[b]
[/b]Czterech Polaków wywalczyło awans do sobotniego konkursu indywidualnego w Willingen. W kwalifikacjach szału jednak nie było - z Biało-Czerwonych najlepiej spisał się Aleksander Zniszczoł, który po skoku na 136 metrów zajął 16. miejsce. 34. był Dawid Kubacki, 37. Piotr Żyła, a 49. Kamil Stoch.
Jeszcze przed kwalifikacjami w Willingen rozmawialiśmy z Thomsem Thurnbichlerem.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Powoli kończy się sezon skoków. Po fatalnym starcie Polacy mieli odzyskać formę, ale się nie udało. Jakie były tego powody?
Thomas Thurnbichler, trener reprezentacji Polski w skokach narciarskich: Zaczęło się od problemów z prędkością na progu. Po zmianach regulaminowych dotyczących sprzętu inne kraje znalazły na to rozwiązanie.
Dlaczego my nie?
Nasi rywale mają bardzo dobrze rozwinięte narciarstwo alpejskie, gdzie jest dużo pieniędzy, a skoki korzystają z tego, jeśli chodzi chociażby o przygotowanie nart.
Część zawodników miała problemy w domu, tak jak Dawid Kubacki, który płaci teraz za to cenę, a na domiar złego dwa razy mocno chorował. Piotrek mógł pracować bardziej profesjonalnie, jeśli chodzi o koniec lata i jesień. Dynamika w zespole nie była odpowiednia, zmieniliśmy to tuż przed Turniejem Czterech Skoczni. Odpowiednio zareagowaliśmy na problemy.
Co z młodymi talentami? Kacper Juroszek czy Jan Habdas kompletnie zniknęli.
Janek Habdas miał problemy z przyjęciem decyzji, że nie wziąłem go ze sobą do kadry A. Brakowało mu po tym motywacji, ale już to przegadaliśmy. Pokazuje obecnie inną etykę pracy i mocno trenuje. Miał duże problemy z kolanem w końcówce ubiegłego sezonu, które spowodowały zbyt wymagające treningi, kiedy jeszcze rósł. To kolano poprawi się, jak przestanie rosnąć. Już latem była duża poprawa jeśli chodzi o poziom bólu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: można im pozazdrościć. Bajeczny urlop dziennikarki i piłkarza
Kacper Juroszek rok temu miał problemy z plecami. W tym roku chodziło więc o regenerację i to, by regularnie trenował przez całe lato. W poprzednim sezonie zimą nie mógł tego robić. Nie poprawił swojej techniki skoków na tyle, by startować w kadrze A. To będzie kolejny krok, który przewidujemy na następny sezon. Ma wielki dar w postaci ciała stworzonego do skoków, ale musi poprawić trening.
A Tomasz Pilch?
Jeśli chodzi o Tomasza Pilcha to nie mam z nim za dużo kontaktu, ponieważ jego poziom nie był wystarczający, by bić się w Pucharze Świata. Musimy to przeanalizować po końcu sezonu i znaleźć dla niego odpowiednią drogę.
Moim zdaniem drugi garnitur naszych skoczków dotknęły zmiany, jeśli chodzi o sprzęt. W poprzednim roku mieli duże wkładki w butach, piętki były na limicie. Wszystko było ustawione jak w samochodzie wyścigowym, ale zmiany w sprzęcie od tego sezonu sprawiły, że muszą skakać na bardziej podstawowych ustawieniach, co sprawiło, że trudno było im się zaadaptować.
Jak zamierza ich pan wprowadzić na wyższy poziom?
Pracujemy nad systemem dla młodych skoczków. Kiedy nadejdzie właściwy czas, to federacja ogłosi ten plan.
Czuje się pan na siłach, by dalej pracować w Polsce?
Tak. Jestem gotowy, by dalej realizować moją wizję.
Czy były jakieś momenty, w których myślał pan o rezygnacji?
Nie jestem człowiekiem, który się poddaje. To nie jest w mojej naturze.
