Dramat w Willingen, Polacy najgorsi. Czas na radykalne ruchy [OPINIA]

Getty Images / Bjoern Reichert/NordicFocus / Na zdjęciu: Kamil Stoch
Getty Images / Bjoern Reichert/NordicFocus / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Z wyjątkiem Aleksandra Zniszczoła Polacy zaprezentowali się fatalnie. W jednym elemencie Biało-Czerwoni byli gorsi nawet od Ukraińców. Oglądaliśmy loteryjny konkurs i FIS powinien zastanowić się czy w Willingen warto dalej organizować zawody.

To aż przykro oglądać. Wydawało się, że po mistrzostwach świata w lotach coś drgnęło i Biało-Czerwoni będą się zbliżać do czołówki albo przynajmniej solidnie punktować. Trzeba oddać Aleksandrowi Zniszczołowi, że on sprostał zadaniu. W pierwszej serii kapitalnie wykorzystał warunki i był trzeci.

W drugiej serii miał zdecydowanie więcej pecha. Niestety, czołówka musiała skakać przy słabszych podmuchach pod narty. Zniszczoł wylądował kilkanaście metrów bliżej. Ostatecznie zajął ósme miejsce i aż trudno w to uwierzyć, ale to i tak sporty sukces. Dopiero w lutym po raz pierwszy jakikolwiek z Polaków zameldował się w czołowej dziesiątce Pucharu Świata w skokach narciarskich. Nie licząc niego, w Willingen oglądaliśmy jednak prawdziwy dramat.

W tym Stoch jest najgorszy w stawce. Czas na decyzję

W finałowej serii mieliśmy tylko dwóch Polaków. Z czego jeden awansował fartem. Po skokach Kamila Stocha i Dawida Kubackiego widać było przepaść pomiędzy tym, co pokazywali jeszcze rok wcześniej, a tym, co osiągają teraz. W sobotę zaprezentowali się fatalnie, a mianownik problemu jest wspólny: nasi mistrzowie świata mają po prostu fatalną prędkość na progu. Stoch był w tym elemencie najgorszy w całej stawce.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: można im pozazdrościć. Bajeczny urlop dziennikarki i piłkarza

W piątkowym wywiadzie z WP SportoweFakty trener Thomas Thurnbichler tłumaczył, że słabsza prędkość wynika m.in. z tego, że inne kraje korzystają sprzętowo dzięki silnym reprezentacjom w narciarstwie alpejskim. Ale czy Estonia, Turcja czy Finlandia są tytanami w tej dyscyplinie? Nie. Stoch przegrywał z reprezentantami tych państw prędkością o 1 km/h. W skokach to jest przepaść.

Na zdjęciu: Prędkości w I serii
Na zdjęciu: Prędkości w I serii

Kubacki miał o tyle szczęścia, że trafił na jedne z najlepszych warunków w całej stawce, a pod koniec pierwszej serii organizatorzy po raz kolejny stracili rozum i wycięli Stefana Krafta. Cudem dostał się do drugiej serii i trzeba przyznać, że się poprawił. Głównie dlatego, że tym razem poukładał wszystko na rozbiegu i miał prędkość o 1,4 km/h wyższą. Ale czy jest w stanie utrzymać stabilność?

Piotr Żyła przed tygodniem na mistrzostwach świata w lotach zrobił furorę. Gdyby wylądował lepiej, to zająłby czwarte miejsce. Zresztą i tak szósta lokata w Kulm to najlepszy wynik w tym sezonie. Mieliśmy nadzieję, że dwukrotny mistrz świata się przełamał. Jak na razie tego nie potwierdza.

W treningach i kwalifikacjach w Willingen nie zachwycał. Wszyscy liczyli, że może odkuje się w konkursie, ale tak się nie stało. Polaka puszczono przy mocnym wietrze i nie miał szans na to, by odlecieć. Ale czy w normalnych warunkach biłby się chociaż o czołową piętnastkę? Mam wątpliwości.

Wcześniej Biało-Czerwoni często sprzeciwiali się pomysłowi trenera, by odpuścić jeden weekend, by zbudować formę. Otwarcie mówił o tym m.in. Dawid Kubacki.

Trzeba sobie jednak zadać pytanie czy jest sens, by nasi mistrzowie jechali za tydzień do Stanów Zjednoczonych. Widać, że trzykrotny mistrz olimpijski potrzebuje treningu. Został odsunięty od czwórki na konkurs indywidualny MŚ w lotach, a Willingen pokazuje, że nie był to przypadek. Czy Kubacki i Żyła także nie powinni jechać do Lake Placid? O tym powinien zadecydować niedzielny konkurs. Poprawa musi być jednak radykalna.

Willingen? Kulminacja patologii

Nie da się ukryć, że sobotnie zmagania w Willingen ze sprawiedliwą rywalizacją nie miały nic wspólnego. Najpierw przeprowadzono konkurs pań. Przez to, że na skoczni nie ma torów lodowych, to padający deszcz się gromadził. Cała czołowa dziesiątka PŚ w pierwszej serii została wycięta przez niskie prędkości na progu. W przerwie przed drugą serią zdecydowano się zrobić na torach nacięcia, które odprowadzają wodę i to zadziałało.

Naprawdę nie trzeba doktoratu z inżynierii, żeby to wymyślić. Dlaczego nie zdecydowano poświęcić się pięciu minut w trakcie pierwszej połowy rywalizacji, by zapewnić równe warunki? Nikt nie wie. Ze sportem konkurs miał jednak niewiele wspólnego.

Niestety, tak było też u panów, choć z innych powodów. Ryoyu Kobayashi oraz Stefan Kraft zostali puszczeni w złych warunkach, przez co nie mieli szansy na równą rywalizację. Japończyk dokonał cudów w drugiej serii i przedarł się z piętnastej na drugą pozycję. Ale czy tak to wszystko powinno w tym sporcie wyglądać? W Willingen niemal co roku są problemy i chyba czas wymagać od gospodarzy, żeby więcej zainwestowali w skocznię.

Na wiatr czasem nie da się wiele poradzić, ale sobotnie wyniki były zdecydowanie bardziej loteryjne niż być musiały. FIS i organizatorzy zarówno u pań, jak i u panów pokazało jednak, że zamiast reagować z rozsądkiem, to wolą przeprowadzać konkursy "na pałę". A to nie jest dobra wizytówka dla skoków.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Wielki sukces Polki. Wywalczyła srebrny medal

Źródło artykułu: WP SportoweFakty