Za mistrzem świata z Seefeld kolejny weekend Pucharu Świata w skokach narciarskich. Tym razem nasz reprezentant startował w Wiśle. W sobotnich zawodach uplasował się na 25. miejscu. Dzień później zakończył już rywalizację na 19. lokacie. Jak sam przyznał, ze swoich prób jest połowicznie zadowolony.
- Na pewno niedzielny występ był lepszy niż sobotni. Myślę, że został zrobiony kolejny malutki kroczek do przodu na skoczni. Nie było wybitnie dużej poprawy miejsca, ale ona jest. Moim zdaniem tymi małymi kroczkami będę w stanie dojść do coraz lepszej dyspozycji - powiedział Dawid Kubacki po zawodach.
Przede wszystkim coraz lepsza energia zaczyna pojawiać się podczas wybicia. Same prędkości na progu są w porządku. Minimalny problem zaczyna się z techniką. Przez to już nad bulą, traci on dwa lub trzy kilometry na godzinę, a to odbija się na stratę, nawet 10 metrów w odległości.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak wygląda typowy dzień Aryny Sabalenki
- Wiem, jak to trzeba zrobić, ale wykonanie to trochę trudniejsza sprawa. Nie jest to na pewno łatwa droga, ale jak się gorszego momentu nie przetrwa i nie przepracuje go, ciężko liczyć na poprawę - zdradził 34-latek.
Mimo wszystko ma on nadzieję, że będzie w stanie sukcesywnie poprawiać swoje skoki. Na nagraniach wideo widzi, że moment wybicia się nie różni się mocno od tego, z czasów, gdy wygrywał, ale na końcu przynosi to dużo słabsze rezultaty.
- Czasami wystarczy jeden lub dwa skoki, złapie się czucie i może to ruszyć z dnia na dzień. Nie napalam się, ponieważ wiem, że trzeba to sobie wypracować - podsumował Dawid Kubacki.
Z Wisły Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty