39. miejsce na pierwszym treningu, 42. miejsce na drugim i dopiero 44. w kwalifikacjach. To nie był udany dzień dla Dawida Kubackiego na mamuciej skoczni w Vikersund. Jako jedyny z sześciu Polaków nie zdołał wywalczyć awansu do sobotnich zawodów i obejrzy je z perspektywy kibica.
- Nie dogadałem się z tą skocznią w ogóle. W tych dwóch seriach treningowych mocno mnie wycofywało, spadał mi tyłek. W kwalifikacjach było to lepiej utrzymane, była wysokość, ale podobnie jak w poprzednich skokach - spadałem jak kamień. Nie wiem, skąd to się wzięło. To wynik moich błędów - przyznał Kubacki przed kamerą Eurosportu.
Od dłuższego czasu Kubacki ma opinię zawodnika, który nie radzi sobie na skoczniach mamucich. Skoczek nie zgadza się z tym w stu procentach.
- Wiem, że potrafię latać. Oddawałem dobre skoki na mamutach. Teraz, mimo że wydaje mi się, że robię to samo, nie ma efektu. Grawitacja ciągnie do ziemi. Muszę to przeanalizować - skwitował.
Początek sobotniego konkursu o godzinie 17:00. Wcześniej rozegrana zostanie seria próbna. Kubacki będzie mógł zrehabilitować się w niedzielę, choć trudno spodziewać się, aby w krótkim czasie zdołał odmienić swoją dyspozycję na skoczni, na której radzi sobie słabo.
ZOBACZ WIDEO: Aida Bella zrobiła karierę poza sportem. "Prawdziwe zderzenie z biznesem"