Dawid Góra: Polskie konkursy Pucharu Świata miały trwale podnieść dyspozycję podopiecznych Łukasza Kruczka. Tak się jednak nie stało.
Rafał Kot: W polskich konkursach nie było nic nowego. Kamil wraca do swojego skakania. Po kontuzji prawie nie ma już śladu. Oprócz tego Kamil jest zawodnikiem bardzo odpornym na stres, co ma niebagatelne znaczenie podczas konkursów rozgrywanych w naszym kraju. Każdy z reprezentantów chce się pokazać przed tysiącami widzów na trybunach i przed telewizorami. W takich sytuacjach Kamil skacze dużo lepiej. Potwierdzeniem tego mogą być medale olimpijskie i mistrzostw świata - tam presja jest olbrzymia, a on potrafi sobie świetnie z nią radzić. Pozostali skoczkowie też chcieli się godnie zaprezentować, szczególnie, że skaczą teraz znacznie słabiej niż w zeszłym sezonie. Wychodzi tutaj stare przysłowie - lepsze jest wrogiem dobrego. W Polsce nasi zawodnicy chcieli wznieść się na wyżyny. Efektem tego było tylko parę fajerwerków wystrzelonych jednorazowo.
[ad=rectangle]
W czym więc tkwi problem?
- Ja też szukam odpowiedzi na to pytanie. Jednak, żeby nie patrzeć na sprawę wyłącznie ze swojej perspektywy, bo ocena może być subiektywna, dużo rozmawiałem z ludźmi, którzy na skokach zjedli zdrowie. To są trenerzy, choćby Jan Szturc, Kazimierz Długopolski, a także plejada trenerów klubowych; rozmawiałem też z zawodnikami - na pierwszym miejscu wymieniłbym Adama Małysza, jako guru od skoków i nasz najlepszy zawodnik w historii; wymieniałem się uwagami także choćby ze swoim synem Kubą. Wszyscy mówią jednym głosem i niezależnie od siebie - "świat poszedł do przodu, a my zostaliśmy w miejscu". Chodzi o niuanse techniczne, których nasi zawodnicy nie wykorzystują. Biorąc statystyki z Pucharu, pomijając Stocha i Żyłę, to podchodząc do sprawy matematycznie, naszym zawodnikom brakuje średnio dziesięciu metrów! To jest naprawdę dużo. Oni skaczą tak, że są w trzeciej dziesiątce, pod koniec drugiej... ale jest regres. Zeszły sezon był najlepszy w historii polskich skoków. Nie było przecież sezonu z dwoma złotymi medalami olimpijskimi, dobrze prezentowała się też drużyna - nie było istotne czy rywalizujemy z Niemcami, Austrią, Norwegią czy Słowenią. Trzeba powiedzieć, że zawsze sezon po takich dokonaniach jest słabszy. Do tego, wiadomo - jest presja mistrzostw świata w Falun, gdzie chcielibyśmy wypaść jak najlepiej, obronić brązowy medal. Do tego Kamil będzie bronił "złota" z Włoch. Tutaj jednak sprawa wygląda nieco inaczej - Kamil to jest brylant, który zdarza się raz na ileś lat. Tak samo, jak Adam Małysz - to są zawodnicy z innej planety. Inni natomiast skaczą, jak najlepiej potrafią, ale dużo im jeszcze brakuje. Pojawia się też kwestia scementowania drużyny. Kiedy zdobywali brązowy medal we Włoszech byli, jak palce u jednej ręki, to było coś nieprawdopodobnego. Teraz nie ma zgrania w kadrze.
Chcę ponadto podkreślić, że to wszystko są wnioski wyciągane z rozmów z ludźmi, którzy są związani ze skokami na co dzień. To nie są moje stwierdzenia.
Jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy? Sama informacja, że świat poszedł do przodu nie pozwoli wyeliminować problemu.
