W tym artykule dowiesz się o:
Hop:
Lotos Trefl Gdańsk: Działaczom z Pomorza wreszcie udało się zbudować klub na miarę ligowej czołówki. Takie aspiracje mieli już kilkakrotnie, ale każda poprzednia próba kończyła się totalnym niewypałem. Ściągani na masową skalę zawodnicy okazywali się rozczarowaniem, a drużyna pośmiewiskiem całej ligi. Tym razem wszystko wygląda jednak zgoła inaczej. Realizacja projektu została rozpoczęta od zatrudnienia uznanego w siatkarskim świecie trenera Andrei Anastasiego. Pod jego skrzydłami rozbłysnęły praktycznie wszystkie nowe nabytki. "Drugą młodość" przeżywają Wojciech Grzyb i Piotr Gacek, prawdziwym kilerem jest Murphy Troy, na przyjęciu solidnie poczyna sobie duet Mateusz Mika - Sebastian Schwarz, zaś kreatywnością na rozegraniu imponuje Marco Falaschi. Dzięki swojej znakomitej postawie, gdańszczanie ukończyli fazę zasadniczą na bardzo wysokim, 3. miejscu. [ad=rectangle] Mateusz Bieniek: 20-letni środkowy Effectora Kielce jest jednym z największych objawień trwających rozgrywek. Co prawda wraz z zespołem ukończył sezon regularny dopiero na 12. miejscu, lecz sam był zdecydowanie jego pierwszoplanową postacią. Pokazał niemałe możliwości w każdym, niezbędnym dla gracza na jego pozycji, elemencie siatkarskiego rzemiosła - od ataku, przez blok, aż po bardzo ciekawą, nieszablonową zagrywkę. Do tego wszystkiego nadal pozostał skromnym zawodnikiem. - To dopiero mój pierwszy sezon, w którym regularnie gram, a wiadomo, że na takim poziomie to jest nic. Zresztą zdarzają się takie mecze, w których naprawdę jestem weryfikowany, choćby przez środkowych z Bełchatowa czy Rzeszowa. Pokazują one, jaka jest różnica klas między mną a nimi - powiedział po jednym z ligowych spotkań.
Transfer Bydgoszcz: Jeśli ktoś jest zainteresowany poznaniem odpowiedzi na pytanie "jak z przeciętnego na papierze składu zrobić drużynę groźną dla każdego?", powinien zwrócić się z nim do Vitala Heynena. Szkoleniowiec bydgoskiego zespołu po raz kolejny udowodnia, że jego niesztampowe sposoby na prowadzenie drużyny zdają egzamin. W przeciwieństwie do reprezentacji Niemiec, w Polsce nie ma on do dyspozycji żadnej gwiazdy, a mimo to dowodzona przez niego maszyna funkcjonuje bardzo solidnie (6. pozycja po fazie zasadniczej). Istotne jest w niej każde ogniwo, także rezerwowi. Pod jego okiem odrodzili się między innymi Konstantin Cupkovic oraz Jakub Jarosz.
Marko Ivović: Najlepszy siatkarz poprzedniego sezonu we francuskiej Ligue A udowadnia, że przeskok do PlusLigi okazał się dla niego bezbolesny. W pierwszych pięciu kolejkach nie spędzał jeszcze na parkiecie zbyt wiele czasu, ale później demonstrował już swój wielki potencjał. Serb jest jednym z głównych motorów napędowych Asseco Resovii Rzeszów, typowo ofensywnym przyjmującym, wyróżniającym się doskonałą motoryką. Jeśli poprawi grę w odbiorze zagrywki, ma dużą szansę na dołączenie w niedługim czasie do światowej czołówki na swojej pozycji.
Cuprum Lubin: Jeśli beniaminek przystępuje do fazy play-off z 5. lokaty, to wiedz, że coś się dzieje. I w ekipie z Dolnego Śląska wydarzyło się wiele dobrego, ponieważ odniosła ona jak dotąd aż 17 zwycięstw. Rumun Gheorghe Cretu, znany z wcześniejszej pracy w Olsztynie, pokazał, że wcale nie trzeba mieć bardzo rozpoznawalnego nazwiska, by osiągać korzystne wyniki. Prawdziwym transferowym hitem okazało się pozyskanie z AS Cannes ukraińskiego środkowego Dmytro Paszyckiego, który zdążył już stać się postrachem dla każdego atakującego po drugiej stronie siatki (aż 98 punktowych bloków!). Dużo jakości do gry lubinian wniósł także sprowadzony z ligi irańskiej Ivan Borovnjak, wspomagany na pozycji przyjmującego przez doświadczonego Holendra Jeroena Trommela. Rozpoznawalnym siatkarzem stał się również wcześniej zupełnie nieznany szerszej rzeszy kibiców atakujący Szymon Romać.
Bartosz Bednorz: Przyjmujący Indykpolu AZS Olsztyn opuścił osiem pierwszych spotkań z powodu kontuzji kolana. Potem wrócił do meczowej kadry, ale w drużynie prowadzonej jeszcze przez Krzysztofa Stelmacha nie grał wiele. Jego położenie zmieniło się, gdy jej szkoleniowcem został Andrea Gardini. Włoch od pierwszych chwil pracy na Warmii jasno dał do zrozumienia, że 20-latek będzie ważnym elementem w jego układance. Młodzieniec wykorzystał otrzymaną szansę, notując kilka znakomitych występów, między innymi przeciwko Asseco Resovii Rzeszów, ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle czy AZS-owi Częstochowa. - Czuję się pewniej. Mam troszeczkę spokojniejszą głowę. Dostaje więcej szans i cieszę się bardzo, że zdobyłem zaufanie trenera Gardiniego tak szybko po jego przybyciu. Bardzo dobrze się rozumiemy, daje mi dużo rad i ja mogę być tylko i wyłącznie zadowolony z tej zmiany. Nie mogę mówić, że było źle z trenerem Stelmachem, bo dużo wniósł w moją grę, ale tak to w sporcie bywa, że mieliśmy zmianę szkoleniowca - tłumaczył zawodnik.
"Wilki Bednaruka": W pierwszej części rozgrywek wszyscy przecierali oczy ze zdumienia, kiedy AZS Politechnika Warszawska w szybkim tempie dopisywała do swojego konta kolejne punkty. Drużyna składająca się w zdecydowanej większości z młodzieży poczynała sobie bardzo dzielnie. Po kilku meczach każdy już dobrze wiedział, kim są Aleksander Śliwka, Bartłomiej Lemański czy Michał Filip. Inżynierowie nie do końca wytrzymali trudy wymagającego sezonu, koniec końców wypadając poza czołową "ósemkę". 9. miejsce i 32 zdobyte punkty z pewnością nie są jednak wynikiem, jakiego należałoby się wstydzić. Do plasujących się o jedną lokatę wyżej Cerrad Czarnych Radom stracili zaledwie dwa "oczka".
Bęc:
Indykpol AZS Olsztyn: Sympatycy olsztyńskiej ekipy z pewnością nie tak wyobrażali sobie scenariusz obecnych rozgrywek w wykonaniu ich ulubieńców. Miniony sezon, zakończony przez drużynę na 5. miejscu, zwiastował, że do Olsztyna w końcu zawitają bardziej owocne lata. Zakontraktowano trzech nowych obcokrajowców: przyjmujących Frantiska Ogurcaka i Léviego Alvesa Cabrala oraz rozgrywającego Juraja Zatko, lecz okazało się, że nie są oni w stanie wypełnić luki powstałej po odejściu dwójki Rafał Buszek - Pablo Bengolea. Pod wodzą Krzysztofa Stelmacha zespół spisywał się bardzo słabo, lecz po zmianie trenera udało się w niego tchnąć nieco ducha. Pod wodzą Andrei Gardiniego olsztynianie pokazali, że jeśli grają na maksimum możliwości, stać ich naprawdę na wiele. Pokonali między innymi Asseco Resovię Rzeszów (3:2) czy ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle (3:1). Straty poniesione w poprzednich spotkaniach sprawiły jednak, że gracze z Warmii rzutem na taśmę wywalczyli dopiero 10. pozycję po fazie zasadniczej (23 pkt.).
Dawid Konarski: Mistrz świata znajduje się aktualnie zdecydowanie w cieniu Jochena Schoepsa. Pewien wpływ na taką sytuację mają z pewnością liczne problemy zdrowotne polskiego atakującego, który w ciągu kilku ostatnich miesięcy zmagał się z urazami kolana i łydki. Do jego postawy było jednak sporo zastrzeżeń nawet wtedy, gdy był w pełni sprawny i w stu procentach gotowy do gry. Coraz więcej kibiców rzeszowskiej drużyny uważa, że to zatrzymanie Niemca powinno być priorytetowym celem działaczy Asseco Resovii Rzeszów pod kątem kolejnego sezonu. Niemiec rozgrywa swój najlepszy sezon w barwach ekipy z Podkarpacia i nie zanosi się, by położenie Konarskiego miało się w najbliższej przyszłości znacząco zmienić.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Nie można mówić o udanym sezonie regularnym, jeśli drużyna, której jedynym celem jest walka o medale kończy go z dorobkiem aż 11 porażek. Kędzierzynianie doświadczyli w czasie jego trwania różnych perturbacji. Przez ich zespół przewinęła się fala kontuzji, eliminująca w pewnym momencie nawet pięciu podstawowych zawodników. Sporo czasu na udaną aklimatyzację potrzebował także brazylijski przyjmujący Lucas Loh. Wydaje się jednak, że wszelkie plagi już znad Kędzierzyna-Koźla odeszły. Udany miesiąc (pięć wygranych z rzędu) nie może jednak zamazać obrazu, jaki siatkarze stworzyli przez całą fazę zasadniczą, zakończoną dopiero na 7. miejscu.
Grzegorz Kosok: Środkowy pokazał, że drogę od szczytu do przeciętności można przebyć w bardzo krótkim czasie. Jeszcze nie tak dawno reprezentant Polski i mistrz kraju z Asseco Resovią Rzeszów, a teraz zaledwie "wieczny" rezerwowy Jastrzębskiego Węgla. Nieco więcej zaczął grać dopiero w paru ostatnich kolejkach. Przez większą część rozgrywek nie stanowił żadnego zagrożenia dla dobrze spisującej się pary Alen Pajenk - Patryk Czarnowski. Od powrotu do kadry narodowej dzielą go obecnie lata świetlne.
Nieudane transfery obcokrajowców: Lévi Alves Cabral, Maksim Khilko, Humberto Machacon, Frantisek Ogurcak, Rozalin Penczew, Kay van Dijk. Co łączy tych zawodników? Każdy z nich został pozyskany przed sezonem bądź w jego trakcie i okazał się sporym rozczarowaniem. Część transferów była ratunkowa, część dokładnie zaplanowana, lecz nadrzędna zasada głosi, że lepiej ogrywać zdolnego polskiego juniora niż średniej klasy obcokrajowca. A żaden ze wspomnianych zawodników nie wzbił się ponad granicę przeciętności. Ba, niektórzy nie dobili nawet do niej.