39-letni siatkarz gra w polskich klubach od 2008 roku, z roczną przerwą na występy w Łokomotywie Charków. Zanim trafił do Bielska-Białej, reprezentował zespoły z Warszawy, Wielunia, Kędzierzyna-Koźla, Katowic i Olsztyna. Największe sukcesy odnosił z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, z którą zdobył srebrny (2013) i brązowy (2012) medal mistrzostw Polski oraz Puchar Polski (2013). Po 14 latach spędzonych w Polsce, z roczną przerwą na występy w Łokomotywie Charków, doskonale mówi w naszym języku.
Od dnia, w którym jego ojczyzna została zaatakowana przez rosyjską armię, pochodzący z Sokala pod Lwowem zawodnik robi co może, żeby pomagać swoim rodakom. Tym uciekającym do Polski i tym, którzy walczą z najeźdźcą. Do tej pory udało mu się przywieźć w bezpieczne miejsce kilkanaście osób i znaleźć im dach nad głową.
Wszyscy mówią to samo: Dla Rosjan nie ma nic świętego
Rodziny, którymi zaopiekował się Kapelus, pochodzą z różnych części Ukrainy. - Cały czas ktoś dzwoni i mówi, że jedzie do Polski. Historie tych ludzi są przerażające. Wszyscy opowiadają to samo: Rosjanie nie patrzą, co niszczą. Strzelają w szpitale, szkoły, przedszkola. Walą, w co popadnie. Nie ma dla nich niczego świętego.
ZOBACZ WIDEO: Poruszające sceny z kijowskiego metra. Ukraińców odwiedził mer miasta
W organizacji pomocy siatkarz może liczyć na wsparcie klubu i lokalnej społeczności. - Jak powiedziałem kolegom z drużyny, że jadę na granicę, zaraz miałem samochód wypełniony po brzegi darami. Od jednego pracownika klubu dostałem kamizelkę kuloodporną, od innego krótkofalówki. Dzięki Idzie Szostakowskiej z agencji nieruchomości Remax, wspaniałej kobiecie o wielkim sercu, uchodźcy, których przywożę, mają gdzie mieszkać. Postawa Polaków jest dla mnie niesamowicie budująca, nie spodziewałem się takiej skali pomocy.
Potrzebne kamizelki
Kapelus pomaga nie tylko w swoim mieście, ale i na granicy. Od znajomych z Ukrainy dowiaduje się, co jest im najbardziej potrzebne i wysyła te rzeczy na przejścia graniczne. Teraz skupia się głównie na sprzęcie potrzebnym żołnierzom i obronie terytorialnej.
- Mam kolegę, który walczy w Kijowie. Mówi, że w strefie najcięższych walk nie wszyscy żołnierze mają kamizelki kuloodporne. Staramy się je zdobyć, ale nie idzie nam za dobrze. Dzwonią do mnie znajomi z zagranicy, nawet ludzie których nie znam, i proponują sprzęt. Problemem są ceny tych kamizelek. Jedna kosztuje średnio tysiąc euro - tłumaczy. Dodaje, że szuka też kasków, wojskowych butów i krótkofalówek.
"Szok, że sportowcy tak reagują"
Doświadczony siatkarz mówi też o reakcjach Rosjan na wojnę w Ukrainie, w tym o reakcjach rosyjskich sportowców. - Nie wiem, co bym zrobił z kimś takim jak Iwan Kuliak (20-letni gimnastyk, który na podium zawodów Pucharu Świata w Dosze stał w koszulce z symbolem "Z", oznaczającym poparcie dla rosyjskiej armii i reżimu Władimira Putina - przyp. red.). Z jednej strony jestem na niego wściekły, z drugiej dla mnie on jest chorym człowiekiem. Cierpi na chorobę, której nie da się wyleczyć.
- Jestem zły, bo sportowcy, a więc ludzie, którzy jeżdżą po całym świecie, powinni umieć odróżnić prawdę od kłamstwa. A nie rozróżniają. Do mojej koleżanki z polskiej federacji muay thai znajomi rosyjscy zawodnicy piszą, żeby jej rodzina uciekała z Ukrainy, bo Amerykanie ją zabiją. Nie będę cytował, co im odpisała. Szok, że sportowcy tak reagują. Albo są ślepi, albo głupi, albo oczadziali od propagandy - mówi Kapelus.
- Niestety, Rosjanie są jak zombie. Nie wierzą, że ich żołnierze strzelają w szkoły i szpitale, że zabijają cywilów, dzieci. Przez lata wmawiano im, że zagraża im Europa i Stany Zjednoczone. I oni w końcu w to uwierzyli.
Rosyjska armia? Nie maszyna, a Łada Kalina
Zawodnik BBTS-u dołącza się do apelu milionów Ukraińców o zamknięcie nieba nad ich krajem. - W innym wypadku dalej będą ginąć kobiety i dzieci, miasta będą masakrowane. Grałem przez rok w Charkowie, to było przepiękne miasto. Było, bo połowy Charkowa już nie ma. I tak będzie z kolejnymi miastami. Dlatego przestrzeń powietrzna nad Ukrainą musi zostać zamknięta.
- Mówicie, że to będzie oznaczać wojnę światową. Powiem tak. To już jest wojna światowa. Zobaczcie, ludzie z różnych krajów, z całego świata, przyjeżdżają pomagać Ukraińcom. Cały świat nakłada sankcje, cały świat wysyła broń. Ok, jeśli będzie strefa zakazu lotów, wojna pewnie eskaluje. Jednak to może przyspieszyć jej koniec - uważa Kapelus.
Podkreśla, że rosyjska maszyna wojenna okazała się maszyną bardzo zawodną. - Coraz więcej się mówi, że rosyjskie wojsko wcale nie jest takie mocne. Większości rakiet, które zgromadzili przy granicy, już użyli. I nie zrobili nic! Nie zdobyli żadnego miasta! Chłopaki mówią, że rosyjscy wojacy są zagubieni i źle wyposażeni. Myślałem, że nasi zdobywają na nich kamizelki, inny sprzęt. A koledzy mówią: No co ty?! Oni nic nie mają! To są w dużej części młodzi chłopcy, którzy nie umieją walczyć. Teraz jak drogi pozapychały się zniszczonymi pojazdami, nie wiedzą jak sobie z tym poradzić.
- Jaka to maszyna? Raczej Łada Kalina, która psuje się na każdej dziurze - podsumowuje Kapelus.
Siatkarz BBTS-u jest pewien, że dopóki Putin będzie czuł się silny, nie odpuści. - Ale mam nadzieję, że w końcu nie będzie miał czym walczyć. Jak ich sankcje docisną, nie będą mieli tam u siebie w Rosji co jeść.
Czytaj także:
Wsparcie kibiców dla Ukrainy podczas meczu Grupa Azoty Zaksa Kędzierzyn-Koźle - Aluron CMC Warta Zawiercie (galeria)
Mówi, co zrobili Rosjanie w Chersoniu. "Nikt w to nie wierzy"