Obraz nędzy. Za chwilę nie będziemy mieli już nikogo [OPINIA]

Getty Images / Lars Baron / Na zdjęciu: Anna Twardosz
Getty Images / Lars Baron / Na zdjęciu: Anna Twardosz

Polska była ósma w konkursie drużyn mieszanych na MŚ, ale od najlepszych dzieliła ją przepaść. PZN dalej nie wie, co zrobić ze skokami kobiet. Lata zaniedbań i niezrozumiałych decyzji skutecznie zabijały te dyscyplinę w Polsce.

Reprezentacja Polski zajęła ósme miejsce w konkursie drużyn mieszanych na mistrzostwach świata w Trondheim. Niektórzy mogliby powiedzieć: całkiem niezły wynik. Ale trzeba spojrzeć na liczby, a te są brutalne.

Do szóstych Stanów Zjednoczonych reprezentacja Polski straciła ponad 100 punktów. Do medalu ponad 260 "oczek". Nawet gdyby z każdej drużyny, która stanęła na podium, odjąć wyniki jednego zawodnika, to i tak miałyby one lepszą łączną notę od nas.

To potężna różnica, która była spowodowana słabszym występem Aleksandra Zniszczoła oraz naszych skoczkiń. To jednak na stanie kadry kobiet chciałbym się skupić. Jest on katastrofalny, choć trudno winić za to Annę Twardosz i Polę Bełtowską, które reprezentowały nasz kraj w tych zawodach.

ZOBACZ WIDEO: Nawet z lodówką. Nie uwierzysz, co zrobił polski zawodnik

Na starcie grudniowych mistrzostw Polski w Zakopanem stanęły tylko trzy(!) Polki. To zatrważające, że takie rzeczy dzieją się w dyscyplinie olimpijskiej. Skąd się wzięła taka sytuacja?

Przez długi czas na całym świecie uważano, że skoki narciarskie nie są sportem dla kobiet. W odróżnieniu od biegów narciarskich, łyżwiarstwa szybkiego czy biathlonu nie rozwijano więc tej dyscypliny przez wiele dziesięcioleci.

Na przełomie XX i XXI wieku jednak coś zaczęło się zmieniać. Coraz więcej odważniejszych zawodniczek zdecydowało się próbować swoich sił. W 1997 roku Austriaczka Eva Ganster oddała pierwszy w historii skok na obiekcie mamucim. Wiatr zmian wiał coraz mocniej. Ale w naszym kraju nie zdawano się zauważać.

- Uważam, że jednak to jest sport niebezpieczny i skocznia bardzo brutalnie traktuje tych, którzy mają tam upadki. Widziałem dziewczyny po upadkach i wygląda to naprawdę okropnie. (...) My, jako związek, nie uprawiamy tej działalności, bo to jest zabawa na poziomie klubów. Jak się pojawią zawodniczki, które prezentują już pewien poziom, to się nimi zajmiemy - mówił w 2006 roku prezes PZN Apoloniusz Tajner  (cytat za skijumping.pl).

Trzy lata później skoki kobiet zadebiutowały na mistrzostwach świata, a ostem lat później na igrzyskach olimpijskich. Z takim podejściem ze strony związku trudno, żeby Polki odgrywały w nich jakąkolwiek rolę.

Zresztą przeciwko dopuszczeniu kobiet do skoków narciarskich wypowiadał się także w 2003 roku Adam Małysz, którego zdanie traktowano wtedy jak świętość. Nie było w naszym kraju atmosfery do rozwoju kobiecych skoków, a przez długi czas nie istniały żadne programy dla naszych talentów.

Trzeba oddać, że od tego czasu Małysz zmienił swój pogląd i jako prezes Polskiego Związku Narciarskiego chce poprawić sytuację skoków kobiet. Świat jednak uciekł. Polska przespała najlepsze lata do rozwoju skoków kobiet, kiedy to stosunkowo niskim kosztem można było wykreować przyszłe medalistki olimpijskie. Przecież chętnych dziewczyn w czasach największych sukcesów Małysza czy Stocha nie brakowało.

Dowiodły tego mistrzostwa świata w 2019 roku, gdzie po pierwszej serii konkursu drużyn mieszanych Polska była na podium. Co się stało od tego czasu? Nastąpiła stagnacja spowodowana brakiem perspektyw rozwoju i skutecznych programów wyławiających talenty. Do tego doszedł ogromny chaos i ciągłe zmiany trenerów w seniorskiej reprezentacji.

W sezonie 2018/19 szkoleniowcem był Marcin Bachleda, który po sukcesach dość nieoczekiwanie został wyrzucony. Łukasz Kruczek nie rozwinął kadry, wręcz ją cofnął. W 2022 roku odszedł w atmosferze konfliktu, a wrócił Bachleda. Ten jednak tym razem nie odnosił sukcesu i zastąpiono go cenionym Haraldem Rodlauerem. Utytułowany Austriak przetrwał w Polsce tylko jeden sezon, a od tej zimy... znów wrócił Bachleda, który teraz współpracuje ze Stefanem Hulą. W takich warunkach nie da się budować silnej reprezentacji.

Nie dziwmy się więc, że mamy sytuację taką, jaką mamy. Teraz mistrzynie wykreować jest trudniej, bo konkurencja jest po prostu większa. Dalej nie mamy systemu, który skutecznie wyławiałby talenty. Przeganiają nas już nie tylko potęgi, ale możemy zazdrościć takim krajom jak Kanada, Włochy czy nawet Chiny, które w męskich skokach po prostu się nie liczą.

Tak naprawdę to trzeba bić brawo takim dziewczynom jak Anna Twardosz czy Pola Bełtowska, które mimo trudnych warunków skaczą i się rozwijają. Zasługują na szacunek, a nie na hejt. Trzeba na nie chuchać i dmuchać, żeby skakały jak najdłużej i inspirowały małe dziewczynki, że da się coś osiągnąć w skokach, będąc kobietą. Bo jeśli one zakończą karierę, to niedługo nie będzie opłacało się organizować mistrzostw Polski, bo zgłosi się tylko jedna zawodniczka.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (32)
avatar
aszasza
3 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Patrząc na skoki narciarskie kobiet, wyobrażam sobie gimnastykę artystyczną mężczyzn i gościa z szarfą 
avatar
Zbigniew Laskowski
4 h temu
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
A. Małysz wybitny skoczek, ale beznadziejny jako prezes PZPN. Nie nadaje się do zarządzania, dba teraz tylko o swoje dochody i interesy 
avatar
Caprae
5 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zamiast napinać się na tą nędzę , wyzywać wszystkich , spójrzcie za okno . Bociany wracają ... Wiosna !!! 
avatar
yes
5 h temu
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Reklamiarz na dach! 
avatar
yes
5 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A kto każe mieć skoki kobiece na poziomie zawodowym i medali mistrzostw świata. Na przykład Turcja, Bułgaria, Rumunia nie mają i nie narzekają i nikt ich za to nie karze. Małysz jest twardym fa Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści