Mecze pomiędzy Skrą Bełchatów i ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle urosły już do rangi klasyków. To potwierdziło się w hali "Energia" w sobotnie popołudnie. W roli faworyta do pojedynku przystępowali kędzierzynianie, którzy wygrali dotychczas wszystkie ligowe spotkania. Skra z kolei chciała zmazać plamę po nieudanym meczu z Jastrzębskim Węglem.
Początek spotkania nie zwiastował dla gospodarzy nic dobrego. ZAKSA grała pewnie w przeciwieństwie do rywali. Jednak z biegiem czasu pewne elementy w zespole Slobodana Kovaca zatrybiły i Skra zaczęła grać efektownie. Po kilku dobrych akcjach w obronie bełchatowianie doprowadzili do remisu. Końcówka seta była niezwykle emocjonująca. Prowadzenie przechodziło z rąk do rąk, ale ostatecznie to gospodarze zwyciężyli po grze na przewagi. Najpierw Kooy zaserwował asa, a później Atanasijević skończył atak i na tablicy wyników było 26:24.
Drugi set przyniósł jeszcze więcej emocji i kolejną grę na przewagi. Tym razem na początku to Bełchatowianie nadawali ton rywalizacji, prowadząc 3:0. Oba zespoły grały widowiskowo w obronie, co sprawiało, że akcje były bardzo długie. Walka była zażarta, a niektórzy zawodnicy wykazywali się niezwykłą ofiarnością. Przykładem jest Łukasz Kaczmarek, który po jednej z obron przeleciał poza boczną bandę, ale na szczęście nie odniósł kontuzji.
Końcówka drugiej partii to kolejna wojna nerwów, którą wygrali bełchatowianie. Set zakończył się wynikiem 29:27, po nieudanej akcji w ataku Aleksandra Śliwki. Skra prowadziła już 2:0, ale gra ZAKSy wyglądała na tyle dobrze, że można było się spodziewać kolejnych emocji.
Początek trzeciej partii był jednym z gorszych momentów w tym meczu z powodu wielu zepsutych zagrywek. Później jednak z nawiązką nadrobili to siatkarze Skry, a w szczególności Mateusz Bieniek i Dick Kooy, bombardując szeregi obronne ZAKSY. Kędzierzynianie jednak w najważniejszych momentach nie zawiedli. W trakcie seta objęli prowadzenie i choć stracili je na chwilę w końcówce seta, to mieli w swoim składzie Łukasza Kaczmarka, który atakował na świetnym procencie skuteczności, a dodatkowo zakończył trzecią partię skutecznym blokiem. Goście wygrali 25:23.
Czwarty set przebiegł pod dyktando ZAKSY, która już na początku prowadziła 6:1. Gospodarze dwoili się i troili, ale nie byli w stanie zniwelować strat. Wicemistrzowie Polski wygrali 25:19. Znów kapitalnie grał Kaczmarek, który kończył trudne piłki. Warto też zwrócić uwagę na grę Hubera, który zakończył całe spotkanie z pięcioma punktami w elemencie bloku.
Kędzierzynianie dzięki wygranej w czwartym secie doprowadzili do tiebreaka. ZAKSA po kilku dobrych akcjach zyskała w nim trzypunktową przewagę (8:5). Później gospodarze dwukrotnie niwelowali ją do jednego punktu straty. Tak było także w końcówce partii (12:13). Wtedy jednak kolejną już wojnę nerwów wygrala ZAKSA, zdobywając dwa "oczka" i tym samym zwyciężając 15:12.
Mecz w Bełchatowie stał na niesamowitym poziomie, a szczególną uwagę może zwrócić zagrywka u obu drużyn. Skra zanotowała na swoim koncie jedenaście asów serwisowych, a ZAKSA dziewięć. Na wynik spotkania to się jednak nie przełożyło. ZAKSA nadal pozostaje jedyną niepokonaną drużyną w PlusLidze.
PGE Skra Bełchatów - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (26:24, 29:27, 23:25, 19:25, 12:15)
Skra: Łomacz, Atanasijević, Kooy, Ebadipour, Bieniek, Kłos, Piechocki (libero) oraz Schulz, Sawicki, Taht
ZAKSA: Janusz, Kaczmarek, Semeniuk, Śliwka, Huber, Rejno, Shoji (libero) oraz Żaliński, Kalembka, Kluth
MVP: Łukasz Kaczmarek
Czytaj także:
Bez niespodzianki w Warszawie. Powrót Projektu na zwycięską ścieżkę
Vital Heynen skrytykował pomysł PZPS-u. Chodzi o konkurs
ZOBACZ WIDEO: Mistrzyni olimpijska rozgrzała internautów! Była na rajskich wakacjach