Trzy konkursy, trzy razy na podium i 280 punktów. Początek letniego sezonu dla Macieja Kota jest prawie idealny. Po dwóch zwycięstwach, w sobotę Polak zajął drugie miejsce w Hinterzarten. Mimo kolejnego miejsca w czołowej trójce, po starcie zawodnik AZS-u Zakopane mógł odczuwać lekki niedosyt. Wszystko za sprawą not sędziowskich. Zarówno Kot jak i triumfator Andreas Wellinger stylowo oddali niemal identyczne próby, ale to reprezentant Niemiec został oceniony o punkt wyżej, co zdecydowało o jego zwycięstwie.
- Na pewno kwestia not jest sporna, ponieważ pod względem stylu mój skok nie był gorszy niż Andreasa Wellingera. Lądowałem dwa metry dalej od rywala, więc spodziewałem się przynajmniej takich samych not jak reprezentant Niemiec. Nie ma jednak co gdybać. Gdybym skoczył metr dalej, wygrałbym i wówczas tego tematu w ogóle byśmy nie podjęli. Sytuacja z soboty pokazuje jednak, że dalej musimy pracować nad lądowaniem i opanować ten element do perfekcji. Przy tak wyrównanych konkursach jak ten w Hinterzarten styl może być kluczowy - skomentował kontrowersję skoczek z Limanowej.
O ile do pracy sędziów oceniających styl od wielu miesięcy można mieć zastrzeżenia, o tyle podczas Letniego Grand Prix bardzo dobrze spisuje się jury. Pochlebne recenzje zbiera zwłaszcza Borek Sedlak, który od tego sezonu zastąpił na stanowisku wicedyrektora PŚ Mirana Tepesa.
- Od początku Grand Prix do pracy jury nie można się przyczepić. Wszystkie zawody przeprowadzono sprawnie. Co najważniejsze w czasie jednej serii nie rotowano zbytnio długością najazdu poprzez zmianę belek - zaznaczył Kot, chwaląc także decyzję o podniesieniu rozbiegu z 16. do 19. belki w finale konkursu w Hinterzarten: - Gdy w drugiej kolejce zawodów warunki były stabilne, tzn. cały czas wiatr w plecy, decyzja jury o wydłużeniu najazdu była strzałem w dziesiątkę.
ZOBACZ WIDEO Mateusz Mika: Mogę już zagrać pełne spotkanie, nic mi nie dolega
Trzy miejsca na podium i koszulka lidera cyklu, nawet jeśli to "tylko" lato, nie pozostaje bez wpływu na mentalne nastawienie 25-latka do dalszej rywalizacji, przede wszystkim zimą.
- Każdy udany skok i konkurs dodaje pewności siebie. W sobotę czułem się bardzo dobrze. Mojej pewności nie zaburzyła nawet pierwsza, nie do końca udana próba (99 metrów i 4. pozycja na półmetku - przyp. red.). Na pewno bardzo ważne dla sfery mentalnej jest wygrywanie przede wszystkim na obiektach poza granicami kraju, gdzie ze względu na mniejszą znajomość skoczni jest trudniej odnieść triumf. Oczywiście zwycięstwa u siebie także dają dużo satysfakcji. Dla przykładu ja po wiktorii w Wiśle jeszcze bardziej uwierzyłem w siebie i mam motywację do ciężkiej pracy na treningach - zakończył brązowy medalista mistrzostw świata w Val di Fiemme.
Reprezentacja Polski po konkursie w Hinterzarten została w Niemczech, by przez kilka dni potrenować na obiekcie, który w sobotę był areną zmagań w LGP. Biało-Czerwoni wezmą udział w kolejnych zawodach cyklu, które zaplanowano na 6 sierpnia w szwajcarskim Einsiedeln.