W tym artykule dowiesz się o:
Przedsezonowe gdybanie
- Staramy się unikać stawiania konkretnych celów co do miejsc w tabeli. Zdajemy sobie sprawę z jakimi zespołami gramy w tej lidze i przede wszystkim jakim zespołem sami dysponujemy. Chcielibyśmy jednak, żeby każdy mecz, bez względu na rangę rywala, był meczem, w którym nasi zawodnicy zostawią serce na boisku - mówił przed startem sezonu Jacek Sęk, prezes kieleckiego zespołu.
Nie był to pierwszy raz kiedy włodarze Effectora Kielce nie deklarowali aspiracji do konkretnego miejsca w tabeli. Znający budżet swojego klubu oraz potencjał swoich zawodników, po raz kolejny kielczanie podeszli z dystansem do rozgrywek PlusLigi. Sama gra w najwyższej klasie polskich rozgrywek jest wyróżnieniem.
Transfery małe i duże
Po zatrzymaniu Mateusza Bieńka, który miał do towarzystwa dwóch pozostałych liderów drużyny Sławomira Jungiewicza oraz Adriana Buchowskiego, włodarze klubu byli zmuszeni gruntownie zmienić zespół. Przed sezonem aż 9 zawodników pożegnało się z grą w stolicy województwa świętokrzyskiego. Najmocniej odczuwalna była strata duetu rozgrywających, Grzegorza Pająka oraz Marcina Janusza.
Zdecydowano uzupełnić skład nowymi zawodnikami niemal na każdej pozycji. Postawiono na młodzież lecz nie zabrakło również siatkarzy bardziej doświadczonych jak Krzysztof Wierzbowski czy Grzegorz Szymański. Zarówno jeden, jak i drugi, którzy mięli dawać przykład młodszym, dopiero ogrywającym się w lidze, okazali się transferowymi niewypałami.
Choć pierwszy był szóstkowym zawodnikiem i prezentował się przyzwoicie, rozegrał jedynie 10 meczów w barwach Effectora, po czym przeszedł do AZS Politechniki Warszawskiej. Drugi przypadek, 37-letniego atakującego jest przykładem kieleckiej tendencji do ściągania niesprawdzonych zawodników, wracających po kontuzji. Powrót do zdrowia Szymańskiego mijał się z oczekiwaniami klubu i wraz z początkiem lutego kontrakt z zawodnikiem został rozwiązany za obopólną zgodą.
Pozostali "nowi" reprezentanci ekipy znad Silnicy w większości spisali się zgodnie z przypuszczeniami.
Chory zespół zdrowemu nierówny
Początek walki o krajowe mistrzostwo sezonu 2015/16 nie był łaskawy dla podopiecznych Dariusza Daszkiewicza, bowiem pierwsze sześć spotkań było starciami typu "Dawida z Goliatem", gdzie kielczanie występowali w roli pierwszego. Jednak mimo niekorzystnych wyników, początek z czołówką PlusLigi ekipa znad Silnicy mogła zapisać na plus. Czy to z PGE Skrą Bełchatów czy Lotosem Treflem Gdańsk, mimo zdecydowanie mniejszego potencjału Effector walczył jak równy z równym. W efekcie pierwsze trzypunktowe zwycięstwo przyszło wraz z 8. kolejką, w której do stolicy świętokrzyskiego przyjechała drużyna Indykpolu AZS Olsztyn.
Chwilę później przyszły kolejne wygrane, z MKS-em Będzin, BBTS-em Bielsko-Biała i Cuprum Lubin. Warto wspomnieć, że w międzyczasie kielczanie pomimo tego, że nie byli zwycięscy, punktowali w ligowej tabeli rozgrywając tie-breaki między innymi z PGE Skrą, czy Łuczniczką Bydgoszcz. Następnie wraz z drugą częścią sezonu przyszła plaga kontuzji, która pokrzyżowała szyki drużynie. Urazów doznawali kolejno wszyscy podstawowi zawodnicy, co kompletnie rozregulowało drużynę. Następstwem tego poza powielającymi się porażkami, była narastająca niepewność zespołu do utrzymania w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Dość niespodziewanie, mający zaledwie cztery zwycięstwa, siatkarze Effectora w ostatniej kolejce rundy zasadniczej przeciwko Jastrzębskiemu Węgiel postawili wszystko na jedną kartę i wygrali 3:2. Tym samym osiągając sportowy wymóg pozostania w PlusLidze, czyli pięciu wiktorii fazy zasadniczej. Ostatecznie dorobek 18 punktów dał im 13. pozycję w tabeli. Ich rywalem w play-offach był zespół MKS-u Będzin, który zdołali dwukrotnie odprawić z kwitkiem. Zakończyli sezon na przedostatnim miejscu krajowych mistrzostw.
Ofensywa z atakującym na czele
Młodzieńcza mieszanka na rozegraniu nie zdała sprawdzianu w Effectorze. Ściągnięty z Radomia Michał Kędzierski zdawało się, że świetnie wpasuje się w kielecką ekipę. Początkowa dyspozycja bardzo dobrze rokowała dla młodego rozgrywającego, który jednak z czasem stanął w miejscu. Co prawda wywalczył numer 1 w drużynie i to on otwierał mecze w wyjściowej szóstce, ale należy zwrócić uwagę, że nie miał zbyt dużej rywalizacji na tej pozycji. Marcin Komenda niejednokrotnie dostawał szansę na grę, a mimo to nie wykorzystał z nich w pełni. Brak jego zgrania i porozumienia z kolegami z zespołu było widoczne gołym okiem.
