Polscy skoczkowie zaprezentowali się w niedzielnym konkursie indywidualnym zdecydowanie lepiej niż w sobotnim, ale trudno popadać w przesadny entuzjazm z powodu ich występu.
Na pewno cieszy fakt awansu sześciu podopiecznych trenera Thomas Thurnbichlera do drugiej serii konkursu, ale rozczarowuje brak przynajmniej jednego z nich w czołowej dziesiątce.
Skoczkowie przez lata rozpieszczali nas osiąganymi wynikami, co roku walcząc o najwyższe laury. Na kolejne wielkie sukcesy trzeba będzie jednak najprawdopodobniej poczekać. - Szczerze mówiąc, jestem zadowolony z tego, co oglądałem w niedzielę na skoczni. Polacy stanęli na wysokości zadania. Musimy zmienić oczekiwania. Właśnie taki jest teraz poziom naszej kadry - mówi WP SportoweFakty Kazimierz Długopolski, były trener i sędzia skoków narciarskich.
- Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł mogą czasami zakończyć konkurs w czołowej dziesiątce. W niedzielę zabrakło im bardzo niewiele, bo jednemu i drugiemu raptem pół metra. Mimo wszystko, ja będę chwalił Polaków. Ich występ mi się podobał. Nie możemy patrzeć na reprezentację przez pryzmat sukcesów sprzed kilku lat. To zupełnie co innego - dodaje.
Forma sprzed lat przepadła bezpowrotnie?
Biorąc pod uwagę dorobek Kamila Stocha trudno, żeby zadowalało go 25. miejsce. 26. lokata bez wątpienia również nie dała powodów do radości Piotrowi Żyle, ani 19. pozycja nie mogła uszczęśliwić Dawida Kubackiego. Analizując skoki naszych weteranów próżno doszukiwać się przełomu.
- Niestety musimy powoli oswajać się z myślą, że to już początek końca, jeśli chodzi o najstarszych zawodników kadry. Oni już wiele lepsi nie będą. Dwa lata temu mówiłem, że tak może być, w ubiegłym tylko utwierdziłem się w takim przekonaniu. Cała trójka miała piękne kariery, może kiedyś jeszcze ktoś z tego grona nas zaskoczy, ale mam na myśli jednorazowe przypadki - przyznaje Długopolski.
"Oby jak najwięcej takich konkursów"
Za to może cieszyć 18. miejsce Jakuba Wolnego, najwyższe w tym sezonie. Po raz kolejny najlepszym z polskich skoczków okazał się Paweł Wąsek. - Obserwujemy swoistą zmianę warty. Tonowałbym jednak nastroje. To, że Wąsek był 11., a Zniszczoł 12., nie oznacza, że tak będzie w każdym konkursie. Niemniej to właśnie oni są liderami reprezentacji Polski - tłumaczy olimpijczyk z Sapporo i Lake Placid.
- Trudno mi sobie w tej chwili wyobrazić kogokolwiek z polskich reprezentantów na podium. Za to nie wykluczam, że Wąsek może powalczyć o 15., może 12. lokatę w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. W tym miejscu powinniśmy być obiektywni - kontynuuje ekspert.
Zdaniem Długopolskiego fakt rozgrywania zawodów w Wiśle wcale nie był wielkim atutem Polaków.
- To nie piłka nożna, żeby ściany pomagały gospodarzom. Gdyby konkurs odbył się poza Polską, zapewne wypadlibyśmy podobnie. Dyspozycja dnia odgrywa ogromne znaczenie. Będę trzymał się tego, że to był udany występ naszej kadry. Oby takich jak najwięcej - podsumowuje Kazimierz Długopolski.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty