19-letni Polak sprawił sensację. Wielka wpadka Graneruda

Getty Images / Franz Kirchmayr/SEPA.Media / Na zdjęciu: Jan Habdas
Getty Images / Franz Kirchmayr/SEPA.Media / Na zdjęciu: Jan Habdas

Silny i zmienny wiatr zdominował niedzielną rywalizację skoczków w Lahti. Polacy startowali ze zmiennym szczęściem, a wielką niespodziankę sprawił najmłodszy z nich - Jan Habdas. Najgorszy występ w sezonie zaliczył Halvor Egner Granerud.

Już kwalifikacje do niedzielnego konkursu Pucharu Świata w Lahti pokazały, że zawody w Finlandii będą miały loteryjny przebieg. Ledwo do konkursowej rywalizacji załapał się Karl Geiger, a ta sztuka w ogóle nie udała się innemu czołowemu zawodnikowi - Manuelowi Fettnerowi. Nie brakowało także kilku groźniejszych sytuacji - źle wyglądający upadek zaliczył Benjamin Oestvold (ZOBACZ).

Konkurs ruszył zgodnie z planem, czyli o godzinie 15:15. Chwilę wcześniej Borek Sedlak przekazał Sandro Pertile, że pogoda, w stosunku do kwalifikacji, nie uległa zmianie. Wiatr od samego początku rządził na skoczni, zmieniając swoją siłę i kierunek. A to zmuszało organizatorów do długich przerw i oczekiwania na łaskawszą aurę.

Przez kilka minut na prowadzeniu niespodziewanie znalazło się trzech reprezentantów Polski. Na bardzo dobre warunki trafili Jan Habdas (124 metry), Paweł Wąsek (123 metry) oraz Aleksander Zniszczoł (129 metrów, ponad 20 punktów odjęte za wiatr) i szybko zapewnili sobie kolejne punkty do klasyfikacji Pucharu Świata.

Wielkiego pecha miał z kolei Tomasz Pilch. Skakał tuż po Habdasie, a w ciągu kilku sekund wiatr całkowicie się odwrócił. Efekt? Aż 14,1 punktu rekompensaty za ten element, które nie miało żadnego znaczenia przy fatalnej odległości - 84,5 metra.

Nieco dłużej na zielone światło musiał poczekać Kamil Stoch. W kwalifikacjach świetnie wykorzystał korzystny wiatr i był czwarty. Tym razem też wydawało się, że ma dobre warunki, ale wylądował znacznie bliżej - 117,5 metra. Nie mógł być zadowolony z tej próby.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za trening Polaków! "Dziewczyny się za mną uganiają"

Ostatnim z Polaków na belce był Piotr Żyła. Również czekał długo, a gdy już wzbił się w powietrze, wyglądało to dość groźnie. Rzucało nim mocno, ale opanował sytuację i osiągnął 120,5 metra.

W ten sposób, nieoczekiwanie, Habdas okazał się najlepszym Polakiem w niedzielnej rywalizacji. Zajął 11. miejsce, co jest jego życiowym osiągnięciem. Wcześniej był 21. podczas zawodów PŚ w Zakopanem. Wąsek znalazł się tuż za nim, a w drugiej dziesiątce sklasyfikowani zostali też Zniszczoł, Stoch i Żyła

Triumfatorem konkursu został Ryoyu Kobayashi, który popisał się fenomenalną próbą na 136,5 metra. Na dodatek zrobił to w wyśmienitym stylu i drugiego Stefana Krafta 
pokonał o 4,1 punktu. Geiger stanął na najniższym stopniu podium (133 m), a przecież było blisko, aby w ogóle nie zakwalifikował się do zawodów.

Totalnie nie poradził sobie Halvor Egner Granerud, który zaliczył najgorszy występ w sezonie. Na życzenie trenera skakał z niższej belki. Wylądował na 95. metrze, co dało mu dopiero 46. miejsce. Tuż po jego próbie organizatorzy przekazali, że druga seria nie dojdzie do skutku.

Przed skoczkami już tylko finałowy weekend Pucharu Świata - na obiekcie mamucim w Planicy. Od piątku do niedzieli odbędą się tam trzy konkursy lotów (dwa indywidualne i jeden drużynowy).

Wyniki konkursu w Lahti:

MiejsceZawodnikKrajOdległośćPunkty
1. Ryoyu Kobayashi Japonia 136.5 145.9
2. Stefan Kraft Austria 130.0 141.8
3. Karl Geiger Niemcy 133.0 137
4. Daniel Tschofenig Austria 127.0 134.2
5. Anze Lanisek Słowenia 127.5 133.7
6. Michael Hayboeck Austria 133.0 131.7
7. Timi Zajc Słowenia 127.5 128.9
8. Lovro Kos Słowenia 123.5 122.3
9. Johann Andre Forfang Norwegia 119.0 120.6
10. Kristoffer Eriksen Sundal Norwegia 122.0 120.4
11. Jan Habdas Polska 124.0 117.7
12. Paweł Wąsek Polska 123.0 117.6
14. Aleksander Zniszczoł Polska 129.0 117.2
18. Kamil Stoch Polska 117.5 109.9
20. Piotr Żyła Polska 120.5 108
49. Tomasz Pilch Polska 84.5 60.4

Czytaj także: Życiowy wynik i duży awans Polaka. Zobacz klasyfikację PŚ po konkursie w Lahti

Źródło artykułu: WP SportoweFakty