- Teraz trwa cykl Pucharu Świata, zawody są rozgrywane po sobie, nie ma więc miejsca na spokojny trening. Podczas tylko dwóch dni skoków bez presji nie da się wyeliminować pewnych błędów. My prawdopodobnie już wiemy co jest powodem słabszych skoków, jednak powodu nie chcemy szukać medialnie. To by mogło tylko zaszkodzić. Na pewno choćby prezes Apoloniusz Tajner będzie analizować całą sytuację i też ma swoje przypuszczenia co spowodowało słabsze wyniki. Oczywiście, będzie czas, żeby wnioski puścić na szerokie wody, czyli do opinii publicznej, ale w tym momencie nie pomogłoby to kadrze. W skokach różne rzeczy się zdarzają. Czasami zawodnik po prostu przestaje dobrze skakać - choćby Maciej Kot miał super sezon, oczekiwania wobec niego były wielkie, a teraz nie skacze na miarę swoich umiejętności. Sztab szkoleniowy zapewne wie, jakie błędy robi i próbuje to naprawić. Z drugiej strony - Maciek skacze miernie, ale udało mu się nagle wypalić w Wiśle. Gdyby dwa takie skoki oddał w konkursie to pewnie by wygrał, a już na pewno wylądował na podium. Czyli potrafi wypalić! Brakuje jednak powtarzalności, tego automatu w skokach, który sprawia, że każda próba jest podobna. Dużą rolę mógłby odegrać tutaj psycholog. Kiedy był to potrafił trafić do młodych zawodników. Współpraca Maćka z panem Wódką służyła synowi kapitalnie. To też się tyczy innych zawodników. Choćby Piotrka Żyły, któremu zdarza się ledwo wejść do drugiej serii, a potem nagle oddać fantastyczny skok.
Dlaczego więc zrezygnowano z psychologa, skoro jego praca przynosiła pozytywne rezultaty?
- Ani pan, ani ja o tym nie decydujemy. Nawet zawodnicy mogli powiedzieć, że nie będzie im potrzebny, a potem okazało się jednak, że go brakuje. Technika to jest jedna rzecz, a druga to możliwości zawodników - a te są. Jeśli ktoś nie jest w stanie skoczyć dobrze przez cały sezon to można mówić o złym przygotowaniu itd. Jeśli jednak skoczek potrafi skakać świetnie, ale takich skoków nie oddaje regularnie, to mamy do czynienia z innym problemem.
[nextpage]Przyczyny słabszej formy u każdego z zawodników są podobne czy to osobne przypadki?
- Każdy ma swoje problemy. Poza tym, proszę zauważyć, że z punktu widzenia psychologii, sportowiec bez ambicji nie osiągnie nic. Wiele zależy jednak od tego o jakiej ambicji mówimy. Jeśli danego zawodnika ona przerasta, to staje się jego wrogiem - przykład: Maciek. Jeśli ambicja jest jednak obniżona, taki zawodnik zostanie średniakiem. Jeżeli sportowiec startuje w Turnieju Czterech Skoczni i na cztery konkursy raz kwalifikuje się do trzydziestki, po czym podkreśla, że jest zachwycony faktem kwalifikacji, to trzeba wyłączyć telewizor i więcej takich wypowiedzi nie oglądać. Następny zawodnik zdobywając 28. miejsce twierdzi, że oddał jeden z solidnych skoków - nóż się w kieszeni otwiera! Powtarzam jednak, że wybujałe ambicje też są złe. W ten sposób wracamy do psychologa, który powinien stworzyć bilans ambicji taki, żeby zawodnik odnosił sukcesy i umiał się z nich cieszyć adekwatnie do chwili, w której się znajduje.
Oprócz subiektywnych przyczyn słabych startów Polaków, o których po części pan powiedział, są też te obiektywne. Nie da się bowiem ukryć, że od początku sezonu biało-czerwoni mieli pecha. Inaczej kontuzji Jakuba Wolnego i Kamila Stocha nazwać się nie da.
- Kamil już przed sezonem był liderem naszego zespołu. To dwukrotny złoty medalista, mistrz świata, guru jeśli chodzi o reprezentację Polski. Kontuzja na pewno zachwiała jego formą. Natomiast z Jakuba Wolnego media robią nie wiadomo kogo. Tak jakby był drugi po Stochu.
W takim tonie o Wolnym w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl wypowiadał się choćby Apoloniusz Tajner.
