Murańka zajmował drugie miejsce już na półmetku zawodów, a po drugiej kolejce mimo nieco słabszej odległości zdołał utrzymać zajmowaną pozycję i osiągnął dzięki temu życiowy sukces. - Warunki w konkursie były w miarę sprawiedliwe - mówi portalowi SportoweFakty.pl trener Robert Mateja, który prowadzi kadrę juniorów. - Należą się wielkie gratulacje dla jury, bo było wyrozumiałe i czekało tak, aby warunki dla wszystkich zawodników były równe. Konkurs był bardzo ciężki, poziom był bardzo wysoki, bo startowali naprawdę dobrzy zawodnicy. Nasi są w ścisłej czołówce, wywalczyli wspaniałe miejsca.
Niewiele brakowało, a na podium stanąłby także Bartłomiej Kłusek. Niestety, drugi z naszych skoczków mimo lepszych odległości przegrał z Stefanem Kraftem. - Zdecydowały noty za styl - wyjaśnia nasz rozmówca. - Na mistrzostwach świata juniorów nie mamy przeliczników za wiatr i belkę startową. O łącznej nocie decydowały więc tylko punkty za odległość i styl. W tym przypadku te drugie rozstrzygnęły walkę o brązowy medal.
W czwartkowym konkursie słabiej zaprezentował się jedynie Grzegorz Miętus, gdyż nie wszedł do drugiej serii. W sobotę Polaków czekają zawody drużynowe i być może w składzie naszej kadry dokonana będzie zmiana. W Libercu obecny jest bowiem także Krzysztof Biegun, który w zawodach indywidualnych nie startował. - Może być jeszcze zmiana w składzie, w piątek mamy kolejny trening, w którym będą skakać Miętus i Biegun. Na treningu będą walczyć o to czwarte miejsce w zespole. Pozostała trójka, czyli Murańka, Kłusek i Zniszczoł, będzie w piątek odpoczywać - przedstawia plany Robert Mateja.