziękowanie kibicom i sprawienie im radości. Poza tym przed MŚ w Lahti wysłalibyśmy do rywali sygnał, że nadal jesteśmy mocni. A wiadomo, że konkurs drużynowy na MŚ jest dla nas mega istotny - mówi nam Maciej Kot.
- Mam nadzieję, że będzie się działo pozytywnie. O atmosferę się nie boję, bo biletów już nie ma. Biało-czerwona kraina czarów jak zwykle zawita do Zakopanego i mam nadzieję, że pójdą za tym dobre skoki - kończy z optymizmem.