- Absolutnie się z tym nie zgadzam. Czy media nie pisały podobnie o Biegunie, który przez przypadek wygrał konkurs Pucharu Świata? I gdzie teraz jest Biegun? To są zawodnicy bardzo zdolni, na dorobku! Póki co, raz udaje im się skoczyć, a potem nie. Biegun zapewne znowu wypłynie i będzie bardzo dobrym zawodnikiem, ale nie można popadać w przesadę! Podobnie za przykład można podać starszego zawodnika, Janka Ziobrę. Nie wolno za wcześniej kreować gwiazd, bo w ten sposób robi się im krzywdę. Ci zawodnicy wiedzą, co się o nich pisze, czytają gazety, śledzą Internet. Z Wolnym może być podobnie - ten zawodnik wróci po kontuzji i może się okazać, że oczekiwania były zbyt duże. Nie przeceniałbym jego powrotu, to nie jest panaceum. Oczywiście, to bardzo zdolny zawodnik, ale nie róbmy mu krzywdy!
Jakie są pana oczekiwania wobec kadry przed mistrzostwami świata?
- Przede wszystkim jest zgryz, jak zestawić drużynę. Wszyscy oprócz Kamila skaczą w kratkę. Jeśli chodzi o medale - na indywidualny ma szansę Kamil. Myślę, że stanie na podium, jednak jestem daleki od prognozowania koloru krążka. Jeśli wywalczy podium, to już będzie wielka sprawa. Drużynowo natomiast bronimy trzeciego miejsca. Prezentujemy się teraz słabo, ale taki konkurs rządzi się swoimi prawami - jeszcze jest trochę czasu. Ostatni oficjalny drużynowy konkurs przed mistrzostwami świata odbędzie się w Willingen. Łukasz Kruczek musi podjąć decyzję kogo wystawić do składu. Media wywierają presję, aby stawiać na młodych zawodników. Tak też forowano przed wyjazdem na igrzyska olimpijskie. Tymczasem okazało się, że Kruczek zestawił skład optymalnie.
Teraz liczę na cuda w polskich skokach, bo czasami takie się zdarzają (śmiech) - że zawodnicy nagle zaczną skakać na wysokim poziomie. Przypominam, że w konkursie drużynowym trzeba skoczków, którzy skaczą dobrze, ale przecież nie muszą oddawać "petard". Mamy Kamila, a pozostała trójka... Piotrek Żyła musi ustabilizować formę - teraz albo skacze fantastycznie, albo byle jak. Odnośnie reszty - trudno powiedzieć. Ja widzę Janka Ziobrę i na pewno Maćka, który zawsze był mocnym elementem składu, potrafił się spiąć. Zresztą Łukasz Kruczek powiedział, że nie wyobraża sobie, aby zabrakło miejsca dla Maćka. A kto by miał być kolejnym zawodnikiem? Czy Kubacki, czy Zniszczoł, czy Murańka? Nie podejmuję się oceny, jak będzie wyglądać skład.
Na co w tym sezonie Pucharu Świata stać Kamila Stocha? Przez kontuzję, strata do lidera klasyfikacji generalnej jest duża.
- Czołówka już raczej mu uciekła. Przez kontuzję trudno będzie doścignąć lidera, ale to teraz nie jest priorytet dla Kamila. Zresztą jego rywale skaczą bardzo dobrze. Dla Kamila teraz liczy się medal na mistrzostwach świata. Myślę, że to jest w jego zasięgu. Druga sprawa jest taka, że skoki cieszą Kamila. To jest jego sport. Każde miejsce na podium sprawia mu radość. Myślę, że jeszcze parokrotnie w tym sezonie osiągnie podium. On już wcześniej skakał tak, jak teraz skacze świat. Jego styl jest nienaganny, skacze pewnie.
Przed nami jednak nie tylko kolejne konkursy Pucharu Świata i mistrzostwa świata. W swoich najważniejszych zawodach powalczą też najmłodsi. W lutym odbędą się mistrzostwa świata juniorów. Jak tym razem zaprezentują się Polacy?
- Z tego co wiem zespół Roberta Matei i Piotra Fijasa skacze nieźle. Jest paru zawodników, którzy mogą wywalczyć sukces indywidualny. Spodziewam się też, że będziemy mocni w drużynie. Myślę, że możemy przywieść z Kazachstanu dwa medale.