Jak zareagował pan na dyskwalifikację Aleksandra Zniszczoła za nieregulaminowy kombinezon w konkursie drużynowym MŚ w lotach?
Trochę emocjonalnie. Byłem rozczarowany, że zdarzyło się to w konkursie drużynowym. Nie mam żadnych pretensji do Olka, bo wykonał świetną robotę. Musimy działać na limicie, bo inaczej nie dasz rady walczyć o medale.
Rozmawiałem o tym z Christianem Katholem (szef kontroli sprzętu - przyp. red.) i chodziło o jego brzuch. Wpływ na niego ma przecież to, ile wypiłeś czy zjadłeś danego dnia. Sprawa rozbiła się o dwa centymetry. I tak do medalu trochę by zabrakło, bo Piotrek w niedzielę spisywał się trochę słabiej. Do podium potrzebowaliśmy najlepszego występu wszystkich czterech skoczków.
Czyli zakładał pan, że taka sytuacja się zdarzy w trakcie sezonu?
Nie zakładałem tego, bo podobna dyskwalifikacja w tym sezonie wcześniej miała miejsce raz, Maciej Kot padł jej ofiarą. Nie myślałem, że to się stanie zwłaszcza w takim momencie. Zawsze sprawdzamy stroje przed zawodami, ale nigdy nie można mieć pewności, ponieważ mierzysz ludzkie ciało i strój zrobiony z miękkiego materiału. To może powodować problemy.
Taka dyskwalifikacja nie złamała nastrojów w drużynie? To był konkurs, w którym dobrze wam szło i walczyliście o medal.
Piotrek Żyła w ostatnim skoku wiedział już, że nie walczymy o medal i dlatego spisał się słabiej. Skoczkowie mają świadomość, że dyskwalifikacje to część tej gry. Wydaje mi się, że nie ma to wpływu na drużynę. Wiedzą, że zbliżamy się do czołówki z każdym kolejnym skokiem.
Odstawił pan Kamila Stocha od składu na konkurs indywidualny. To była trudna decyzja?
W tej sytuacji nie za bardzo. Było dla mnie jasne, że w piątek był najsłabszym skoczkiem w naszej reprezentacji. W tym roku wszyscy są na podobnym poziomie. Czasem jeden ma lepszy dzień, a drugi gorszy. Jeśli ktoś prezentuje się słabiej, to nie startuje. W konkursie drużynowym pokazał odpowiednią reakcję po odstawieniu od składu. Miał świadomość, że musi być obecny, wykonywać swoją pracę na 100 procent. W środę w Zakopanem na treningu zaprezentował kilka obiecujących prób, więc spodziewam się dobrego startu w Willingen.
Gdyby Piotr Żyła wylądował lepiej, to byłby czwartym zawodnikiem konkursu indywidualnego MŚ w lotach, a to rezultat, do którego nasza kadra się nie zbliżała. Jak przenieść jego formę na inne skocznie?
Musimy to utrzymać, zwłaszcza jeśli chodzi o balans czy pozycję na rozbiegu. W Willingen będziemy próbować. Sporo zależy od niego. Będziemy starali się go zmotywować by wypełnił zadania. Piotrek to lotnik, wiem, że lubi Willingen i mam nadzieję, że pokaże odpowiednie skoki.
Pozostały jeszcze dwa miesiące skakania. Jakie są cele na najbliższe dwa miesiące?
Jesteśmy dopiero na półmetku. Pokazujemy, że zbliżamy się do czołówki, chcemy walczyć o podia. W innym wypadku nie byłoby sensu, byśmy wykonywali swoją pracę. Chciałbym, żeby Olek Zniszczoł i Paweł Wąsek utrzymali poziom, a nawet go poprawili. Miło byłoby zobaczyć, jeśli zdobyliby więcej punktów PŚ niż w ubiegłym sezonie.
Rozmawiał Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Nie pozostawia złudzeń. "Musiałby wydarzyć się jakiś cud"