Poniedziałkowy konkurs w Bischofshofen był zwieńczeniem rywalizacji w Turnieju Czterech Skoczni. Najlepszy w nim okazał się Daniel Tschofenig, który po niezwykłych emocjach wygrał też Złotego Orła. Polskim kibicom powody do zadowolenia dał ponownie Paweł Wąsek, który finalnie zakończył te prestiżowe zmagania na ósmej lokacie.
Optymizmem może napawać też postawa Dawida Kubackiego. Nasz doświadczony zawodnik z każdym oddanym na TCS skokiem prezentował się coraz lepiej. Dość stwierdzić, że w Oberstdorfie przepadł przecież w kwalifikacjach, a w dwóch ostatnich konkursach zdobył pucharowe punkty.
Triumfator TCS z sezonu 2019/20 w rozmowie z Interią podkreślił, że ostatnie dni były dla niego bardzo trudne. - Od tego, z czym się zmagałem, próbowałem się odciąć poprzez rozmowy z rodziną i panią psycholog. To pozwalało mi nakierować myśli w dobrą stronę. Oczywiście, że nie było miło, kiedy walczyłem o "50". To potrafi dobić, ale zabrałem się do roboty - skwitował.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Powitała Nowy Rok w bajecznej scenerii
Nawiązał przy okazji do znakomitego skoku Aleksandra Zniszczoła z pierwszego treningu w Bischofshofen. 30-latek osiągnął wówczas 144 metry, co jest wynikiem tylko o metr gorszym od rekordu skoczni Kubackiego sprzed 6 lat. Podparł on jednak swój skok.
- Jechałem kolejką i nie widziałem tego skoku. Słyszałem, że miał miękkie nóżki i nie umiał tego ustać. Śmiałem się potem z niego, że takie metry to się telemarkiem ląduje - podsumował z uśmiechem Kubacki.
34-latek finalnie był drugim najlepszym Polakiem w końcowej klasyfikacji Turnieju Czterech Skoczki. Zajął 32. miejsce, tuż przed Jakubem Wolnym. Przypomnijmy, że Kubacki łącznie trzykrotnie stawał na podium tych prestiżowych zmagań.