Michał Kędzierski - 3,5 Marcin Komenda - 2,5
Bezapelacyjnym liderem Effectora Kielce był spełniający rolę kapitana zespołu Sławomir Jungiewicz. Postawa 26-latka na przestrzeni całego sezonu nie odbiegała poziomem, od tych prezentowanych przez bombardierów czołowych drużyn PlusLigi. Łącznie w 25 rozegranych setach zdobył 452 oczka dla swojego zespołu. Warto nadmienić, że w trakcie sezonu zmagał się z kontuzją, która nie zabiła jego zapału do gry i po krótkiej przerwie zdołał wrócił na plac boju równie silny jak wcześniej. Choć widać było w jego zachowaniu blokadę, niczym prawdziwy kapitan robił co mógł, aby pomóc swojej drużynie.
Na środku siatki podstawowy duet tworzyła para Mateusz Bieniek - Andreas Takvam. Pierwszy jako - jedyny kadrowicz Stephane'a Antigi w kieleckim zespole, jedynie przez pierwszą część sezonu grał jak na reprezentanta przystało. W drugiej rozregulowany ciągłymi kontuzjami prezentował się coraz gorzej. Jego zamiennik pod siatką - 22-letni Norweg radził sobie ze zmiennym szczęściem, ale zasługuje na pochwałę. Zrobił ogromny postęp w porównaniu do poprzedniego sezonu. Ostatni ze środkowych - Jędrzej Maćkowiak, choć paradoksalnie spędził sporo czasu na boisku na skutek kontuzji kolegów, nadal w ciągu całego sezonu sprawował rolę trzeciego. Był atutem Effectora w polu serwisowym.
Andreas Takvam - 3,5 Jędrzej Maćkowiak - 3,5 Mateusz Bieniek - 3,5
Skala ocen: 1 - bardzo słabo, 2 - słabo, 3 - przeciętnie, 4 - dobrze, 5 - bardzo dobrze, 6 - rewelacyjnie.
Ruchoma defensywa i kombinator Daszkiewicz
Przyjmujący Effectora Kielce również nie ustrzegli się kontuzji. Każdy z wymienionej trójki, miał na swoim koncie przerwę w grze. Mimo wszystko w ostatecznym rozrachunku najlepiej prezentował się Sławomir Stolc, który dołączył do drużyny w trakcie sezonu w miejsce Krzysztofa Wierzbowskiego. Nieco gorszy poziom reprezentował Adrian Buchowski, na którego dyspozycje miały ogromny wpływ urazy. Niemal 2/3 sezonu spędził poza boiskiem. Z kolei Igor Witiuk był nowym nabytkiem zespołu i w końcowym rozrachunku nie spełnił oczekiwań klubu. Zdecydowanie częściej notował słabe wejścia w mecz, niż dobre. Mowa o wejściach bowiem z czasem przegrał rywalizację ze Stolcem i na boisku meldował się jedynie na krótkie zmiany.
Adrian Buchowski - 3 Igor Witiuk - 2 Sławomir Stolc - 3,5
Kolejny sezon, w którym libero jest bezbarwny na tle zespołu. Damian Sobczak był najsłabszym ogniwem w defensywie i to w jego kierunku przeważnie rywal celował swoje serwisy. Przez siedem miesięcy prezentował podobny poziom dyspozycji, który pozostawiał wiele do życzenia.
Damian Sobczak - 2,5
Tegoroczne rozgrywki były wyjątkowo trudne dla szkoleniowca kieleckiej ekipy. Tym razem sytuacja kadrowa w drugiej - kluczowej połowie sezonu wymagała od Daszkiewicza nie tyle wykorzystania umiejętności trenerskich, co inwencji twórczej. Abstrahując od kwestii problemów z przeprowadzaniem treningów, trudnością było wydelegowanie podstawowej szóstki na boisko. Kielecki trener zmuszony był do manipulowania nominalnymi pozycjami swoich zawodników. Z czasem Mateusz Bieniek na ataku, czy też Michał Kędzierski na przyjęciu przestali zaskakiwać. Trudno rozliczać Daszkiewicza za prowadzenie zespołu zmagającego się z tak licznymi kontuzjami. Robił co mógł, a efektem było przedostatnie miejsce w lidze.
Skala ocen: 1 - bardzo słabo, 2 - słabo, 3 - przeciętnie, 4 - dobrze, 5 - bardzo dobrze, 6 - rewelacyjnie.
Nie jest źle, ale nie jest dobrze
- Nie żałuje, że przyszedłem tutaj grać. Doświadczenie, które zebrałem na pewno zaprocentuje. Zagrałem sporo meczów i z tego cieszę się najbardziej. Po takim sezonie czuje się bardziej pewny siebie na boisku. Myślę, że akurat na mojej pozycji to bardzo ważny element - mówił w rozmowie z oficjalnym serwisem klubu effectorkielce.com.pl Michał Kędzierski.
Słowa młodego rozgrywającego Effectora są najlepszym podsumowaniem tegorocznego sezonu. Od dawna świętokrzyski klub stawia na młodych, chcąc wprowadzić ich do gry na najwyższym poziomie. Gra w ostatnim okresie w barwach kieleckiego zespołu była prawdziwą szkołą życia dla każdego z zawodników. Urazy, nie tyle wybijały z rytmu meczowego danego zawodnika, co spowodowały, że przez cały sezon drużyna nie była w stanie złapać choć zalążka formy.
Nie można powiedzieć, że było to fatalne siedem miesięcy w wykonaniu kielczan. Również błędem byłoby stwierdzenie, że w obliczu tak wielu problemów kadrowych, sezon należy uznać za udany. Zawodnicy i sztab trenerski robił co mógł i za to należą się im brawa.